Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatum niszczy życie rodziny Gadomskich (zdjęcia)

(iwa)
Fot. sxc.hu
Seria nieszczęść od lat niszczy życie rodziny z Łysych: śmierć najstarszej córki, tragiczny wypadek drugiej, kalectwo głowy rodziny, pożar JBB i teraz pożar domu rodzinnego...

Pogorzelisko w Łysych

O pożarze, który pozbawił ich domu już informowaliśmy. Niewielki, drewniany dom w Łysych, w którym mieszkali Alicja i Marian Gadomscy ze swoją najmłodszą córką, 26-letnią Anną, momentalnie stanął w ogniu. Spłonął doszczętnie 8 marca. Doszło do zwarcia instalacji elektrycznej. To kolejne, z serii nieszczęść, które spotkały tę rodzinę.

W maju ubiegłego roku Gadomscy wyremontowali swój domek. Odnowili dwa pokoje. Kupili nowe meble. Wszystko miało się dobrze ułożyć.

- Córka wzięła na remont 30 tysięcy złotych kredytu, a my 10 tysięcy żeby jej pomóc - opowiadają. - Już się cieszyliśmy. Instalacja elektryczna była wymieniona na nową. Mieliśmy nowe okna. Kupiliśmy piecyk kominkowy. Dwa pokoje były wyszykowane. Były dwa telewizory, lodówka, zamrażarka, nowe okna. Mieliśmy sobie stopniowo zagospodarowywać. Córka miała laptopa. Kupiła go na raty. Spalił się i on… A ona ma jeszcze do spłaty pięć rat.

Gadomscy wierzyli, że ich los w końcu odmieni się na lepsze, że starczy już nieszczęść, które na nich tak często spadały.

Zaczęło się w 1974 roku, kiedy zmarła najstarsza z piątki ich dzieci.
- Miała dwa i pół roku. Poparzyła się. Człowiek nie dopilnował... - opowiada ze smutkiem pani Alicja.

Jakby tego było mało, dwanaście lat temu pan Marian przestał widzieć. Kobieta zrezygnowała z pracy, by opiekować się mężem. Tak jest do dzisiaj. By dostać emeryturę kobiecie brakuje dwóch lat stażu pracy.

Jej mąż ma sprawne tylko jedno oko i to zaledwie w czterech procentach... Nie porusza się sprawnie. Jest rencistą pierwszej grupy. Rodzina utrzymuje się z jego renty i z pensji ich córki, Ani. Ale i z nią niedawno było kiepsko.

- Dwa lata temu, we wrześniu córka miała wypadek - opowiada pani Alicja. - Jechała rowerem do pracy. I samochód na nią najechał. 24 godziny była nieprzytomna. Lekarze nie wiedzieli, czy z tego wyjdzie. Miała krwiaka na mózgu, pękniętą czaszkę, kręgi szyjne. Na szczęście wyzdrowiała. Nie ma śladu po krwiaku. Ale pół roku była na zwolnieniu. Wróciła do pracy, do JBB. Kilka dni nie minęło i... zakład się spalił. I znowu pół roku na zwolnieniu. Dwa miesiące brała zasiłek. Na szczęście pamiętali o niej i wzięli ją z powrotem do pracy. I teraz ten pożar domu...
- Nic nie uratowaliśmy. No nic, kompletnie, zero - pan Marian przeciera łzy.

Przeczytaj cały artykuł w najnowszym wydaniu papierowym Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki