Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwóch dyrektorów i Jehowa

JarosŁaw Zaradkiewicz
Krzysztof Kozon na dowód swojej aktywnej działalności pokazuje prowadzoną kronikę wydarzeń
Krzysztof Kozon na dowód swojej aktywnej działalności pokazuje prowadzoną kronikę wydarzeń J. Zaradkiewicz
Od pół roku trwały rozmowy między burmistrzem Myszyńca a Krzysztofem Kozonem o jego odejściu ze stanowiska dyrektora Myszynieckiego Ośrodka Kultury Sportu i Rekreacji. Kiedy okazało się, że dyrektor nie zamierza sam zrezygnować, burmistrz rozwiązał z Kozonem umowę o pracę, wypominając mu grzeszki z dwuletniego dyrektorowania w ośrodku.

Krzysztof Kozon uważa, że zarzuty przedstawione w wypowiedzeniu umowy o pracę są wyssane z palca. - To nie są powody wyssane z palca - ripostuje Bogdan Glinka, burmistrz Myszyńca. - To są konkretne rzeczy, które być może komuś mogą się wydawać mało istotnymi rzeczami, dla mnie jednak są istotne - podkreśla burmistrz. Dyrektor uważa, że został odwołany przez krążącą po Myszyńcu plotkę o tym, że jest on Świadkiem Jehowy.
Dodatkowego smaku sytuacji dodaje fakt, że burmistrz Glinka, który podkreśla, że chce, by jego miasto było transparentne i przystąpił do programu "Przejrzysta Polska" ma w swoim urzędzie dwóch dyrektorów tego samego MOKSiR-u: Barbarę Brzóskę na urlopie wychowawczym i Krzysztofa Kozona z wypowiedzeniem.

Zarzutów bez liku

Przeglądając listę zarzutów stawianych Krzysztofowi Kozonowi można dojść do wniosku, że ośrodek kultury w Myszyńcu funkcjonuje bardzo źle.
- To co burmistrz napisał mi w wypowiedzeniu umowy o pracę godzi w dobre imię wszystkich pracowników MOKSiR-u. Jeżeli było tak źle, to dlaczego przez dwa lata burmistrz nie reagował? - dziwi się Krzysztof Kozon. Bogdan Glinka wyjaśnia, że prawie co miesiąc musiał przywoływać do porządku niesfornego dyrektora.
Wśród powodów odwołania jest nieorganizowanie zabaw przy muzyce kurpiowskiej i biesiadnej, niedziałanie młodzieżowego zespołu folklorystycznego oraz brak dostępu do ośrodka w godzinach 16.00-20.00. Zdaniem burmistrza, Krzysztof Kozon jest osobą ulegającą emocjom i niepotrafiącą współpracować z innymi jednostkami gminy. Tak powiedział w rozmowie z nami.
Zarzuty dotyczą utrudniania organizacji obchodów Dnia Edukacji Narodowej, nieudostępnienia sali dla Ochotniczej Straży Pożarnej na obchody święta, a także nieudzielenia naszej redakcji informacji, dotyczącej działalności MOKSiR-u.
Krzysztof Kozon z rezygnacją w głosie rozmawia o podanych przez burmistrza przykładach nierelizowania oferty konkursowej.
- Jak w każdej pracy dochodzi do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca, ale burmistrz odgrzał zarzuty sprzed lat, dotyczące spraw lub sytuacji, które zostały rozwiązane. Tutaj się odnalazłem, poświęciłem się pracy w ośrodku, zdarzało się, że nawet w nim spałem - mówi Krzysztof Kozon, pakując kuchenkę gazową, którą przywiózł do pracy. - Zabiorę też swoje akwarium, bo głupio, żeby zostało - dodaje po chwili w rozmowie.
Agnieszka Bastek, pracująca w myszynieckim MOKSiR-ze pokazuje w swoim telefonie zdjęcia, na których dyrektor osobiście maluje ściany w ośrodku kultury. - Traktowałem ten budynek jak drugi dom, udało mi się doprowadzić go do wyglądu przypominającego ośrodek kultury - mówi Kozon.

Kurpiowszczyzna niezgody

Myszyniec folklorem stoi. W ubiegłym roku po Miodobraniu, MOKSiR odebrał certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej, przez którą Miodobranie zostało uznane za Turystyczny Produkt Roku 2004. Doceniając organizatorskie zdolności Kozona, burmistrz Glinka uważa jednak, że źle działa zespół folklorystyczny.
- Kilka tygodni temu pan burmistrz robił sobie zdjęcie z zespołem "Nasza Kurpiowszczyzna", a teraz napisał, że go nie ma - mówi dyrektor.
- Zespół w chwili obecnej jest bardzo niewielki i to miałem na myśli, formułując zarzuty dotyczące zespołu. Nie ma w MOKSiR-ze wielopokoleniowego zespołu, który by nie tylko śpiewał, ale też tańczył i uczestniczył w występach folklorystycznych - zauważa Glinka, dodając, że gdy on należał do zespołu, działał on dużo prężniej. Za chwilę jednak dodaje, że wraz z żoną chodzili na próby "Kurpiowszczyzny", ale tego zaprzestali. Burmistrz nie mówi dlaczego. Być może powodem był instruktor prowadzący zespół, a właściwie jego słabość do mocnych trunków.
- Latem nowy zespół folklorystyczny liczył sobie już kilkanaście osób, co widać na zdjęciach z imprez, ale okazało się, że część musiała zrezygnować pod naciskiem pewnej osoby. Burmistrz wie kto to jest i nie wiadomo czemu twierdzi, że to wina Kozona - mówi dyrektor. - Decyzja o zwolnieniu instruktora była wówczas konsultowana z panem burmistrzem - dodaje Kozon.
- Byłem informowany o sytuacji w zespole i przyjąłem argumenty dyrektora dotyczące zwolnienia instruktora - wyjaśnia burmistrz.
Instruktor został zwolniony za picie alkoholu. Od tamtej pory nie udało się utworzyć bezalkoholowego zespołu folklorystycznego.
Krzysztof Kozon na dowód istnienia zespołu otwiera kronikę, w której są nie tylko zdjęcia z występów "Naszej Kurpiowszczyzny", ale też z innych imprez organizowanych za czasów jego dyrektorowania.
Przyznaje, że w ceniącym tradycje mieście może razić jego nowoczesne podejście do muzyki, mieszanie folku z elementami muzyki popularnej czy rocka, bo sam gra w zespole muzycznym. Za jego czasów artyści skupieni wokół MOKSiR-u wydali siedem płyt. Wszystkie Kozon nagrywał na własnym komputerze za własne pieniądze.
- Pan dyrektor Kozon jest dobrym gospodarzem, jeżeli chodzi o finanse. Dobrze gospodarował wydawanymi pieniędzmi - przyznaje burmistrz, który odwołał Kozona i dodaje, że z Krzyśkiem zna się od wielu lat i sądził, że poradzi sobie na stanowisku dyrektora, natomiast w trakcie jego piastowania zaczęły pojawiać się problemy, bo dom kultury musi być otwarty dla innych, a nie zawsze tak było.
Burmistrz Glinka mówi, że Krzysztof Kozon jest osobą kontrowersyjną przez to, że jest impulsywny i daje ponosić się emocjom.
- Nie raz prosiłem go, aby panował nad emocjami i ważył to co mówi i pisze - wyjaśnia burmistrz wspominając o komentarzu, który dyrektor MOKSiR-u zamieścił na naszej stronie internetowej www. to. com. pl, pod artykułem o poręczeniu za byłego burmistrza Andrzeja N., kiedy przebywał on w areszcie, przez byłego proboszcza. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, abym ja lub moi dyrektorzy mieli w taki sposób komentować posunięcia proboszcza lub innych osób publicznych. My mamy służyć wszystkim ludziom i nie powinniśmy poddawać się emocjom. Powinniśmy trzymać pewien poziom. Dyrektor miejskiej jednostki musi zachowywać się kulturalnie, zwłaszcza gdy jest dyrektorem ośrodka kultury - uważa Bogdan Glinka.

Świadek zwany badaczem

Krzysztof Kozon uważa, że prawdziwe powody jego odwołania są pozamerytoryczne: - Od pewnego czasu po Myszyńcu krąży plotka, jakobym miał być Świadkiem Jehowy. Tymczasem nie należę do tej organizacji, chociaż nie zaprzeczam, że znam i szanuję ludzi, którzy do niej należą - wykłada kawę na ławę Krzysztof Kozon. - Docierały do mnie słuchy, że gdybym był np. dyrektorem zakładu gospodarki komunalnej to by nie było problemu, ale z taką opinią nie mogę pracować z dziećmi, bo rodzice boją się je posyłać na zajęcia do MOKSiR-u. O mnie mówi się, że jestem inny - twierdzi Kozon. Dyrektor dodaje, że teraz na zajęcia prowadzone w ośrodku kultury uczęszcza rekordowa liczba dzieci i, że zastrzeżenia do jego poglądów docierały do niego zawsze z drugiej ręki. Nie mówi wprost, że właśnie z ust burmistrza.
- Burmistrz wzywał mnie czasami i mówił, że ktoś skarżył się na moją pracę. Prosiłem więc o podanie kto lub skonfrontowanie mnie z tą osobą, ale burmistrz nigdy nie chciał tego zrobić - przyznaje dyrektor. Podobnie było z plotkami dotyczącymi przynależności Krzysztofa Kozona do ruchów religijnych.
Burmistrz Glinka nie mówi jednoznacznie, że sprawa wyznania Krzysztofa Kozona nie miała wpływu na zwolnienie go z pracy.
- Jakiś wpływ mogło mieć to, że mówi się, że dyrektor Kozon jest Badaczem Pisma Świętego, bo może to mieć wpływ na jego współpracę z innymi środowiskami czy też rodzicami. Gdyby był to człowiek niekontrowersyjny, który potrafi rozmawiać i dogadywać się z ludźmi, to nie byłoby o czym mówić - stwierdza burmistrz.
Ksiądz proboszcz Zbigniew Jaroszewski przyznaje, że w rozmowach z wiernymi podczas kolędy docierały do niego sygnały o obecności Świadków Jehowy w parafii, jednak nigdy w kontekście dyrektora ośrodka kultury.
- Wiem, że kilka rodzin z Dąbrów czy Zalesia należy do Świadków oraz, że ich działalność na terenie parafii w ostatnim czasie się dynamizuje - powiedział nam ksiądz proboszcz.

Dyrektorów dwóch

Poprzednim dyrektorem MOKSiR-u była Barbara Brzóska. Jednak stwierdzenie, że była jest mocno wątpliwe. Powiedziała nam ona, że obecnie jako dyrektor MOKSiR-u przebywa do maja 2006 roku na urlopie wychowawczym i nikt jej z tego stanowiska nie odwołał.
- Pani Brzóska została zatrudniona na stanowisko dyrektora MOKSiR-u na podstawie powołania i zgodnie z kodeksem pracy może być w każdym czasie niezwłocznie odwołana ze stanowiska i nie może na drodze sądowej kwestionować samego faktu odwołania - powiedział nam sekretarz Myszyńca Sławomir Kamiński. Natomiast z Krzysztofem Kozonem burmistrz Myszyńca zawarł umowę o pracę na czas nieokreślony.
- Wiedziałem wtedy o możliwości powołania, ale zdecydowałem się na zawarcie umowy o pracę - powiedział nam burmistrz.
Małgorzata Wilemska, okręgowy inspektor pracy w Ostrołęce wyjaśniła nam, że sposobem na zastąpienie pracownika przebywającego na urlopie wychowawczym bądź urlopie bezpłatnym, może być zawarcie umowy o pracę na czas określony, bądź umowy na zastępstwo. Krzysztof Kozon był zatrudniony na czas nieokreślony.

Kozon ma zwolnić gabinet w MOKSiR-ze 31 marca. Od wręczonego mu wypowiedzenia odwołał się 15 lutego do sądu pracy. - Co będę robił jak odejdę? Wrócę uczyć do szkoły, jeśli będą chcieli w niej dziwaka - konstatuje Krzysztof Kozon.
Burmistrz Bogdan Glinka zapowiedział, że na przełomie lutego i marca rozpisze konkurs na dyrektora MOKSiR-u. Nie widzi jednak możliwości współpracy ani z Kozonem ani z Brzóską. Jeśli zgłoszą się tylko oni, to wybór będzie żaden.
Komentuje Krzysztof Kozon, odwołany dyrektor Myszynieckiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji: - Jeżeli jestem o to pytany, odpowiem, że jestem Wolnym Badaczem Pisma Świętego, lecz to wyznanie nie jest sektą. Poza tym również nie jest to odłam Świadków. To, że nie powiedziałem, że jestem Badaczem nie jest brakiem odwagi lecz właśnie dowodem, że nie obnoszę się z tym. Oczywiście, że jestem ochrzczony ale w wierze tej samej, co Pan Jezus, czyli chrześcijańskiej. Co do pracy na rzecz Świadków, to powiem tyle, że nie jestem u nich zatrudniony, więc jak mogę pracować na ich rzecz. Zaskakuje mnie sposób w jaki podchodzi się do spraw mojego wyznania. Jest ono oparte wyłącznie na Słowie Bożym, czyli Biblii, którą wszyscy znają. Panem naszego Kościoła jest Jezus a sekt, jak mi wiadomo jakiś człowiek. Jeśli ktoś uważa, że Biblia jest nauką sekty, to więcej nie mam na ten temat do powiedzenia. Uważam, że o mnie świadczy tylko i wyłącznie moje postępowanie i na jego podstawie można wysnuć wniosek jakim jestem człowiekiem. W moim przekonaniu istnieje jeden Bóg, który ma na imię Jahwe i który jest Bogiem wszystkich wierzących w Niego, chociaż różnie jest nazywany. Ktoś, kto obrzuca drugiego człowieka pomówieniami, powinien się zastanowić komu służy, bo nauka Chrystusa jest całkiem inna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki