Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodnicy UOLKA poznawali sekrety sukcesu Mistrza Europy (zdjęcia)

Paweł Nowak
Fot. P. Nowak
Powiatowe Biegi Przełajowe o Puchar starosty ostrowskiego to nie było jedyne wydarzenie, w którym przy okazji wizyty w powiecie ostrowskim brali udział bracia Marcin i Tomasz Lewandowscy znani ze świata biegów. We wtorkowe popołudnie 12 października spotkali z zawodnikami i przedstawicielami Uczniowskiego Ostrowskiego Ludowego Klubu Atletycznego.
Spotkanie Marcina i Tomasza Lewandowskich ze sportowcami UOLKA

Spotkanie Marcina i Tomasza Lewandowskich ze sportowcami UOLKA

Spotkanie to zorganizował trener lekkoatletów Andrzej Wardaszka, który z Marcinem i Tomaszem Lewandowskimi zna się już od kilku lat. Oprócz znanych gości w spotkaniu udział wzięli prezes klubu Zbigniew Gałązka, uczestniczka I Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich Milena Kruczyńska oraz obecni i byli zawodnicy UOLKA. Wśród nich był m. in. Grzegorz Sitek, który jeszcze kilka lat temu rywalizował z Marcinem Lewandowskim, jak równy z równym.

- Był taki czas, że Grzesiek był moim cieniem. Często trenowaliśmy razem na zgrupowaniach, razem się przygotowywaliśmy, a na zawodach był moim głównym rywalem, którego najbardziej się obawiałem - wspominał Marcin Lewandowski.

W czasie spotkania goście odpowiadali na pytania zgromadzonych osób, a także opowiadali o tym jak wygląda ich życie, jak przygotowują się do najważniejszych startów. Dużo miejsca poświęcili wspomnieniom z Kenii, gdzie w grudniu przygotowywali się do obecnego sezonu. Podczas emisji filmiku z finałowego biegu Mistrzostw Europy z Barcelony, gdzie Marcin zdobył złoty medal, dzielili się wspomnieniami z tego dnia i opowiadali o najmniejszych szczegółach, które zadecydowały o sukcesie. Wcześniej jednak nie mogło zabraknąć pytania o początki przygody ze sportem.

- Trenowanie biegów rozpocząłem 8 lat temu - mówił młodszy z braci Lewandowskich. - Wcześniej trenowałem piłkę nożną, grałem nawet w kadrze makroregionu. Tomek namawiał mnie wtedy do biegania, ale ja nawet na treningach piłkarskich tego nie lubiłem, choć gra na prawym skrzydle wymagała wybiegania. Bez żadnego specjalnego przygotowania wystąpiłem w Gimnazjadzie i od razu ustanowiłem rekord wojewódzkich Mistrzostw Gimnazjów w biegu na 1000 m. W klubie piłkarskim pojawiły się w tym samym czasie jakieś kłopoty i zdecydowałem się na trenowanie biegów.

W grudniu 2009 roku bracia Lewandowscy uczestniczyli w zgrupowaniu w Kenii, na które zaprosił ich mistrz olimpijski Wilfried Bungei. Celem wyjazdu było poznanie tajników sukcesów kenijskich biegaczy i przede wszystkim wspólne treningi z nimi.

- Mieliśmy tam bardzo trudne warunki do treningów - mówił Tomasz Lewandowski. - Duża wysokość nad poziomem morza i bardzo rzadkie powietrze, ale także wysoka temperatura powodowały, że nawet lekki trucht skutkował dużym zmęczeniem. Ale o to właśnie nam chodziło, żeby posmakować pracy w takich warunkach.

Ciekawostką dla słuchaczy były opowieści o kulturze kenijskiej ludności.
- Mieszkaliśmy w murowanym domu Bungeia - opowiadał trener kadry narodowej biegaczy. - Ma on jednak przed tym domem szałas zrobiony z desek, oblepiony błotem i w takich właśnie warunkach mieszkają tam ludzie. Nie ma tam prądu, wody, toalet. Bungei nie ma pralki, kuchenki gazowej na które przecież go stać. Najlepsi biegacze świata mieszkają blisko siebie, dlatego mieliśmy okazję spotkać się z nimi wszystkimi. Na co dzień zawodnicy są farmerami, mają plantacje herbaty, drzewek, lasów. Po pierwszym treningu, który rozpoczynają o 6 rano, spożywają śniadanie mające być przede wszystkim potężną bombą energetyczną. Później idą na pole pracować, a po powrocie w tym samym obuwiu i bez odpoczynku idą na kolejny trening. Po południu znów pracują, a wieczorem kiedy jest już chłodniej udają się na trzeci trening. Absolutna światowa czołówka zawodników ma jednak, podobnie jak my, sztab ludzi odpowiedzialnych za przygotowania i nie poświęca aż takiej ilości czasu na pracę na farmie.

Marcin opowiadał także o występie na Mistrzostwach Europy w Barcelonie:
- Z dotychczasowych startów ten lipcowy wspominam oczywiście najlepiej, a szczególnie moment przekroczenia mety. Ten wynik był efektem kilku lat przygotowań. Już znacznie wcześniej mogłem jeździć po różnych turniejach, żeby wygrywać i zarabiać pieniądze. Wolałem wtedy jednak zdobywać doświadczenie na imprezach wyższej rangi. Dzięki temu w tym sezonie czułem się bardzo mocny. Kiedy stawałem na starcie z czołowymi światowymi zawodnikami to nie robiło to na mnie większego wrażenia. Skupiałem się przede wszystkim na swoim biegu. To doświadczenie sprawiło, że w Barcelonie nie zwątpiłem w siebie. Po prostu wiedziałem, że mogę wygrać. Zawahanie nawet przez ułamek sekundy sprawia, że odpadasz z biegu i przegrywasz. Myślę, że właśnie przez to Michael Rimmer przegrał ze mną w finałowym biegu - tłumaczył.

Goście tego dnia nie tylko dzielili się swoimi spostrzeżeniami, ale też sami zadawali pytania, przede wszystkim Milenie Kruczyńskiej, która dzieliła się tajnikami podnoszenia ciężarów. Na zakończenie spotkania padło pytanie czy Milena i Marcin mają okazję spotkać się na Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku w Londynie.

- Nie ma na to żadnych szans - rozwiała nadzieje Milena Kruczyńska. - Znam wyniki polskich sztangistek. Dwa lata to zbyt mało, żeby wytrenować takie rezultaty. Nie wykluczam jednak startu w Rio de Janeiro w 2016 roku - dodała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki