Dyrektor Jerzy Sadowski
(fot. Fot. A. Suchcicka)
- Mamy zamrożone pensje, nie dostaliśmy podwyżek, związki zawodowe w imieniu pracowników zrzekły się świadczeń z funduszu socjalnego, żeby ratować szpital. Dla nas nie ma pieniędzy, a na nagrodę dla dyrektora są?! - pytała poirytowana kobieta.
Rada społeczna szpitala wnioskowała do zarządu powiatu o wypłacenie nagrody dyrektorowi Jerzemu Sadowskiemu. Konkretna kwota nie padła. Zgodnie z prawem maksymalna wysokość nagrody to trzy dyrektorskie pensje. Dyrektor zarabia miesięcznie ponad 8 tys. zł brutto.
- Moje zarobki wynikają z ustawy kominowej i wynoszą czterokrotność średniej płacy za czwarty kwartał roku poprzedniego - powiedział nam Jerzy Sadowski. - Nie mam żadnych dodatków, bo jestem na kontrakcie i w związku z tym ZUS i wszystkie koszty związane ze szkoleniami czy wyjazdami pokrywam z własnego portfela.
Dyrektor Sadowski zapewnia, że nie weźmie żadnej nagrody pieniężnej, dopóki sytuacja finansowa szpitala nie będzie stabilna.
- Jeśli nagroda zostanie mi przyznana w momencie, gdy sytuacja szpitala będzie niejasna, na pewno ta nagroda nie będzie przeze mnie mnie odebrana - mówi Sadowski. - Dla mnie najważniejsze jest zaspokojenie roszczeń pracowniczych (chodzi o zaległe 1,6 tys. zł dla każdego pracownika za 2002 rok, wynikające z ustawy 203 - przyp. red.). Dopiero wówczas będziemy mogli rozmawiać o moich indywidualnych sprawach. Zresztą ja nie pracuję dla nagród, tylko po to, byśmy jak najlepiej służyli pacjentom i by wszyscy pracownicy mieli pewność pracy.
Dyrektor szpitala pracujący na kontrakcie nie dostaje nagród jubileuszowych. W tym roku Jerzemu Sadowskiemu minie 35 lat pracy.
Według przewodniczącej NSZZ "Solidarność" w przasnyskim szpitalu Ireny Wiśniewskiej, dyrektor Sadowski zasłużył sobie na nagrodę, bo o wiele trudniej jest rządzić zakładem, gdy nie wiadomo, na czym się stoi.
- Gdy się patrzy na to, co się dzieje dookoła, u nas nie jest tak tragicznie. Dla nas dyrektor jest wypłacalny. Daj Boże, żeby było tak dalej - mówi przewodnicząca. - Nie było u nas zwolnień ani jakichś bolesnych przesunięć. Trzynastka została wrzucona do pensji i fizycznie jest, chociaż czasem niektórzy o tym zapominają. Nadal są zapomogi i pożyczki. A z socjalnego (paczki, talony) w tym roku sami zrezygnowaliśmy, nie było nam to w żaden sposób wyrwane.
Tegoroczny budżet przasnyskiego szpitala to nieco ponad 20 mln zł. Jest to kwota niższa od ubiegłorocznej o milion złotych. Z budżetu płyną pieniądze na leczenie pacjentów, płace i wszelkiego rodzaju świadczenia. Płace ponad 500-osobowej załogi pochłaniają ponad połowę budżetu.
Dyrektor Sadowski przyznaje, że sytuacja finansowa jest coraz trudniejsza. Właściwie nie można już więcej oszczędzać na energii cieplnej i świetlnej, na rozwiązaniach technicznych i na racjonalizacji leczenia (oznacza to np. leczenie tańszymi lekami). Oszczędności daje też bardziej rygorystyczne podchodzenie do diagnostyki. Wykonywane są tylko niezbędne badania, ale na razie pacjenci oddziałów nie muszą sami wykupować recept. Mimo to limity za pierwszy kwartał zostały przekroczone.
W tym roku szpital wykonał ponad plan świadczenia o wartości 350 tys. zł. Największe nadwykonania są na oddziale intensywnej terapii, na oddziale okulistycznym, pediatrycznym, wewnętrznym i w poradni chirurgicznej.
- Liczymy, że w drugim półroczu będziemy mogli wynegocjować lepszy kontrakt. Bo jeśli nic się nie zmieni, będziemy musieli pod koniec roku ograniczyć naszą działalność do przyjmowania pacjentów tylko w stanach zagrożenia życia - informuje dyrektor.
Rok 2004 jest trudniejszy od innych także dlatego, że wzrosły ceny leków, koszty utrzymania i koszty serwisu sprzętu medycznego (roczny koszt serwisu aparatury rentgenowskiej to ok. 50 tys. zł). Szpital ma też długi. Dostawcom leków pieniądze wypłacane są z dwumiesięcznym poślizgiem. Jest też ponad 600 tys. zł zobowiązań inwestycyjnych, które szpital powinien uregulować do lipca przyszłego roku. A zaległości w wypłatach (za rok 2002) wraz z ZUS-em wynoszą ok. 1 mln zł. O zwrot kosztów wynikających z ustawy 203 szpital zabiega na sali rozpraw.
- W związku z ustawą szpital musiał wygospodarować ponad 3,5 mln zł. W ubiegłym roku zgłosiliśmy sprawę do sądu. Nasze wystąpienie poszło w kierunku zwrotu wszystkich poniesionych przez zakład wydatków związanych z realizacją ustawy. Pierwsza rozprawa miała się odbyć na początku czerwca br. Rozprawa jednak się nie odbyła, bo nie stawił się na niej przedstawiciel NFZ - wyjaśnia dyrektor, który z nadzieją czeka na wyznaczenie drugiego terminu. Przed wygraniem sprawy pracownicy raczej nie powinni się spodziewać zaległych wypłat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?