Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbyszek i Michał Żebrowscy ożywiają stare motory

(ar)
A. Rusinek
To piękne uczucie przejechać się czymś, co udało się ocalić od zapomnienia - mówią hobbyści

Najstarszy ma ponad osiemdziesiąt lat. Najmłodszy nieco ponad czterdzieści. Jeden i drugi tak samo sprawne. Palą od jednego kopa. Podobnie jak wszystkie pozostałe zabytkowe motory w garażu braci Żebrowskich w Nowym Krasnosielcu. Stoi ich tu kilkanaście. Lśniące, wypucowane. Piękne, stare maszyny.

Motorowa pasja kwitła w nich od najmłodszych lat. Obaj chodzili do tej samej samochodówki w Ostrołęce. Najpierw Zbyszek, dziesięć lat później Michał. Obaj mieli tego samego wychowawcę, Ryszarda Deca. Obaj wspominają szkołę z sympatią. Uczyli się na mechaników samochodowych - głównie teorii. Praktykę opanowali przede wszystkim w domu.
- Tata był wtedy taryfiarzem. Mieliśmy to szczęście, że wszystko przy samochodzie pozwalał nam robić. Idąc do samochodówki, mieliśmy już spore pojęcie, jak posługiwać się kluczami i jak pod maskę zaglądać - mówi Zbigniew Żebrowski.
- A ja potem jeszcze dodatkowo ćwiczyłem u Zbyszka w jego zakładzie. Każdą wolną chwilę tam spędzałem - dorzuca Michał. Dzisiaj cały czas obaj w tym zakładzie samochodowym pracują.
Pasja do motorów też im równocześnie jakoś zakiełkowała. I do dziś się jej równo, wiernie trzymają.

Pierwszy naprawdę zabytkowy jednoślad, który mają w kolekcji kupili w Krasnosielcu. W latach dziewięćdziesiątych.
- Pochodził z niedalekiego Klinu. Posiadał go tata mego kolegi ze szkoły podstawowej. Pamiętałem to z dzieciństwa. To był Zündap Z 200 z 1929 roku. Kupiliśmy go prawie za cenę złomu i przywieźliśmy w dwóch skrzynkach, bo był w częściach - mówi Zbyszek.
- Jeszcze do dzisiaj nie do końca jest złożony. Brakuje mu różnej "biżuterii" - śmieje się Michał. - To był "wypasiony" model, klasa lux, niełatwo dostać oryginalne detale, na_przykład prędkościomierz. Wciąż szukamy oryginalnych części, albo wiernych replik. Przez Internet, przez znajomych.
- Konstrukcja jest bardzo ciekawa i trudna do opanowania. Nie wiem, jak ludzie sobie z tym kiedyś radzili - mówi Zbyszek, doświadczony mechanik. - Długo z nim się dłubaliśmy. Znaleźliśmy opis tego modelu w czasopiśmie "Świat motocykli", bo wtedy nie byłoprzecież Internetu, w czasopismach się buszowało. Poprzez redakcję trafiliśmy do właściciela motoru, mieszkającego w Inowrocławiu.

- Z aparatem fotograficznym, jeszcze nie cyfrowym, wybrałem się tam, by obfotografować ten zabytek w całości i dowiedzieć się, jak go złożyć - mówi Michał. - Tak zaczęły się nasze kontakty z kolekcjonerami, bo właściciel od razu otworzył ramiona, kiedy dowiedział się, że mamy taką samą maszynę. Okazało się, że tego modelu jest kilka sztuk w Polsce. Dał nam do właścicieli kontakt.
W ich kolekcji dominują motory z okresu przedwojennego - lata dwudzieste, lata trzydzieste minionego stulecia. Niemieckie i rosyjskie maszyny. Zündapy, Triumphy, NSU, DKW. Jest też Standard Feliergeist i Ardie RBZ. W garażu stoją też dwie polskie eshaelki i wuefemka z lat pięćdziesiątych. A także MW 750 z 1971 roku, odzyskany z rosyjskiego demobilu, piękny wojskowy motor z koszem.
Wszystkie prawie to "dwusetki".

- To motocykle o pojemności 200 cm. Przed wojną były to bardzo popularne motory, bo przy tej pojemności nie trzeba było płacić podatku drogowego i mieć prawa jazdy. Każda marka produkowała te motory, bo napędzały koniunkturę sprzedaży - mówi Michał. - Dlatego najwięcej ich się zachowało, choć też już nie tak wiele.

Cztery razy do roku Żebrowscy jeżdżą na giełdę Moto-Weteran-Bazar do Łodzi. Nie tylko po to, by kupić lub sprzedać części, ale przede wszystkim, by się spotkać z innymi kolekcjonerami z całej Polski. To bardzo sympatyczne spotkania, zapewniają.

Na zloty motocyklowe jeżdżą rzadko - z braku czasu. Ostatnio, w maju wystawili swoje motory na Ogólnopolskiej Gali Motocyklowej w Makowie Mazowieckim. Zdobyli niedawno tytuł najpiękniejszego zabytkowego motoru na zlocie w Przasnyszu.

-Naszym marzeniem jest wystartować na Mistrzostwach Polski Pojazdów Zabytkowych. Jest dziesięć eliminacji,w różnych miastach Polski, na których trzeba wystąpić z jednym pojazdem. Mieć przy tym strój z epoki, wiedzę o epoce. Może na emeryturze damy radę - żartują hobbiści.

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego w Makowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki