Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Witkowski: Gdyby nie dziewczyna, dawno byłoby po pogrzebie

Redakcja
Serce Mirosława Witkowskiego z Ostrołęki nagle przestało bić. Młody, zdrowy mężczyzna w jednej chwili stał się niepełnosprawną osobą. Nadzieję może dać kosztowny zabieg.

- To stało się w sierpniu 2015 roku - opowiada Zbigniew Witkowski. - Mój syn Mirosław rano wstał z łóżka i upadł gwałtownie na ziemię. Stracił przytomność. Całe szczęście, że była z nim jego dziewczyna. Na początku była przekonana, że sobie z niej zażartował. Ale Mirek zaczął robić się siny.

Kobieta zaczęła go reanimować. W międzyczasie wezwała pogotowie.

- Po dłuższej reanimacji serce wznowiło pracę - mówi ostrołęczanin. - Syn miał wówczas zaledwie 33 lata.

Nagle serce stanęło

Okazało się, że uległ nagłemu zatrzymaniu akcji serca. Efekt był dramatyczny: niedotlenienie mózgu, i, co za tym idzie, jego uszkodzenie.

- Stanęło serce, stanęło po prostu wszystko, cały organizm - mówi ojciec.

33-letni mężczyzna trafił na OIOM, a później na oddział kardiologii. Pan Zbigniew mówi:

Lekarze nie byli w stanie powiedzieć, dlaczego doszło do zatrzymania serca. Ale przecież tak często słyszy się o podobnych sytuacjach: ilu młodych nagle dotyka poważna choroba, ilu młodych umiera... Tu też, gdyby nie dziewczyna syna, dawno byłoby po pogrzebie...

Od listopada 2015 roku pan Mirosław leży w ostrołęckim Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym, znajdującym się w budynku starego szpitala. Słowo „leży” trafnie, aczkolwiek bezlitośnie, określa jego stan. Nie jest zdolny do samodzielnego funkcjonowania. Potrzebuje całodobowej opieki. Ojciec nie jest mu w stanie jej zapewnić, ponieważ pracuje zawodowo. Syn może ruszać rękoma i nogami, ale nie potrafi utrzymać w dłoni żadnego przedmiotu. Nie może chodzić: z sali wyjeżdża wyłącznie na wózku inwalidzkim. Ręce, z przykurczem, najczęściej trzyma ściśnięte przy klatce piersiowej. Nie przyjmuje pokarmów i napojów doustnie. Podawane są przez sondę. Młody mężczyzna wymaga stałej rehabilitacji. Przez ponad rok nie było z p. Mirkiem żadnego kontaktu. Jego nieobecne, obce spojrzenie wędrowało jedynie po ścianach, suficie sali, w której leży. Iskierka nadziei pojawiła się niespełna miesiąc temu.

- Gdy mówi się do niego „cześć”, próbuje ładnie się uśmiechnąć - opowiada pan Zbigniew. - Potrafi puścić oczko. Gdy wchodzę na salę, marszczy brwi. Tak jakby zastanawiał się, kim jestem, próbował mnie poznać. Wodzi oczami za filmem pokazanym w telefonie komórkowym. Widać, że go interesuje. Gdy jego dziewczyna mówi do Mirka: „pocałuj mnie w policzek”, stara się oderwać głowę od poduszki i zbliżyć się do niej. Najlepiej reaguje właśnie na jej widok. Kiedyś przyszedł odwiedzić go mój brat. Poprosiłem syna: „Powiedz cześć Mirku, no powiedz”. Łzy mu popłynęły z oczu. Ma takie chwilowe powroty świadomości - przekonuje ojciec.

Nadzieja kosztuje 90 tys. zł

Pan Zbigniew spotkał się z profesorem Wojciechem Maksymowiczem z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie. Ostatnio otwarto tam też „Budzik dla dorosłych”, czyli miejsce, gdzie wybudza się ze śpiączki dorosłych.

- Syn Waldemar pokazał profesorowi Maksymowiczowi nagranie jak Mirek reaguje na różne bodźce - mówi ojciec.

Profesor powiedział, że nie jest tak źle, że jakiś kontakt z Mirkiem jest.

I kazał czekać na telefon. W tym roku Mirosława czekają badania, po których zostanie postawiona diagnoza.

- Dowiemy się czy nadaje się do zabiegu czy do intensywnej rehabilitacji, czy - pan Zbigniew wstrzymuje głos - po prostu będzie, jak będzie. Podejrzewam, że zostanie zakwalifikowany do zabiegu. Mózg człowieka, tak usłyszeliśmy od profesora, jest wykorzystywany w zaledwie 30 proc.. Wszczepione do niego specjalne elektrody omijają chorą część, idą przez zdrową, stymulując mózg impulsami. Człowiek może wrócić do mowy, pisania, kontaktu ze światem. Nie tak dawno wybudzili tak właśnie jednego chłopaka - ojciec mężczyzny jest pełen nadziei.

Problemem oczywiście są finanse. Zabieg nie jest refundowany przez NFZ. To wydatek rzędu ok. 70 tys. zł. Koszty wzrastają, bo trzeba doliczyć dwu-trzymiesięczną intensywną rehabilitację, czyli ponad 20 tys. zł. Zresztą pieniądze na rehabilitację będę potrzebne stale, aż do wyzdrowienia pacjenta.

Aby pomóc Mirosławowi Witkowskiemu w walce o zdrowie, można przekazać 1 proc. podatku lub darowiznę Fundacji Avalon z dopiskiem „Witkowski, 5872”.
Przelewu można dokonać na numer konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001, a także wysłać SMS na nr: 75 165 o treści POMOC 5872 (jego koszt to 5 zł netto, 6,15 brutto).
KRS Fundacji, który trzeba podać przy przekazaniu 1 proc. podatku, to: 0000270809.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki