Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Pazura: Młodość nie zależy od wieku

possowski
Z aktorem i komikiem Cezarym Pazurą, który świętuje 25-lecie pracy na scenie, rozmawia Urszula Krutul

Podobno koledzy ze studiów nadali panu ksywę Twarz z Gumy. Kiedy zaczęła się Pana przygoda z aktorstwem, kabaretem? Na studiach, czy wcześniej?
- Zdecydowanie wcześniej. Już w podstawówce występowałem na różnego rodzaju akademiach i starałem się dawać coś od siebie. Nauczycielki już wtedy widziały we mnie aktora, ale jak się później okazało, wcale nie tak łatwo było mi się dostać do szkoły filmowej... Trafiłem do niej dopiero za drugim razem.

Powiedział Pan kiedyś, że aktorstwo coraz mniej pana interesuje. Dlaczego?
- Większość artystów dochodzi do takiego etapu w karierze, kiedy czuje się potrzebę spróbowania czegoś nowego. Ze mną dzieje się podobnie. Broń Boże, nie znudziłem się jeszcze tym zawodem, ale - nie oszukujmy się - mam na koncie ponad 60 ról filmowych, więc jest duże prawdopodobieństwo, że propozycje, jakie dostaję, mogą być powieleniem tych, które już zagrałem. Dlatego zdecydowałem się realizować zawodowo w innym zakresie. Stąd produkcja filmowa, reżyseria. Niezmiennie jednak potrzebuję kontaktu z żywą publicznością, dlatego z przyjemnością występuję w kabarecie.

Niektórzy mówią o Panu "polski Jim Carrey"...
- Nie mam nic przeciwko. Cieszę się, że jestem porównywany do znakomitego aktora i komika, który w tym, co robi, nie ma sobie równych. Tylko się cieszyć.

Kto Pana inspiruje?
- Trudno byłoby postawić na jedną osobę... Niezmiennie inspiruje mnie życie - zwykłe sytuacje, w których znajduje się na co dzień każdy z nas. To w zupełności wystarcza.

Jednym z Pana pierwszych idoli był ponoć Janek z "Czterech pancernych". Może pan opowiedzieć o pierwszym pamiętnym spotkaniu z Januszem Gajosem?
- Taaaaaaak... Ciągle jestem o to pytany (śmiech). Dla kilkuletniego chłopca, którym wówczas byłem, nie było ono najprzyjemniejsze, bo pan Janusz Gajos nie potraktował mnie zbyt łaskawie. Strasznie to wówczas przeżyłem. Potem, po latach, kiedy spotkaliśmy się na planie filmu "Psy", zapytał mnie, czy nie mogłem wówczas powiedzieć, że to ja (śmiech). Ale to była dla mnie pożyteczna nauka - zawsze rozdaję autografy dzieciom, bo nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi...

Miał Pan w młodości ciekawe pomysły, żeby się wyróżnić i zwrócić na siebie uwagę. Jak np. ten z citosolem, czyli PRL-owskim samoopalaczem, którym wysmarował sobie Pan twarz...
- Trzeba było jakoś kombinować. Grunt to kreatywność!

Czuje się Pan trochę dinozaurem sceny? W końcu 25 lat to szmat czasu…
- Na szczęście, młodość nie zależy od wieku. Rzeczywiście, 25 lat na scenie to całkiem sporo, ale to raczej powód do dumy niż zmartwienia. Proszę spojrzeć na współczesny show-biznes - gwiazdy pojawiają się i znikają w tempie błyskawicznym. Ileż to przewinęło się "gwiazd", o których już nikt nie pamięta... Cieszę się, że mimo ćwierćwiecza na scenie mam swoją stałą publiczność, która chce mnie oglądać.

Najwspanialsze wspomnienie z całej dotychczasowej pracy i ulubiona postać?
- Niestety, nie da się wybrać jedynego wspomnienia ani jednej postaci. Z każdą nową rolą poznawałem nowych ludzi, przeżywałem nowe emocje i nowe sytuacje... Różnie bywało, ale za każdym razem czułem, że idę do przodu, uczę się czegoś nowego. Zawsze miło będę wspominać Teatr Ochoty państwa Machulskich... To był początek mojej kariery i prawdziwa szkoła życia.

Gdyby nie aktorstwo, kabaret i scena, to co by Pan robił?
- Nie mam pojęcia. Podobnie jak moi rodzice wybrałem zawód na całe życie i nie żałuję.

Męczy pana to, że media brukowe wtrącają się w Pana życie?
- Szczerze mówiąc, bardziej skupiam się na pracy niż na tym, co piszą o mnie media brukowe... Show-biznes rządzi się takimi, a nie innymi prawami i przez te wszystkie lata trochę do tego przywykłem, ale niezmiennie dbam o swój wizerunek oraz dobre imię.

Jakie ma Pan plany na sylwestra?
- Pracuję. Poprowadzę sylwestrową noc w filharmonii bydgoskiej, a potem dołączę do żony i najbliższych.

Czego można panu życzyć na nowy rok?
- Zdrowia!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki