Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

31-letnia Wioletta zginęła straszną śmiercią w rocznicę ślubu. Zostawiła dwójkę małych dzieci

Antoni SOKOŁOWSKI/ Echo Dnia
Fot. Echo Dnia
Ta historia wstrząsnęła wszystkimi. Młodzi zwyrodnialcy nakryci na oszustwie, przejechali autem kobietę.

Większość mieszkańców Rusinowa w powiecie przysuskim wciąż przeżywa śmierć 31-letniej pani Wioletty. - Zginęła w dziewiątą rocznicę swego ślubu, była wspaniałą matką i żoną. Zostawiła maleńkie dzieci - ludzie nie mogą powstrzymać łez.

Pani Wioletta pracowała od ponad roku w miejscowej firmie. To przedsiębiorstwo handlowo - usługowe. Jest tu stacja paliw, ale także skład materiałów budowlanych i skup owoców. - Synowa była bardzo uczciwa, zresztą ta praca polegała na zaufaniu. Trzeba było przecież wypłacać ludziom pieniądze za towar - opowiada jej teściowa Wiesława Bogusz.

OSZUKALI NA WADZE

Praca w skupie była prosta: przyczepę czy ciężarówkę załadowaną jabłkami ważyło się na wadze samochodowej, a potem owoce trafiały na przenośnik. Po powtórnym zważeniu pojazdu było wiadomo, ile ważyły owoce. Cały teren jest pod kontrolą kamer, które wszystko nagrywają. - Widocznie ci bandyci znaleźli sposób, by oszukać kamery. Ustawiali samochód za przyczepą i nie było widać, że po pierwotnym zważeniu auta, z bagażnika i z tylnych siedzeń wyskakują młodzi ludzie.

Tak zawyżali wagę owoców - opowiada Franciszek Kietliński, jeden ze świadków tego, co stało się w Rusinowie.

Na bazie, gdzie wciąż kręci się wielu klientów, widok kilku osób, które nagle wychodzą zza przyczepy przy przenośniku owoców, nie wzbudzał niczyjej uwagi. Pani Wioletta najwidoczniej odkryła oszustwo. - Przyszła do mnie w piątek wieczorem i zdenerwowana opowiadała, że jacyś młodzi chyba ją oszukali. Wspomniała przy tym, że mają przyjechać jeszcze w sobotę - opowiada Wiesława Bogusz.

DRAMAT PRZY BRAMIE

Tego dnia jak zwykle poszła do pracy. Przed wyjściem pożegnała się z dziećmi. Maluchy tego dnia nie szły do szkoły. Sama miała dziewiątą rocznicę ślubu. - Jeszcze w nocy obudziła się, a zwykle spała dobrze i mówiła, że ją w pracy oszukano. Nie mogła sobie tego darować, bo zdaje się, że ci sami ludzie oszukali tak już kilka razy - wspomina jej mąż Tomasz Bogusz.

Dramat rozegrał się w sobotę tuż przed godziną 12. Na teren zakładu zajechał opel astra. Za kierownicą siedział 20-letni mieszkaniec Przysuchy. Chłopak chciał sprzedać jabłka. Do samochodu podeszła z przodu pani Wioletta, a z tyłu właściciel firmy. - Szef zauważył, że w oplu są młodzi ludzie przykryci kocami. Chciał ich zatrzymać, ale oni zatrzasnęli się w środku - opowiada Wiesława Bogusz.

Doszło do awantury. Szef chciał zmusić młodych ludzi, by wyszli z samochodu. Zaczął szarpać za klamkę, kopać w drzwi. Kobieta blokowała wyjazd. Nagle oszuści ruszyli z piskiem opon. Pani Wioletta wskoczyła na pokrywę silnika, a gdy wóz przyspieszył i po kilkunastu metrach gwałtownie skręcił w bramie wjazdowej, spadła na betonową kostkę.

ZGINĘŁA NA MIEJSCU

W wyniku upadku doszło do złamania podstawy czaszki i wielu innych obrażeń. Zginęła na miejscu. - Ja tyle krwi w życiu nie widziałem - mówi jeden z przysuskich policjantów. - Nie było najmniejszych szans, by ją uratować - dodaje inny policjant, który w sobotę był na miejscu tragedii.

Kierowca i jego trzej kompani uciekli. Później ukryli samochód w lesie i rozdzielili się. - Szukaliśmy ich wszędzie: po wsiach, każdy sygnał sprawdzaliśmy. Gdybyśmy znaleźli, to nie wiem, co ludzie by z nimi zrobili - mówi bez ogródek Franciszek Kietliński.

Policja szybko dotarła najpierw do jednego sprawcy, potem do kolejnych. Jeden z nich zdołał uciec do Warszawy, ale został złapany w poniedziałek o świcie. Daleko w lesie policjanci znaleźli też samochód, który stał się narzędziem zbrodni.
JAK TERAZ ŻYĆ?

Pogrzeb pani Wioletty był we wtorek, przyszła niemal cała szkoła. - Od razu po tragedii jej dzieciom udzieliliśmy wsparcia psychologów. Jednak przed nimi są trudne dni. To także duże zadanie wychowawcze dla nas - mówi Beata Turek, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Rusinowie.
Nauczyciele wspominają, jak bardzo pani Wioletta dbała o dzieci, jak starała się zadbać o każdy szczegół. - Na szkolne uroczystości piekła nam czasem ciasto - dodają nauczyciele, opowiadając, że jej syn miał niedawno pasowanie na pierwszaka. - Teraz tylko czekała na komunię swojej córeczki - kiwają głowami nauczycielki i ukradkiem ocierają łzy.

Dwudziestolatek, który do czasu rozprawy siedzi w areszcie, miał więcej czasu na pożegnanie. Jeszcze w niedzielę w nocy wszedł na portal społecznościowy. Miał tam 488 zarejestrowanych znajomych. "Do zobaczenia za kilka lat, wszystkim elo" - napisał.

Źródło: Zginęła straszną śmiercią w rocznicę ślubu. Była kochającą matką i żoną...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki