Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja się powieszę!

sxc.hu
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne sxc.hu
Pewien chłopiec na szkolnej wycieczce mówił kolegom, że się powiesi! Dzieci wróciły z wycieczki roztrzęsione - powiadomił nas zdenerwowany mężczyzna, który przedstawił się jako rodzic

- To poważna sprawa, o takich trzeba mówić głośno - uważa mężczyzna.
Pojechaliśmy do wskazanej przez naszego rozmówcę szkoły - podstawówki w Nurze, w powiecie ostrowskim.
- Ta informacja jest przejaskrawiona - twierdzi dyrektor Mirosław Truszkowski. - Faktycznie, chłopiec tak powiedział, ale zapewniam, że nic nie groziło ani jemu, ani innym uczestnikom wycieczki. To był żart. Głupi, ale jednak żart. Pokłócił się z kolegami i w przypływie złości powiedział, co mu ślina na język przyniosła. Dzieci mówią różne rzeczy. A ten uczeń znany jest w szkole z tego, że czasem rzuca uwagi, typu: naślę na ciebie mafię. Przykro mi, że zaniepokojony rodzic nie przyszedł do mnie albo do wychowawczyni czy kierowniczki wycieczki. O tym, że jest jakiś problem, dowiaduję się od dziennikarza - dodał. I zaprosił na spotkanie z dwiema nauczycielkami, które opiekowały się młodzieżą podczas tej wycieczki, która odbyła się w połowie maja (kierowniczki wyprawy nie było już w szkole, skończyła lekcje - red.). Obie były zaskoczone uwagami rodzica.

Nauczyciele: to burza w szklance wody

- Tam się naprawdę nic strasznego nie wydarzyło - relacjonowała nauczycielka, która interweniowała po wypowiedzi chłopca. - Od razu rozmawiałam z Jackiem (imię chłopca zmienione - red.) i jego kolegami z pokoju. Wszystko zostało wyjaśnione.
Nauczycielki dodają, że obserwowały później dzieci i nie dostrzegły żadnych niepokojących reakcji, będących następstwem tego zdarzenia.
- Jak dojechaliśmy do domu, pytaliśmy dzieci, jak oceniają wycieczkę. Wszystkie były zadowolone, rodzice także. Żegnaliśmy się uśmiechami. Potem też jeszcze dzieliliśmy się wrażeniami i wszystko było w porządku. A tu proszę, ktoś po trzech tygodniach robi aferę. I to z niczego - zaznacza kobieta.

Okrutne słowa

Na korytarzu spotykamy wychowawczynię chłopca. Nie jest zdziwiona, że Jacek użył takiego sformułowania. Potwierdza, że chłopcu wyrywają się czasem nietypowe dla dzieci w jego wieku słowa.
- Ale to dobry dzieciak. Trochę nadpobudliwy, ale w sumie nie sprawia kłopotów - podkreśla.
Kiedy czekałam na dyrektora, przed szkołą, na skwerze, przerwę spędzało kilkunastu chłopców. Okazało się, że to Jacek i jego rówieśnicy. Obserwowałam ich zachowanie przez kilka minut. Wygłupiali się, jak to dzieci w tym wieku. Jacek nie był ani kozłem ofiarnym, ani przywódcą. Ot, dzieciak w grupie. Jedna z nauczycielek przez cały czas miała zresztą na nich oko (choć oni nie zdawali sobie z tego sprawy, w po_płoch wpadli za to - i w mgnieniu oka uspokoili się - gdy zobaczyli… nadjeżdżający samochód dyrektora).
W czwartek, 6 czerwca, czyli dzień po mojej wizycie w Nurze, odbyło sie spotkanie nauczycieli z rodzicami dzieci, które były na wycieczce.
- Rodzice byli zaskoczeni, że media zajęły się wycieczką. Niektórzy byli zbulwersowani, inni zszokowani - powiedział nam w piątek dyrektor Truszkowski. - Nawet jeszcze podczas tego zebrania dziękowali za wycieczkę, podkreślali, że na podstawie relacji dzieci, było bardzo fajnie.
Dyrektor podkreślił też, że nauczyciele są w kontakcie z rodzicami Jacka - od początku jego nauki w szkole.
- To impulsywny chłopiec, pewnie stąd takie a nie inne jego reakcje. Gdybyśmy go nie znali, pewnie przerazilibyśmy się jego słowami. Ale znamy go doskonale, dlatego byliśmy pewni, że to puste słowa - zaznaaczył dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki