Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znów podpalili samochód burmistrza Jerzego Bauera

Mieczysław Bubrzycki
Po prawie roku historia powtórzyła się. Spłonęło auto najważniejszej osoby w mieście. Czy policja tym razem wykryje sprawcę?

W marcu ubiegłego roku burmistrz Jerzy Bauer kupił nowego opla astrę. Auto stało na ogrodzonym parkingu osiedlowym.
Auto stanęło w płomieniach w nocy z 26 na 27 sierpnia 2015 roku. Strażacy przyjechali szybko, ale spaleniu uległa znaczna część pojazdu. Od razu nasunęło się podejrzenie, że to mogło być podpalenie. Wskazywały na to ślady na miejscu zdarzenia i źródło ognia, które znajdowało się przy prawym przednim kole.

Pożar auta kojarzył się także z incydentem z kampanii wyborczej, jesienią 2014 roku. Bauer kandydował wtedy na burmistrza. Nieustalony sprawca podpalił jeden z jego wyborczych bilbordów, który ustawiony był niedaleko komendy policji.
Pierwsze podpalenie

Tuż po sierpniowym zdarzeniu policja wszczęła postępowanie w sprawie zniszczenia samochodu burmistrza. Biegły dokonał oględzin i przystąpił do sporządzania opinii. Postępowanie miało potrwać co najmniej kilka miesięcy.

Warto wspomnieć, że na sesji, która zebrała się tydzień po pożarze, radni przyjęli stanowisko w sprawie tego wydarzenia, podpisało je 20 z 21 radnych. Wyrazili głębokie oburzenie w związku z aktem przestępczym skierowanym przeciwko burmistrzowi Jerzemu Bauerowi. Bandycki czyn polegający na spaleniu samochodu burmistrza odbił się szerokim echem wśród ostrowskiej społeczności. (…) Zagrożenie bezpieczeństwa burmistrza (…) stawia pytania o poczucie bezpieczeństwa wszystkich obywateli Ostrowi. (…) Solidaryzujemy się z burmistrzem w jego działaniach na rzecz miasta. (…) Prosimy, aby mając nasze wsparcie, nie uległ atmosferze zastraszenia. (…) Zwracamy się do policji o podjęcie zdecydowanych i skutecznych działań w celu wykrycia i należytego ukarania sprawców i zleceniodawców. (…)”

Kilka tygodni po pożarze wiadomo już było, że samochód został podpalony. To konkluzja z opinii biegłego. Ostrowska policja traktowała sprawę poważne, zajmował się nią specjalny zespół, którym kierował zastępca komendanta. Zatrzymano nawet mężczyznę, którego podejrzewano o ten czyn. Okazało się jednak, że to nie on. Sprawcy do dziś nie udało się wykryć, a postępowanie umorzono.

Spalone auto nie nadawało się do remontu. Jesienią burmistrz kupił inne, ale tej samej marki i w tym samym kolorze. Jednak nie parkował już go obok bloku, w którym mieszka.

Auto w nadleśnictwie

O tym, gdzie garażowane było nowe auto burmistrza Bauera, ostrowianie dowiedzieli się 21 lipca, wczesnym rankiem, a niektórzy nawet trochę wcześniej.

W środę 20 lipca, kilkanaście minut po godz. 23, dyżurny komendy straży pożarnej odebrał telefon o pożarze budynku na placu nadleśnictwa. To dosłownie kilkaset metrów od komendy. Dym wydobywał się z jednego z boksów murowanego budynku, który stoi na ogrodzonym placu. Strażacy nie byli w stanie od razu wjechać na plac, bo brama była zamknięta, ale po krótkiej chwili zjawił się zastępca nadleśniczego, który mieszka w pobliżu.

Strażacy wyważyli drzwi do boksu, okazało się, że płonie samochód stojący w środku. Ugasili pożar i wypchnęli auto na zewnątrz, gdzie je dogasili.

