Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chwilówką napytał sobie biedy

ilustr. TO
ilustr. TO
Marian potrzebował szybko gotówki. Pożyczył w parabanku 500 zł. Raz, drugi, trzeci… Spłacał regularnie. Do czasu. W ciągu roku, jak obliczył, ta pożyczka kosztowała go już ponad 1700 złotych!

Warunki umowy są czytelne

Postawienie zarzutu osiągnięcia korzyści majątkowej firmie, która udzieliła pożyczki Czytelnikowi jest raczej błędne. W sprawie nie został spełniony warunek wprowadzenia klienta w błąd lub wyzyskanie błędu. Zapewne Czytelnik należycie pojmował, że nie otrzymuje prezentu, ale pożyczkę, która z założenia podlega zwrotowi. Zwłaszcza że warunki umowy są krótkie i czytelne. Wprowadzenie innej osoby w błąd polega na wytworzeniu u niej błędnego przekonania o stanie rzeczy istotnym dla danej sprawy. Czy można mówić o błędnym przekonaniu, skoro klient zanim podpisał umowę mógł się z nią swobodnie zapoznać? Wykorzystanie cudzego błędu polega na ukryciu prawdziwej treści umowy i tym samym wysokości spłacanych rat. Podejrzenie o oszustwo pracownika Daiglob miałoby miejsce, gdyby ten nie pozwolił się zapoznać lub ukrył warunki umowy. Ponadto nie każde niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania jest przestępstwem oszustwa. Ma to miejsce gdy pracownik firmy ma zamiar doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia cudzym mieniem. Czyli w momencie zawierania pożyczki jest przekonany, że pożyczkobiorca nie ma świadomości na jaki produkt się decyduje. Sprawa przybrałaby zupełnie inny wymiar gdyby to Czytelnik udowodnił, że "wyłudzono" jego pieniądze i że pracownik Daiglob celowo i zamiarem bezpośrednim wprowadził klienta w błąd.
Michał Adamkowski, prawnik

W Polsce działa przynajmniej kilkadziesiąt parabanków i kilkaset firm pożyczkowych. Nie tylko nie podlegają nadzorowi bankowemu, ale nawet nie muszą się nigdzie rejestrować. I z roku na rok rosną w siłę. Obsługują już 3-4 mln Polaków. Według wyliczeń Prokuratury Generalnej, w 2012 roku 130 tysięcy Polaków "utopiło" w parabankach 2,1 mld zł.

Klientami parabanków są przede wszystkim ludzie, którzy mają problem z zaciągnięciem kredytu w banku. Kuszeni hasłami: szybko, tanio, profesjonalnie - biorą pieniądze, najczęściej nie czytając umów i nie zastanawiając się, co się stanie, jeśli w określonym terminie nie będą mieli na spłatę raty...

Potrzebowałem kasy na chwilę

W wakacje 2011 roku pan Marian (nazwisko do wiadomości redakcji) z Ostrołęki postanowił skorzystać z oferty firmy Daiglob. Firma ta udziela pożyczek - chwilówek. 30 sierpnia mężczyzna zawarł umowę na pożyczkę w wysokości 500 zł, z terminem spłaty 30 września. W przypadku niespłacenia, miało go to kosztować 640 zł (kwota bazowa z odsetkami, zawarta w umowie - red.).

- Znalazłem ogłoszenie w gazecie, zadzwoniłem pod wskazany numer. Przedstawiciel firmy przyszedł do domu w umówionym terminie. Dał mi do podpisania umowę i wypłacił pieniądze. Tyle że nie 500 zł a 360 zł, po odliczeniu tzw. kosztów administracyjnych - opowiada mężczyzna.
30 września pan Marian zawarł z Daiglob kolejną umowę. 13 października spłacił chwilówkę, więc umowa z Daiglob wygasła. W listopadzie 2011 roku znów sięgnął po pożyczkę (umowę podpisał 30 listopada).
- Przedstawiciel firmy wprowadził mnie w błąd. Nie zapoznał z warunkami umowy - twierdzi ostrołęczanin. - Nie byłem z w stanie w grudniu spłacić kwoty pożyczki, czyli 500 zł i co miesiąc - do 31 grudnia 2012 roku, płaciłem żądaną przez pożyczkodawcę opłatę administracyjną, czyli 140 zł.
W sumie, pan Marian, wpłacił firmie prawie ponad 2000 zł.

- A kwota, którą pożyczyłem to było 360 zł - mówi mężczyzna. - Biorąc pod uwagę przepisy ustawy o kredycie konsumenckim, a konkretnie art. 45, zaspokoiłem już roszczenia Daiglob - uważa. - Poza tym, przedstawiciel firmy zachowywał się wobec mnie nagannie: odwiedzał mnie w późnych godzinach wieczornych, był nieuprzejmy, usiłował się nawet włamać do domu, o czym powiadomiłem policję. Przyjechali, a on uciekł.
20 lutego 2013 roku wysłał do Daiglob pismo. "Firma poprzez przedstawicieli w jednoznaczny sposób narusza art. 286 par. 1 kk w związku z art. 294 par. 1 kk" - napisał między innymi.
- To jawne wyłudzenie - twierdzi mężczyzna.

Nielegalna opłata?

Pięć dni później Jakub Piechocki, prokurent Daiglob, odpowiedział na to pismo.
"(...) zawarł Pan szereg umów z naszym przedsiębiorstwem, między innymi w dniu 30 listopada 2011 roku, bo jak mniemam, tę umowę wskazuje pan jako podstawę próby wyłudzenia przez nas od Pana pieniędzy. Istotny jest fakt, iż twierdzi Pan, że agent reprezentujący nasze przedsiębiorstwo pobrał od Pana celem kosztów i opłat manipulacyjnych oraz obsługi w domu klienta pieniądze w kwocie 140 zł, co według stanu faktycznego i w świetle obowiązujących przepisów jest nieprawdą. Zapisy Ogólnych Warunków Umowy Daiglob Piechocka wyraźnie wskazują, iż klient zobowiązany jest do zapłaty wyżej wskazanych w przedmiotowym piśmie kosztów po upływie 30 dni od chwili pobrania przez niego środków" - czytamy między innymi.

- Warunki umowy swoje, a przedstawiciel firmy swoje - mówi pan Marian. - Z góry brał opłatę manipulacyjną.
Jest w tym piśmie również przypomnienie, iż ostrołęczanin nie spłacił pożyczki, którą zaciągnął 30 października 2012 roku i wezwanie do uiszczenia 640 zł (plus opłaty z tytułu monitów, wezwań, wykonanych czynności windykacyjnych).
28 lutego 2013 r. ostrołęczanin wysłał do firmy Daiglob wezwanie przedprocesowe "o zwrot dokonanej wyłudzonej nadpłaty z tytułu udzielonej pożyczki w kwocie 500 zł - kwoty 1740 zł (...) pod rygorem skierowania postępowania na drogę sądową".
- Nielegalnie pobierali ode mnie opłatę manipulacyjną - powtarza pan Marian. - Daiglob nie zareagował na moje pismo - dodaje. I chce pójść z tą sprawą do sądu.

Zniekształcone informacje

Jakub Piechocki, pełnomocnik Daig_lob, tak odniósł się do zarzutów ostro_łęczanina: "(...) Wysokość kosztów pożyczki jednoznacznie jest jasno określona w umowie o pożyczkę. Podane przez pana informacje nie polegają na prawdzie. Działania pracowników firmy nigdy nie spowodowały naruszenia obowiązujących przepisów prawa. Żadne postępowanie w sprawie rzekomego włamania czy wyłudzenia nie zostało nigdy wszczęte. Przedstawione przez pana informacje są zniekształcone na jego potrzeby i pozbawione obiektywnego ujęcia. Tego typu zachowania podejmowane są w celu uniknięcia terminowego regulowania zobowiązań, bądź kosztów generowanych na skutek pozostawania przez dłużnika w zwłoce, zwłaszcza przy tak dużej ilości zawieranych umów, o których pożyczkobiorca celowo nie wspomina aby utrudnić właściwą ocenę sytuacji."

Zaledwie 20 proc. Polaków czyta umowę z instytucją finansową przed jej podpisaniem - tak wynika z badania TNS Polska przeprowadzonego w ubiegłym roku na zlecenie UOKiK. Oznacza to, że co piąty konsument nie wie na jakich warunkach pożycza pieniądze oraz jaką kwotę będzie musiał oddać.
Co robić w przypadku problemów z parabankiem? UOKiK radzi: W przypadku problemów ze spłatą zobowiązania skontaktujmy się w pierwszej kolejności z instytucją finansową. Jeżeli kredytodawca stosuje postanowienia sprzeczne z prawem, poprośmy o pomoc miejskich i powiatowych rzeczników konsumentów, pomoc jest udzielana także pod numerem infolinii 0 800 007 707. Z bezpłatnej pomocy ekspertów można skorzystać także w Stowarzyszeniu Konsumentów Polskich oraz w oddziałach Federacji Konsumentów.

Beata Modzelewska

UOKiK kontroluje parabanki

Od afery Amber Gold parabanki znalazły się na celowniku wielu instytucji, ktore mają uprawnienia do ich kontroli. Tylko Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta w ciągu ostatnich 12 miesięcy wszczął 138 postępowań dotyczących praktyk stosowanych przez parabanki. Najczęściej kwestionowano: brak obowiązkowego formularza informacyjnego, nieprawidłowe informowanie konsumentów o rocznej rzeczywistej stopie oprocentowania. Wiosną UOKiK sprawdzał, jakimi hasłami reklamują się parabanki. Tanio, szybko, bez BIK, mąż czy żona nic nie muszą wiedzieć, prawie żadnych formalności. Urząd przeanalizował reklamy 37 parabanków pojawiające się gazetach, radiu, telewizji, internecie i telegazecie. Przyjrzał się także ulotkom i plakatom jakie można znaleźć na przystankach, dworcach, płotach, słupach… Dwie trzecie skontrolowanych wzbudziło zastrzeżenia urzędników.
Ostatnio UOKiK przejrzał opłaty pobierane przez parabanki. Za odbiór rat w domu, przygotowanie umowy, wydłużenie czasu spłaty pożyczki, czynności detektywistyczne - to przykłady opłat. Urząd przeanalizował koszty stosowane przez 30 przedsiębiorców (nie ma na tej liście Daiglob, jest za to Capital Service z Ostrołęki - red.).
Od stycznia do maja 2013 roku prezes UOKiK przeanalizowała opłaty, prowizje i inne koszty zastrzeżone w umowach pożyczek parabanków. Do kontroli wytypowano 30 przedsiębiorców, przeanalizowano 73 wzorce umów oraz 300 faktycznie zawartych z konsumentami kontraktów. Urząd sprawdzał koszty, którymi parabanki obciążają konsumentów, czy pożyczkodawcy rzetelnie informują o opłatach, czy są one wskazane w umowie. Przedsiębiorców wybrano ze względu na największą ilość umów zawartych w 2012 roku, wartość udzielonych pożyczek, część została wylosowana. Praktyki wszystkich skontrolowanych wzbudziły zastrzeżenia To już kolejna analiza UOKiK dotycząca parabanków. Najczęściej prezes UOKiK kwestionowała podawanie nierzetelnych danych w formularzach informacyjnych (15 przedsiębiorców), podawanie błędnej informacji o wysokości RRSO (15), pobieranie opłat za obsługę w domu, które nie odpowiadały faktycznie podjętym czynnościom (12). Z analizy urzędu wynika, że koszty oferowanych pożyczek często są bardzo wysokie - oprócz oprocentowania, które nie przekracza ustawowej granicy, czyli czterokrotności stopy kredytu lombardowego NBP, pobiera się prowizje czy opłaty za odbiór rat w domu klienta. Rzetelna informacja o kosztach ma dla konsumenta kluczowe znaczenie, ponieważ nie istnieją limity opłat pobieranych w związku z udzieleniem pożyczki.
Wątpliwości urzędu wzbudza sytuacja, w której koszty są nieadekwatne do czynności podjętych przez firmę pożyczkową. Jak pokazuje analiza UOKiK, 12 parabanków pobiera opłaty za odbiór rat w domu klienta. Ustalane są one jako procent od kwoty pożyczki, tym samym nie odpowiadają kosztom faktycznie podjętych czynności. Np. pożyczając w jednym z parabanków 500 zł na 57 tygodni, konsument musiałby zapłacić 417,24 zł za obsługę pożyczki w domu. Pożyczając 2700 zł - 2252,64 zł. Wobec wszystkich 12 przedsiębiorców wszczęto postępowania.
Ponadto zastrzeżenia UOKiK wzbudzają opłaty rażąco wygórowane np. za podanie nieprawdziwych danych kara wynosiła 4-krotność udzielonej pożyczki, a za czynności detektywistyczne związane z określeniem adresu poza miejscowością, gdzie do tej pory przebywał pożyczkobiorca - 1000 zł. Prezes UOKiK nie kwestionuje możliwości nałożenia takich sankcji, jednak nie mogą być ustalone na dowolnym poziomie i nie powinny być źródłem dodatkowego zysku przedsiębiorcy. Prezes urzędu skieruje do sądu pozwy o uznanie tych postanowień za niedozwolone.
Rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) to oficjalne, wymagane przepisami, wyliczenie służące konsumentowi do porównania kosztów kredytów oferowanych przez różne instytucje finansowe. Musi uwzględniać nie tylko oprocentowanie pożyczanych pieniędzy, lecz także pozostałe koszty kredytu - np. opłata za odbiór rat w domu, ubezpieczenie. Rzetelna informacja o RRSO ma dla konsumenta duże znaczenie, ponieważ pozwala porównywać oferty różnych przedsiębiorców.
Najczęstszym problem było nieuwzględnianie w obliczeniach RRSO kosztów obsługi kredytu w domu (8 parabanków). Przykładowo dla pożyczki w wysokości 800 zł przedsiębiorca deklarował RRSO na poziomie 34,91 proc. Tymczasem - według ustaleń UOKiK - wynosiła ona 310,65 proc. Najwięcej tego typu nieprawidłowości stwierdzono w pożyczkach spłacanych w ratach tygodniowych, najmniej - w chwilówkach (pożyczki udzielane na 15- 30 dni) i spłacanych w ratach miesięcznych. Wobec ośmiu przedsiębiorców wszczęto postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.
Wszyscy przedsiębiorcy naruszają przepisy dotyczące formularza informacyjnego. Zgodnie z prawem, każdy konsument przed zawarciem umowy musi otrzymać na specjalnym formularzu informacje dotyczące m.in. wszystkich kosztów kredytu, oprocentowania, RRSO, czasu spłaty. Jak ustalił urząd, m.in. parabanki (5) nie przekazywały takich formularzy, nie umieszczały informacji o innych kosztach kredytu (12), nie podawały kosztów obsługi pożyczki w domu (6).
Wobec wszystkich naruszających ten obowiązek wszczęto postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.
Kontrola UOKiK wykazała ponadto, że w przypadku dwóch parabanków - konsument nawet podpisując umowę i uiszczając wymagane wysokie opłaty - nie może być pewien, że otrzyma pieniądze. Dzieje się tak dlatego, że kontrakty wymagają od klienta ustanowienia wysokiego zabezpieczenia po zawarciu umowy. Konsument nie może spełnić tego żądania, w związku z tym oba parabanki zatrzymują opłaty. Z danych urzędu wynika, że źródłem przychodów przedsiębiorców nie jest udzielanie pożyczek, ale zatrzymywanie opłat. Wobec tych przedsiębiorców wszczęto postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.
Wobec wszystkich skontrolowanych 30 pa_rabanków zostały wszczęte postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Prezes UOKiK może nałożyć maksymalną karę w wysokości do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu przedsiębiorcy, może także nakazać zmianę praktyki. Ponadto, planuje skierować do sądu 12 pozwów o uznanie stosowanych klauzul za_sprzeczne z prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki