Za nami świąteczny weekend, dłuższy o jeden dzień. 12 listopada mieliśmy odpoczynek po świętowaniu - dzień wolny, który został w ekspresowym tempie ustanowiony przez parlament (w mojej ocenie był zupełnie niepotrzebny, a na dodatek przecież wywołał nieliche zamieszanie).
Nie sposób w tym szczególnym czasie nie zadumać się - bodaj na chwilę - nad ideą niepodległości. Z definicji to niezależność państwa od formalnego i nieformalnego wpływu innych jednostek politycznych. Niepodległość równa się wolność. Czy doceniamy to, że żyjemy w wolnym kraju?
Dla 20-30-latków to norma, starsi pamiętają czasy, kiedy nie wszystko było dozwolone (niestety, niektórzy wspominają je z rozrzewnieniem). Ja bardzo sobie cenię moją wolność - w sferze osobistej, ale i jako obywatelki Rzeczpospolitej Polskiej. Nie wyobrażam sobie, że ktoś - czytaj władze państwowe - zakazuje mi przekraczania granicy kraju, wychodzenia z domu po określonej godzinie, formułowania sądów w gazecie, którą współtworzę, komentowania rzeczywistości na forach internetowych, w mediach społecznościowych.
Ba, nie lubię, gdy ktoś mi wskazuje, kiedy mam robić zakupy. Ale wiecie co? Jestem dumna, że urodziłam się w Polsce. Kocham nasz kraj, choć wiele panujących tu zasad, obowiązujących przepisów, podejmowanych decyzji (na różnych szczeblach władzy) mnie wkurza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?