Drugie podpalenie

- Około wpół do dwunastej zatelefonował do mnie komendant straży z informacją, że spalił się mój samochód - mówi burmistrz Bauer. - Trudno było w to uwierzyć. Jeszcze nie spałem, więc za dziesięć minut byłem na miejscu. Nie było wątpliwości, że spłonęło moje auto.

Na placu nadleśnictwa byli już policjanci. Od razu przyjęto od burmistrza zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Co do przyczyn pożaru, to znów czekać trzeba będzie na opinię. Wiele faktów wskazuje jednak na to, że samochód został podpalony.

- Najbardziej zniszczony jest tył pojazdu, który był najbliżej drzwi, bo do garażu zawsze wjeżdżałem przodem - mówi burmistrz.

Wejścia do boksu garażowego broniły zasuwane drzwi wykonane z metalu. Z rozmów ze strażakami biorącymi udział w akcji gaśniczej wynika, że na dole tych drzwi był wyraźny ślad podważania prawdopodobnie za pomocą łomu. Przez powstałe wygięcie sprawca mógł wlać do środka łatwopalną substancję i podpalić ją.

Znów są nadzieje na wykrycie

Policja wszczęła w tej sprawie postępowanie, a komunikat - który na naszą prośbę otrzymaliśmy 21 lipca rano od rzecznika prasowego komendy - jest lakoniczny: Wczoraj przed godz 24 dyżurny ostrowskiej straży pożarnej powiadomił o pożarze garażu będącego własnością nadleśnictwa znajdującego się w Ostrowi Mazowieckiej. W pożarze spłonął samochód marki opel astra należący do 49-letniego mieszkańca Ostrowi. Na miejsce pojechała grupa dochodzeniowo-śledcza, gdzie wykonała oględziny, przyjęła zawiadomienie od pokrzywdzonego. Auto zostało zabezpieczone na policyjnym parkingu. Dalsze postępowanie prowadzi wydział kryminalny ostrowskiej Komendy.

Tego samego dnia rozmawialiśmy z burmistrzem. Od rana odbierał telefony w sprawie pożaru.

- Wiele osób telefonowało z wyrazami współczucia - mówi Jerzy Bauer. - Tak było także po pierwszym podpaleniu. Tym razem jednak wiele osób, z którymi rozmawiałem, wyrażało ogromne zaniepokojenie i rozczarowanie nieskutecznością organów ścigania, które nie wykryły sprawcy pierwszego podpalenia. Osoby, które telefonowały, bardzo niepokoiły się o bezpieczeństwo w mieście. Zwracały też uwagę, że do podpalenia doszło niedługo po zapadnięciu zmierzchu, widać w tym niewątpliwie brak respektu wobec policji.

Czy trzeba się bać?

Czy to znaczy, że burmistrz, też nie ufa policji?

- Jestem pełen ufności i liczę na to, że sprawca podpalenia zostanie wykryty - odpowiada burmistrz.

Prawdopodobnie oba podpalenia są dziełem tych samych sprawców. Postronne osoby, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, nie miały co do tego wątpliwości. I dodawały: Burmistrz musiał komuś mocno zaleźć za skórę.

- Nie wykluczam związku między obu podpaleniami, ale nie mam konkretnych podejrzeń - mówi Jerzy Bauer.

Burmistrz jest nie tylko osobą publiczną. Ma także rodzinę, a każde takie zdarzenie to wstrząs dla jego bliskich. Zwłaszcza, kiedy się powtarza.

- Najbardziej dotkliwe dla mnie jest zachwianie poczucia bezpieczeństwa mojej rodziny - przyznaje burmistrz. - Natomiast nie mam cienia wątpliwości co do mojego poczucia bezpieczeństwa. Nie czuję się zastraszony, zdołowany, może tylko zaniepokojony. Jestem w tej sprawie pokrzywdzonym, ale jednocześnie muszę odpowiadać jako burmistrz za bezpieczeństwo obywateli. Choć nie ukrywam, że to stawia mnie w trudnej sytuacji - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki