Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anioł Stróż Ignacego Borowego miał pełne ręce roboty…

Andrzej Mierzwiński
Łącznościowcy z 10 Pułku Ułanów Litewskich w 1934 roku. Ignacy Borowy pierwszy z prawej w drugim rzędzie
Łącznościowcy z 10 Pułku Ułanów Litewskich w 1934 roku. Ignacy Borowy pierwszy z prawej w drugim rzędzie Archiwum prywatne
Wojskowym najczęściej życzymy żołnierskiego szczęścia. Dzisiaj chcę opowiedzieć o ułanie, któremu los takiego szczęścia z pewnością nie poskąpił, a trzeba przyznać, że jego Anioł Stróż miał naprawdę pełne ręce roboty.

Żołnierz i sportowiec

Ignacy Borowy urodził się 8 lutego 1912 roku w Nieskórzu (wtedy była to gmina Małkinia). Po ukończeniu szkoły podstawowej w Ostrowi, kontynuował naukę w Gimnazjum im. Prezydenta Ignacego Mościckiego, którą przerwało powołanie do odbycia służby wojskowej w 10 Pułku Ułanów Litewskich w Białymstoku.

Po złożeniu przysięgi wojskowej 15 października 1933 roku, otrzymał przydział do plutonu łączności. Po ukończeniu kursu podoficerskiego i awansie na kaprala, został zawodowym żołnierzem. W międzyczasie dokończył też przerwaną edukację gimnazjalną.

Z powodzeniem realizował się nie tylko w służbie wojskowej, ale także w sporcie. Nie dość, że grał w pułkowej kadrze w piłkę siatkową i koszykową, ale również uzyskał zgodę dowódcy pułku na grę w piłkę nożną w białostockiej „Jagiellonii”.

Miał też z pewnością „dobre oko”, gdyż na jednym z zachowanych zdjęć, obok odznaki pułkowej i POS (Państwowa Odznaka Sportowa), na jego mundurze widnieje odznaka strzelecka.

Z pułkiem na wojnę

Krótko przed wojną otrzymał awans na plutonowego i najprawdopodobniej wówczas został zastępcą dowódcy plutonu łączności. W takiej roli wyruszył wraz z pułkiem na wojnę. Był jednym z nielicznych polskich żołnierzy, którym dane było we wrześniu 1939 roku walczyć na niemieckiej ziemi.

W nocy z 2 na 3 września jego pułk dokonał wypadu na Białą Piską w Prusach Wschodnich. Akcja ta nie miała żadnego wpływu na działania wojenne, poza satysfakcją żołnierzy, że walczyli na terytorium wroga. Później był już tylko odwrót w głąb kraju.

8 września kawalerzyści i cykliści z 10 pułk ułanów bili się o stację kolejową w Ostrowi, a następnej nocy ten sam pułk usiłował odbić z niemieckich rąk Brok, niestety bez powodzenia. Ułanom z „dziesiątki” udało się wyrwać z kotła w rejonie Zambrowa-Andrzejewa, ale na szlaku odwrotu na wschód musieli stoczyć niejedną potyczkę ze zmotoryzowanymi oddziałami przeciwnika, między innymi w miejscowości Mień, w której pułk poniósł ciężkie straty. Dalszy odwrót na wschód uniemożliwiło wkroczenie sowietów.

Podczas jednej z potyczek z nowym najeźdźcą w okolicach Białej Podlaskiej, ranny został jeden z kolegów Borowego, ale jego samego, mimo licznych starć i potyczek z oddziałami niemieckimi i sowieckimi, kule jak na razie omijały. Dopiero w ostatniej bitwie Wojny Obronnej - pod Kockiem - został ranny w twarz odłamkiem artyleryjskiego granatu, który rozerwał się w pobliżu. Walącego się z konia, zalanego krwią Borowego widział Kazimierz Barzał z Ostrowi i on to przyniósł narzeczonej Borowego - Janinie Żuber hiobową wieść: „Ignac już nie wróci, widziałem, jak zginął”.

Ignac jednak wrócił

Tymczasem rana nie okazała się groźna i Borowy znalazł się jako jeniec w obozie w Radomiu. I tu po raz kolejny los uśmiechnął się do niego. Ciężej ranny kolega z pułku, który miał stałą przepustkę do miejskiego szpitala, zaproponował mu ucieczkę. Najpierw sam wyszedł z obozu, a następnie przez pielęgniarkę podesłał swój płaszcz oraz wspomnianą przepustkę i Borowy opuścił obóz w biały dzień jako wachmistrz Czerwiński. W mieście przebrali się obaj w cywilną odzież i nocami, na piechotę, dotarli do Ostrowi. Tutaj najpierw „zameldował” się u narzeczonej, z którą wkrótce się pobrali, a następnie w szeregach Armii Krajowej.

Szczęście, które sprzyjało mu na froncie, nie opuściło go i podczas okupacji. Po zabiciu niemieckiego starosty Ekerta, Niemcy urządzili łapankę w Ostrowi i okolicach. Ignacy Borowy także został zatrzymany przez żandarmów, ale jeden z nich (jak się potem okazało Ślązak), puścił go wolno. Większość zatrzymanych została rozstrzelana pod Gutami Bujnem.

Zabrany przez Niemców pod koniec wojny do kopania okopów w okolicy Daniłowa, ucieka zabierając za sobą „na pamiątkę” łopatę. Niemcy szukają go w miejscu pracy (tartak u zbiegu ulic Sikorskiego i Prusa), ale ostrzeżony w porę ucieka przez dziurę w płocie i ukrywa się u krewnych na wsi. Miał brać udział w Akcji „Burza” i był już spakowany, ale nie otrzymał wezwania na mobilizację, która zakończyła się bitwą pod Pecynką.

Po wojnie pracował w Biurze Zbytu Drewna, ale także aktywnie uczestniczył wraz z żoną w życiu społecznym i kulturalnym miasta, między innymi w teatrze amatorskim i chórze. Zmarł 27 maja 1981 roku w wieku 69 lat.

PS. Oczekujemy na dalsze zgłoszenia i informacje o żołnierzach, więźniach, zesłańcach i ofiarach drugiej wojny światowej z terenu powiatu ostrowskiego. Kontakt po numerem telefonu 692 460 484.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki