Energa Maraton Solidarności, w którym ostrowski geodeta nie miał jeszcze okazji uczestniczyć, odbywa się co roku dla uczczenia ofiar wydarzeń grudniowych z 1970 roku. Była to już XVI edycja imprezy. Trasa biegu wiodła od Gdyni przez Sopot aż po Gdańsk.
- Nie mogę pochwalić się dobrym czasem, ale warunki były takie, że nikt nie mógł walczyć o dobry wynik - mówił po powrocie z Trójmiasta Jerzy Stępczyński. - W Gdańsku było piekiełko. Nie biegałem jeszcze maratonu w takich warunkach. Asfalt pod nogami dosłownie się rozpuszczał. Na szczęście strażacy polewali nas wodą w trakcie biegu, co przynajmniej odrobinę cuciło organizm. W tej sytuacji liczyło się przede wszystkim dotarcie do mety. Na ponad 600 uczestników biegu ok. 120 osób zeszło z trasy. Kilku moich znajomych w tym dniu startowało na krótszych dystansach i niestety kilku z nich również nie dotarło do mety, dlatego cieszę się, że udało mi się wytrwać do końca. Na drugi dzień dla rozbiegania pokonałem jeszcze 14 km biegnąc plażą z Gdyni na sopockie molo i z powrotem. Po takim weekendzie wróciłem do pracy w świetnej formie i przede wszystkim doskonale zrelaksowany - dodał maratończyk.
Jerzy Stępczyński dotarł na metę na 392 miejscu, a w swojej kategorii wiekowej uplasował się na 20 pozycji. Dystans 42,195 km pokonał w czasie 5 godzin 4 minut i 49 sekund.
- Teraz będę przygotowywał się już do Maratonu Warszawskiego - mówi biegacz. - Odbędzie się on wczesną jesienią i warunki atmosferyczne powinny być tam już znacznie korzystniejsze, dlatego zamierzam wtedy walczyć już o dobry czas, a nie tylko dotarcie do mety - snuje plany Stępczyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?