Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjoner z Przaśnikiem

Jarosław Sender
Mirosław Krejpowiecz 17 czerwca odebrał statuetkę Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej, doroczną nagrodę dla najbardziej zasłużonych przasnyszan

n W jakich okolicznościach dowiedział się Pan, że został nominowany do nagrody Przaśnika?
- "Zdradzę ci tajemnicę, zostałeś nominowany" - usłyszałem w czasie jednego ze spacerów po uliczkach Przas¬nysza od mojego znajomego Mariusza Bondarczuka. Potraktowałem to jako żart, ale wkrótce potem na Naszej Klasie, gdzie prowadzę konto przas¬nyskie, znalazłem pod jednym ze zdjęć komentarz, że zostałem nominowany do nagrody Przaśnika. Ostateczną pewność jednak zyskałem dopiero wówczas, gdy otrzymałem zaproszenie na walne zebranie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej i wśród trojga kandydatów zobaczyłem swoje nazwisko.

n 28, 18 i 8 - tak wyglądał rozkład głosów na poszczególnych kandydatów. Wygrał więc Pan zdecydowanie. Co Pan poczuł?

- Nic, bo gdy liczono głosy i ogłaszano wynik byłem na papierosie. I gdy wróciłem, nie miałem zielonego pojęcia, że wygrałem. Wprawdzie były kierowane w moją stronę dwuznaczne spojrzenia i uśmieszki, ale dopiero na koniec obrad wstałem i zapytałem o wynik. Najpierw usłyszałem chóralny śmiech, a potem prezes Towarzystwa wyjaśnił, że to właśnie ja wygrałem. Nie powiem, że się nie cieszyłem, ale w zasadzie nie byłem nastawiony na wygraną. Przyjechałem z myślą, że są lepsi. Tym bardziej, że wśród nominowanych byłem najmłodszy wiekiem. Swoją nominację do końca traktowałem bardziej jak zabawę. Ale nagrody nie traktuję już jak zabawy, a raczej jak zobowiązanie.

n Dotychczas nagrodą Przaśnika byli honorowani ludzie, którzy mieszkają w Przasnyszu. Pan jest pierwszą osobą, która w Przasnyszu nie mieszka, nie pracuje, a nawet tutaj się nie urodziła.

- Przasnyszaninem jestem z dziada i pradziada, jednak, jak na ironię losu, ulągłem się w Ornecie. Mam mocne związki z Przasnyszem: sentymentalne emocjonalne, rodzinne, ale faktycznie, jestem pierwszym Przaśnikiem nie z Przasnysza. Co więcej, od ponad 30 lat nie jestem nawet mieszkańcem Przasnysza. Niemniej cieszę się, że przyczyniłem się do przełamania stereotypów, żePrzaśnikiem może zostać tylko osoba fizycznie w Przasnyszu mocno tkwiąca. Osobiście cieszę się też, że nagrody przasnyskiego Towarzystwa są wciąż apolityczne. W innych miastach towarzystwa tego typu od lat idą po linii partyjnej. Przasnysz jest od tego wolny i mam nadzieję, że tak zostanie.

n Co łączy Pana z Przasnyszem?

- Moje związki z tym miastem są przeogromne. I tu się pokuszę o cytat "ojczyzna tam, gdzie ziemia i groby". A tu właśnie są groby moich rodziców, tutaj mieszka moja najbliższa rodzina: bracia, siostry, ciotki, etc., tu też mam wielu znajomych i przyjaciół , bo pierwsze 23 lata swojego życia spędziłem właśnie tutaj. Mam więc gdzie się zatrzymać i po co tu przyjeżdżać. Żonę też mam z powiatu przasnyskiego, a konkretnie z Krzynowłogi Wielkiej. W Ciechanowie mieszkam tylko dlatego, że w 1978 roku żona dostała tam pracę. Wyjechała, a ja za nią. Z Przas¬nyszem jestem związany także wirtu¬alnie. Na Naszej Klasie prowadzę kilka profili związanych lub powiązanych z tym miastem (Przasnysz Nasz Przas¬nysz, Uroki Ziemi Przasnyskiej i Szkoła Podstawowa nr 1 im. W. Broniewskiego - przyp. red.)

n Długoletni prezes TPZP Walde¬mar Krzyżewski, który jest również kolekcjonerem, mówi, że jest Pan zbieraczem, który bardzo chętnie dzieli się swoimi zbiorami z innymi. Ponoć jest to dość osobliwe…

- Dopóki moje zbiory były w małym obiegu, dzieliłem się nimi bardzo chętnie. Dziś, gdy planowane jest wydanie albumu z moimi zbiorami (album obrazujący Przasnysz w okresie pierwszej wojny światowej ma się ukazać 11 listo¬pada - przyp.red.), do dzielenia zacząłem podchodzić bardziej wstrzemięźliwie. Aczkolwiek eksponatów użyczam chętnie, bo wychodzę z zasady, że to zbrodnia, by zbiory schowane w mojej szufladzie cieszyły tylko moje oko. A niechby wydarzył się pożar albo kradzież… Zresztą i tak docelowym miejscem zgromadzonych przeze mnie rzeczy jest przasnyskie muzeum, gdzie dostęp jest powszechny. A co zbieram? Łatwiej byłoby mi powiedzieć, czego nie zbieram. Stare pocztówki, monety, znaczki, odznaczenia i ordery, bibeloty, lampy, świeczniki, porcelanę, platery. Ostatnio w tym zbieractwie zacząłem się trochę ograniczać, głównie z uwagi na finanse i brak powierzchni, ale cały czas czołowe miejsce w moich zbiorach zajmuje stara pocztówka. Mam ich kilka tysięcy i dotyczą różnorodnej tematyki. Jednak umiłowanym t
ematem jest Przas¬nysz i jego okolice.

n A od czego zaczęły się Pana zbiory?

- To był rok 1966, albo 1967. Chodząc do szkoły, przystawałem przy kioskach i oglądałem wystawki. I któregoś dnia kupiłem pocztówkę z widokiem klasztoru ojców pasjonistów. Mam ją zresztą do dziś. Natomiast agresyjne zbieranie zaczęło się znacznie później, jakieś 20 lat temu wstecz. Nabycie pierwszej starej kartki z okresu pierwszej wojny światowej stało się dla mnie kopniakiem. Momentem przełomowym, od którego zacząłem jeździć po bazarach i giełdach w Polsce i zagranicą, a potem szukać też przez Internet.

n A co jest w Pana zbiorach najcenniejszego?

- Najstarsze moje kartki są datowane na lata 80. XIX wieku. Ale są to typowe kartki artystyczne i nie przedstawiają większej wartości. Zresztą dla pocztówkowych zbieraczy data nie stanowi o wartości. Ważny jest temat, autor, artyzm i nakład.

n Jest też Pan fotografikiem…

- Fotografikiem amatorem. Nigdy nie miałem do czynienia z nauką o fotografii, po prostu robię to, co lubię. I może nie nauczyłem się jeszcze techniki, ale nauczyłem się już smaku. Wiem już jak podejść i ująć.

n Jak wiele ma Pan w domu wyróżnień typu Przaśnik?

- Jest to pierwsza i jedyna, a może i ostatnia, nagroda. Doceniam ją bardzo, ale moim działaniom myślenie o nagrodach nigdy nie towarzyszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki