Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciepłe futro i buda to za mało

Jarosław Sender
Zimą psy ze schroniska w Kruszwie potrzebują więcej jedzenia, żeby nie marznąć

Każdy dzień w schronisku przynosi niespodzianki. Przy 350 psach i 10 kotach to normalne. Niedawno do rąk Wiesławy i Wojciecha Rykowskich oraz Piotra Skrzecza trafiła nowa partia suk ze szczeniakami. Niektóre z nich zostały zgłoszone przez ludzi, zmartwionych losem bezdomnych mam. Uratowano im życie, ale czy znajdą nowe domy?

- Przywiązujemy się do nich, nadajemy im imiona - mówi Wiesława Rykowska. - Ostatnio na kolejne litery alfabetu, zmieniane co miesiąc. Nie wolno nam ich tu gromadzić, powinniśmy je tylko przechować, podleczyć, jeśli trzeba, następnie przekazać w dobre ręce.

Adopcja to najlepsza forma pomocy, jakiej można udzielić zwierzakom ze schroniska w Kruszewie. Takie psy mogą dać dużo radości. Wierzy w to mieszkanka Myszyńca, która zadzwoniła do redakcji, żeby opowiedzieć o odejściu swojego ulubieńca.

- Bardzo po nim płakaliśmy, był z nami 17 lat - powiedziała. - Jednak nie to jest teraz ważne. Mamy dom z dużą działką, chcemy, żeby był z nami pies, koniecznie ze schroniska. Jak tylko poprawi się pogoda, jedziemy do Kruszewa. Niech nam tam wybiorą suczkę.

Poza adopcją, czyli zabraniem psa do domu, podopiecznym schroniska można pomóc na wiele sposobów. Zimą przydaje się sucha karma, bo trudno przygotować mokrą. Psy jedzą makaron, kasze, suche pieczywo lub inne "wypełniacze", parowane z resztkami mięsnymi. To szybko stygnie, zamarza. Sucha karma rozwiązuje problem, niestety, idzie jej bardzo dużo (psy jedzą więcej, żeby się ogrzewać). Druga sprawa to materiały budowlane. Schronisko wciąż się rozbudowuje, więc przydaje się każda rolka papy, deska, blachodachówka, gwoździe, siatka, sztachety. Dzięki pomocy ofiarodawców w zeszłym roku udało się m.in. postawić mini szpitalik, żeby odizolować psy chore od zdrowych. Obecnie powstaje szczenięcarnia. W schronisku przebywa nieomal 150 zwierząt więcej, niż planowano. Karmienie zajmuje ponad godzinę. Do tego dochodzi sprzątanie boksów, leczenie chorych psów, budowa boksów i bud.

Właściciele przestali wracać na noc do Ostrołęki. Najgorszy jest brak bieżącej wody, gdy ściśnie mróz. Kilkadziesiąt wiader dziennie trzeba wyciągać ze studni. Do tego dochodzi karmienie osieroconych szczeniąt, opieka nad wysterylizowanymi zwierzętami, którym trzeba doglądać ran. Sterylizacja jest konieczna, żeby psy i suki mogły razem przebywać.

Dzięki publikowaniu zdjęć psów w Tygodniku Ostrołęckim, udało się oddać w dobre ręce Didi, Gryzeldę, Balbinę, Szela, Luksa, Bezę i inne zwierzaki. Poza garstką emerytów i ulubieńców właścicieli schroniska, żadne zwierzę nie powinon tam zostać na stałe. Cały czas liczymy na Waszą pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki