Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia miłoszycka. Prokuratorzy przegapili winnego, a wsadzili za kratki niewinnego? [NAZWISKA]

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Wojciech Matusik / Polska Press
Dotarliśmy do trójki z czwórki prokuratorów, którzy przed laty zajmowali się miłoszycką zbrodnią. Jak to się stało, że wsadzono za kratki niewinnego? Kto za to odpowiada? Dwie osoby nie mają sobie nic do zarzucenia. Trzecia zaprzecza temu, co wcześniej sama powiedziała.

AKTUALIZACJA, 12.03 godz. 21.00

: Zbigniew Ziobro o zbrodni miłoszyckiej mówił w poniedziałek w programie "Uwaga! po Uwadze" w telewizji TTV Minister Sprawiedliwości polecił by wrocławski wydział Prokuratury Krajowej wysłał do sądu wniosek o przerwę w karze dla Tomasza K. Wniosek miał być wysłany do sądu jeszcze dziś (w poniedziałek, 12 marca). Gdyby sąd wniosek uwzględnił Tomasz znalazłby się na wolności zanim Sąd Najwyższy zajmie się wnioskiem o wznowienie procesu i uniewinnienie. I już na wolności czekałby na decyzję dotyczącą ewentualnego uniewinnienia lub wznowienia procesu. Decyzję o przerwie w karze podejmuje Sąd Okręgowy we Wrocławiu.

Jak to się stało, że niewinny człowiek Tomasz K. od osiemnastu lat odsiaduje wyrok za brutalny gwałt i morderstwo, którego nie popełnił? Kto zbierał dowody, stawiał zarzuty i oskarżył? Kto i w oparciu o jakie argumenty wydawał wyrok w tej sprawie?

Ta historia to jedna z największych porażek polskiego wymiaru sprawiedliwości. W 2001 roku przed sądem postawiono Tomasza K. Miał dopuścić się gwałtu i morderstwa piętnastoletniej Małgosi. W sylwestra 1996/97 w Miłoszycach. Dowody wydawały się jednoznaczne. Dziś - jak twierdzi Prokuratura Krajowa - nic z nich nie zostało.

Ciało zamordowanej Gosi znaleziono 1 stycznia 1997 na posesji w Miłoszycach. Następnego dnia prokurator Renata Procyk z Oławy wszczęła śledztwo. Dziś jest szefową tej prokuratury. O tej sprawie rozmawiać z nami nie chciała, bo wciąż toczy się śledztwo. - Trzeba rozmawiać z referentem - mówi. Czy ma sobie coś do zarzucenia? Nic.

Ale od lat powtarzane są zastrzeżenia do tego co - od samego początku - działo się w sprawie. Przykład? Ciało Małgosi znaleziono 1 stycznia 1997 na podwórku jednej z posesji w Miłoszycach. Ale zabudowania, pod którymi leżała, przeszukano dopiero tydzień później. Nie szukano, a jeśli szukano to nieskutecznie, butów ofiary. Nie znaleziono ich na miejscu zbrodni.

Już czwartego stycznia 1997 pojawił się w sprawie Ireneusz M. Jako jeden z prawdopodobnych sprawców. Zeznawał jako świadek. Powiedział coś, co powinno spowodować, że stanie się głównym podejrzewanym. Ale zarzuty usłyszał dopiero w czerwcu 2017. Dwadzieścia lat wcześniej z grona podejrzanych wyeliminowały go ekspertyzy. Sprawę prowadził już wówczas Marek Janczyński. Wtedy prokurator Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu. Dziś Okręgowej.
ZBRODNIA MIŁOSZYCKA - JAK MORDERCA UMKNĄŁ SPRAWIEDLIWOŚCI - KALENDARIUM

- Byłem w tę sprawę mocno zaangażowany - mówi dziś. - Nie mam sobie nic do zarzucenia. Choć to na niego skarżyli się rodzice Małgosi i prosili o zmianę prokuratora. Za czasów Marka Janczyńskiego powstała opinia, z której wynikało, że Ireneusz M. z pewnością nie był tym, który ugryzł ofiarę zbrodni.

Podpisał ją w 1998 doktor Jerzy Kawecki z Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. To jego m.in. opinia doprowadzi potem do wsadzenia za kratki i skazania Tomasza K. Doktor Kawecki nie chciał rozmawiać o sprawie. Prowadzący dziś śledztwo miłoszyckie zabronili mu się wypowiadać.

Również w Akademii Medycznej powstała kolejna korzystna dla Ireneusza M. opinia – genetyczna. Wynikało z niej, że włosy z czapki, znalezionej na miejscu zbrodni, nie należą do Ireneusza M. Ciekawe. Dziś prokuratorzy są pewni, że i włosy z czapki i zęby należą właśnie do Ireneusza.

Zbrodnia Miłoszycka. Sprawca był znany od 20 lat - CZYTAJ WIĘCEJ

W listopadzie 1999 roku w aktach sprawy pojawił się Tomasz K. Mieszkanka Wrocławia powiedziała policjantom, że w swoim sąsiedzie Tomku rozpoznaje jednego z potencjalnych sprawców. Ich portrety pamięciowe publikowały media. Tymczasem śledztwo przejął prokurator Stanisław O. Później skazany za korupcję, choć nie w tej sprawie. Kilka dni temu powiedział nam, że nie zdążył przeczytać akt, ale przyszedł do niego policjant z informacją, że są ekspertyzy obciążające Tomasza K. I wtedy podpisał nakaz jego zatrzymania. Kiedy to napisaliśmy zdementował. „Nie jest prawdą, że nie znałem akt” - napisał do dziennikarza Gazety Wrocławskiej.

Tak czy siak prokurator Stanisław O. podpisał nakaz zatrzymania i złożył wniosek o aresztowanie Tomasza K. Najważniejsza była opinia dotycząca śladów ugryzienia. Do prokuratury przysłano ją dzień przed zatrzymaniem Tomasza. Była ta „opinia wstępna”. Wniosek: ślady ugryzienia na ciele Małgosi pochodzą od zębów Tomasza K. lub innej osoby, która ma „zbieżny układ i zniekształcenia zębów”. Dopiero na procesie w sądzie eksperci orzekli, że drugiej takiej osoby n ie ma. Ale skąd to wiadomo? Nie wiemy. Doktor Kawecki nie może się wypowiadać.

Prokurator O. sprawę stracił w styczniu 2001. Między innymi z z powodu skarg rodziców Gosi na to jak ich traktował. Na początku kwietnia 2001 prokurator Tomasz Fedyk napisał akt oskarżenia. Choć najważniejsze dowody powstały już wcześniej. Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

JAK NIE DOSZŁO DO PRZEDAWNIENIA? CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Co ważne. Prokuratura oskarżyła Tomasza K. „jedynie” o gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Uznając, że nie ma dowodów na to, że chciał zabić. Sąd od początku uznał jednak, że możliwe jest zabójstwo i za zabójstwo skazał. Gdyby nie ta decyzja, dziś prawdziwy sprawca pozostałby bezkarny. Bo w 2017 roku – kiedy złapano Ireneusza M. - przestępstwo gwałtu ze szczególnym okrucieństwem byłoby już przedawnione. Tomasz K. już na zawsze zostałby – niewinnie – gwałcicielem.

Sąd Okręgowy wydał wyrok 14 listopada 2003 roku. W pięcioosobowym składzie było trzech ławników i dwójka sędziów zawodowych. Przewodniczył sędzia Mariusz Wiązek. W składzie była też sędzia Beata Kinstler. „Sąd oparł ustalenia na podstawie obiektywnego materiału dowodowego – opiniach wydanych przez powołanych w sprawie biegłych. (…) Szczególnym i wyjątkowym dowodem jest opinia zespołu biegłych, porównujących ślady ugryzienia denatki z uzębieniem oskarżonego. (…) Mogła pozwolić na ustalenie z niezbitą pewnością, iż to właśnie oskarżony był współsprawcą krytycznego czynu”. Wyrok: 15 lat więzienia. Prokuratura wnioskowała o 12 lat.

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w czerwcu 2004 roku zajmował się apelacjami. Obrona domagała się uniewinnienia a pokrzywdzeni i ich pełnomocnik surowszego wyroku. Żadna z osób trzech ze składu sędziowskiego nie pracuje już w sadzie. Jedna nie żyje, a dwie – w tym sędzia sprawozdawca Andrzej Krawiec – są na emeryturze.

Wyrok: kara 15 lat więzienia zaostrzona do 25 lat. Argumenty: nie ma wątpliwości, że trzy ekspertyzy to wiarygodne dowody winy Tomasza K. Co prawda w trakcie śledztwa w pisemnej opinii eksperci od uzębienia stwierdzili, że mogą to być zęby Tomasza lub innej osoby, ale w sądzie wiarygodnie usunęli tę wątpliwość stwierdzając, że nie ma innej osoby, która miałaby taki sam zgryz. „Nie trzeba mieć wiadomości specjalnych z zakresu anatomii, aby stwierdzić, że kształt uzębienia jest u każdego człowieka odrębny i niepowtarzalny w stosunku do uzębienia innych ludzi”. Opinia dotycząca śladów uzębienia była więc i na tym etapie kluczowa dla rozstrzygnięcia o winie. Choć ważne były też dwie opinie – badania śladów zapachowych i kodu DNA – które potwierdziły, że na miejscu zdarzenia była czapka Tomasza.

Sąd Najwyższy 12 maja 2005 roku odrzucił kasację. Ale na tym etapie kompletnie nie zajmował się już ani śladami zębów, ani zapachem, ani kodem genetycznym. Bo Sąd Najwyższy nie zajmuje się sprawą merytorycznie. Bada czy nie doszło do błędów natury prawnej, które wpłynęły na treść wyroków. Analizowano jedynie czy Sąd Apelacyjny mógł zaostrzyć karę z 15 do 25 lat więzienia. I sędziowie Henryk Gradzik, Tomasz Grzegorczyk i Małgorzata Gierszon doszli do wniosku, że tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbrodnia miłoszycka. Prokuratorzy przegapili winnego, a wsadzili za kratki niewinnego? [NAZWISKA] - Gazeta Wrocławska

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki