Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa śmigłowca Straży Granicznej. Załoga nie miała szans na przeżycie (wideo, zdjęcia)

(bisu, kmg, jan) / Gazeta Współczesna
Śmigłowiec spadł na łąkę po stronie białoruskiej
Śmigłowiec spadł na łąkę po stronie białoruskiej Fot. Straż Graniczna
Wyczółki: Śmigłowiec roztrzaskał się za ścianą drzew na polu, gdzie leżało zrolowane zboże. Po śladach widać, że pilot próbował schodzić awaryjnie.

Katastrofa śmigłowca

- Pojazd lotniczy był całkowicie roztrzaskany - powiedział podczas konferencji w Czeremsze podsekretarz stanu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Adam Rapacki.

Minister Rapacki wraz z komendantem głównym straży granicznej dziś rano zostali wpuszczeni na miejsce tragedii. Jak mówili, śmigłowiec roztrzaskał się za ściną drzew na polu, gdzie leżało zrolowane zboże. Po śladach widać było, że pilot próbował schodzić awaryjnie. Na ziemi pozostał metrowy lej, a zaraz za nim widać ślady, które wskazują na to, że śmigłowiec przetoczył się i roztrzaskał. Nie było wybuchu ani pożaru. Dlatego stronie białoruskiej ne udało się odnaleźć wraku podczas poszukiwań.

Udało się to dopiero nad ranem, gdy po stronie polskiej nasi pogranicznicy wyczuli zapach paliwa lotniczego. Białorusini wpuścili do siebie przedstawicieli Straży Granicznej oraz lekarza, który stwierdził zgon całej załogi.

Śmigłowcem leciał doświadczony 49-letni pilot oraz jego załoganci - 34 i 35-letni operator i nawigator. Wszyscy byli mieszkańcami Białegostoku. Lecieli nową maszyną, śmigłowiec został bowiem wyprodukowany w 2006 roku.

Na miejscu tragedii pracuje już białoruski prokurator oraz komisja, która ma zbadać przyczyny tragedii. Taka sama komisja została powołana po stronie polskiej. Mają one ze sobą współpracować. Jak zapewnił wojewoda podlaski Maciej Żywno, strona białoruska jest bardzo otwarta i pomocna.

Na razie nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy. Nie wiadomo też, dlaczego nie był słyszany sygnał radiostacji ratowniczej, która znajdowała się na pokładzie śmigłowca.

Wczoraj o godzinie 17.30 pilot maszyny nawiązał ostatni kontakt z jednostką w Czeremsze. O godzinie 17.54 śmigłowiec był słyszany przez jednego z mieszkańców w Klukowiczach. Zgłosił on służbom mundurowym, że dźwięk silnika maszyny nagle zamilkł.

O godzinie 18 jednostki ratunkowe przystąpiły do poszukiwań. Przeszukano Klukowicze i okolice w promieniu 500 metrów. Następnie poszukiwano śmigłowca między Klukowiczami, Tokarami i miejscowością Wilanowo. O pomoc poproszono również stronę białoruską. Tamtejsze służby na długości jednego kilometra przeszukały swoje tereny przygraniczne. Łącznie w poszukiwaniach udział wzięło 200 osób z policji, straży pożarnej, straży granicznej, wojska.

Źródło: Gazeta Współczesna Załoga rozbitego śmigłowca nie miała szans na przeżycie (nowe fakty, zdjęcia, wideo)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki