Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dłużnicy do roboty

jaz
Lech Gadomski, prezes „Jubilatki”
Lech Gadomski, prezes „Jubilatki” J. Zaradkiewicz
Przed rokiem Honorat Szczepkowski, były prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Jubilatka", skarżył się na spółdzielców, którzy zalegali z opłatami za czynsz i spóźniali się ze spłacaniem kredytu. - Niepłacenie przez lokatorów czynszu i kredytu stanowi zagrożenie dla spółdzielni, ponieważ może ona stracić płynność finansową - mówił Szczepkowski (TO 35/2003)

Były prezes pozywał spółdzielców do sądów, udostępniał listy dłużników oraz groził zesłaniem do mieszkania socjalnego. Przed rokiem spółdzielcy byli winni "Jubilatce" blisko milion złotych, jednak kwota ta dotyczyła nawet tych, którzy z płatnością zalegali tylko jeden dzień. Obecnie zadłużenie tych, którzy zalegają z płaceniem czynszu więcej niż trzy miesiące, wynosi niecałe pół miliona. Od początku tego roku dług spółdzielców wobec "Jubilatki" zmalał o 117 tys. zł.
O tym jak sobie radzi z dłużnikami-spółdzielcami, rozmawiamy z prezesem "Jubilatki" Lechem Gadomskim, który rządzi spółdzielnią od zeszłego roku. Wcześniej był komendantem Straży Miejskiej.
Spółdzielcy wystraszyli się prezesa z doświadczeniem w Straży Miejskiej i policji, i zaczęli płacić?

- Nie, chyba nie. Po prostu do dłużników podszedłem po ludzku. Zamiast straszyć sądami i komornikiem, zacząłem z ludźmi rozmawiać. Do każdego dłużnika podchodzimy indywidualnie, rozmawiamy, zawieramy ugody. Gdy kogoś się najpierw straszy i od razu żąda spłaty całej kwoty, trudno spodziewać się efektów. A jak się mówi, niech płaci tyle, ile może, byle nie kumulować długu, to ludzie zaczynają spłacać. Za poprzedniego zarządu dochodziło do absurdalnego księgowania wpłat. Podczas gdy lokatorzy wpłacali należności za bieżący czynsz, księgowano te wpłaty na konto zaległości kredytowych. W ten sposób ludzie wpadali w spiralę zadłużenia. Zarząd pozbawiał ich praw spółdzielczych, co Sąd Najwyższy jednym ze swoich wyroków uznał za niezgodnie z prawem. Wykładnia sądu mówi, że nie można pozbawiać członków praw spółdzielczych za niespłacanie kredytu, którego warunki się zmieniły. W efekcie spółdzielnia przegrywała kolejne procesy sądowe. Nowy zarząd wycofał kilkanaście podobnych pozwów z sądu. Ludzi, którzy są zadłużeni, nie można straszyć komornikiem i obciążać dodatkowymi kosztami egzekucyjnymi, bo to do niczego nie prowadzi. Ich zadłużenie narasta i staje się mniej realne do spłacenia. Trzeba z nimi rozmawiać, później gdy spotkam ich na ulicy, nie uciekają na drugą stronę, tylko mówią, że mają ciężko, ale właśnie zmniejszyli zadłużenie o 100 czy kilkaset złotych. Czasami postępowanie eksmisyjne byłoby po prostu niemożliwe, bo w ciągu ostatnich lat przenoszono ludzi z mieszkań do mieszkań, nie regulując spraw związanych z tytułem prawnym do lokalu, więc jak miałbym eksmitować kogoś z lokalu w, którym on w świetle prawa nie mieszka?

Czyli obecny zarząd zmienił politykę wobec dłużników?

- Jeśli lokatorzy zalegają nam z płatnościami, to wiem, że zazwyczaj nie z własnej winy. Często nie płacą im zakłady pracy, wielu jest bezrobotnych albo korzysta z pomocy społecznej. Jeśli ktoś z nami rozmawia i chce spłacać dług, to nie widzę powodów, by się z nim włóczyć po sądach. Zwłaszcza że wszyscy, bez względu czy ja jestem prezesem, czy Kowalski członkiem, to za spółdzielnię odpowiadamy solidarnie. Więc lepiej, byśmy dogadali się ze sobą, a nie obciążali się jeszcze kosztami sądowymi, komorniczymi, egzekucyjnymi. Na tym polega spółdzielczość, by wspólnie szukać rozwiązań trudnych kwestii.

W jaki sposób udało się zmniejszyć zadłużenie członków wobec spółdzielni?

- Wprowadziliśmy odpracowywanie długów przez spółdzielców. Zamiast zatrudniać zewnętrzne firmy, zatrudniamy naszych członków. W ten sposób m.in. wymienialiśmy drzwi, nasi spółdzielcy spisują też stan wodomierzy, za co do tej pory płaciliśmy wodociągom. Teraz budujemy boksy garażowe na ul. Mickiewicza, gdzie wszystkie prace, łącznie z nadzorem budowlanym, wykonywane są przez zadłużonych spółdzielców.

A co robi Pan z tymi, którzy jednak nie chcą płacić?

- Obecnie mamy listę 120 spółdzielców, których sprawy przekazujemy współpracującej z nami na co dzień kancelarii prawnej. Mam nadzieję, że z nimi też dojdziemy do ugody.

Co jednak w sytuacji, gdy ktoś nie chce rozmawiać i nie chce płacić? Kiedy spółdzielnia decyduje się na wykluczenie członka, postępowanie egzekucyjne i w efekcie eksmisję?

- Eksmisja jest ostatecznością. Do tej pory mamy trzy wyroki, żadnego jednak nie wykonaliśmy, bo lokatorzy spłacają zadłużenie. Jednak ci, którzy notorycznie nie płacą, nie mogą czuć się bezkarni, bo spółdzielnia to wspólnota, więc gdy jedni nie płacą, inni muszą ich kredytować.

Jeśli dokona Pan eksmisji, będzie pan musiał zapewnić mieszkania socjalne...

- Nie ja, ale miasto. Jeśli miasto nie będzie nam w stanie zapewnić mieszkań dla wyeksmitowanych, to będzie musiało nam płacić odszkodowania, a to będzie kosztować.

Mówi Pan o kreatywnym księgowaniu wpłat przez poprzedni zarząd, o tym, że w kilku przypadkach nieuregulowane były kwestie prawa najmu lokalu. Czy Pan, zarząd, rada nadzorcza nie zamierzaliście, widząc to wszystko, skierować zawiadomienia do prokuratury o niegospodarność poprzedniego zarządu?

- W tej chwili trwa ocena sprawozdania finansowego za 2003 r. Dopóki się ona nie zakończy, nie będę się wypowiadał. Były prezes - z tego co mi wiadomo - ma zatrzymaną wypłatę trzynastki za ubiegły rok.

Rozmawiał Jarosław Zaradkiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki