We wsi czasem nie ma prądu. Krowy jednak zawsze jakoś trzeba wydoić. Mieszkaniec wsi Kobylaki Wólka (gm. Jednorożec), w takich podbramkowych sytuacjach, zwykł uruchamiać ciągnik i przyczepę asenizacyjną.
- Podłączał dojarki do ciągnika rolniczego Ursus C-360 przez jakiś przekaźnik. Z kolei ciągnik ten współpracował z przyczepą asenizacyjną, dzięki czemu powstawało ciśnienie potrzebne do uruchomienia dojarek. Ale jak to fizycznie wygląda, nie wiem - usiłował nam wyjaśnić okoliczności zdarzenia Tomasz Łysiak, zastępca komendanta KPP w Przasnyszu.
W każdym razie machina działała. I, jak dotychczas, doskonale sprawdzała się w awaryjnych sytuacjach.
4 listopada 14-letni Bartosz S. postanowił sam uruchomić dojarkę. Jednak przy jej uruchamianiu "domowym" sposobem, prawa ręka chłopaka dostała się w tryby maszynerii.
Doszło do zerwania kości i ścięgien powyżej stawu łokciowego. Chłopak z ciężkim uszkodzeniem ciała trafił do szpitala. Grozi mu amputacja ręki.
Jak to się stało - niewiadomo. Świadków wypadku nie ma. Z informacji policji wynika, że chłopiec nie był proszony o pomoc w gospodarstwie. Wyszedł z domu. I po chwili został znaleziony przez ojca przy ciągniku. Chłopak był przytomny, mówił, że nie czuję ręki. Wezwano karetkę.
- Skierowaliśmy akta sprawy do prokuratury, ale jeśli się okaże, że sprawa nie nosi cech przestępstwa, dochodzenie zostanie umorzone - mówi zastępca komendanta z Przasnysza. I dodaje: - Przy pracach w gospodarstwie nietrudno o nieszczęście. Dzieciom usiłującym pomóc rodzicom w gospodarstwie rolnym, często brakuje wyobraźni, doświadczenia, nie potrafią właściwie ocenić niebezpieczeństwa, przewidzieć skutków swoich poczynań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?