Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Łukaszewski: Przypowieść o wolności i Wielkim Bracie

Dariusz Łukaszewski
Odwiedzałem przed laty Białoruś, prowincjonalną, okupowaną przez Związek Sowiecki. Imperium naszpikowane pomnikami Lenina i Dzierżyńskiego, kołchozami i wszędobylską milicją, wysokimi murami więzień oraz muzeami ateizmu, przypominało Goliata.

Próbowałem zwiedzać. Nie było to łatwe. Obowiązywały przepustki, adnotacje, pieczątki i stemple. Wojna polsko-jaruzelska stanowiła ważne odniesienie. Ksiądz Tischner upowszechnił właśnie termin homo sovieticus. To było wspólne imperium. Paskudne aksjomaty: nie wychylać się, nieszczęścia przypisywać obcym, nie ufać nikomu, nikomu nie wierzyć, pracować niechlujnie, powielać megalomańskie pomysły władzy, powtarzać, że jesteśmy pępkiem świata, żonglować półprawdami, bredzić o wyższości komunizmu.

Tworzył się odrębny gatunek człowieka. Właśnie, homo sovieticus. Żądny dóbr. Uniżony wobec władzy i wściekły na władzę, która coś tam rzucała, czasami tłukła pałą, decydowała, mówiła jak żyć. Władysław Bartoszewski powtarzał, że warto być przyzwoitym, chociaż przyzwoitość sama w sobie się nie opłaca. Tak, to była bezpieczna przystań dla drobnych kombinatorów, złodziejaszków, konformistów, tchórzy, intelektualnych kuglarzy, duchowych barbarzyńców. Paźniewski pisał o zapachu kartoflanki, atmosferze taniego baru. Mocno odczuwałem tę miałkość.

Co było lekarstwem na tamten stan? Marzenia. Rozmawialiśmy z przyjaciółmi o ideach, sojuszu północnoatlantyckim, tolerancji, swobodnym podróżowaniu, edukacji, książkach. Szczerze nie znosiliśmy sowieckiego imperium. Pragnęliśmy wolności, której nie daje żadna ideologia, żadna, miękka, czy twarda, odmiana autorytaryzmu. To Margaret Thatcher stawała się naszym guru, gdy przypominała uparcie, że rząd nie ma własnych pieniędzy, zaś bogactwo pochodzi z pracy, mnoży się wówczas, gdy wolni obywatele uznają pracę za wspólnotowy fundament.

Minęło wiele lat od młodzieńczych harców z rzeczywistością. Białoruś nadal pozostaje przestrzenią niejasną, zawieszoną pomiędzy schizofrenicznym watażką a niewielką grupką dysydentów, która ma odwagę marzyć. Może dlatego nie wyobrażam sobie Polski dryfującej poza Unią Europejską. Wielki Brat nie umarł. Czeka cierpliwie. Nie miejmy złudzeń, szczególnie teraz, gdy kakofonia zastępuje proste prawdy Bartoszewskiego, Thatcher, Paźniewskiego.

Dariusz Łukaszewski - samorządowiec, nauczyciel, poeta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki