Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakotłowało się w Troszynie

(MS)
Gmina zwolniła pracownika szkolnej kotłowni. Po wyroku sądu próbował on wrócić do pracy, ale wójt nasłał na niego policję. Pracownik jest z PSL a wójt z prawicy.

Tydzień temu, ukazało się w TO płatne ogłoszenie następującej treści:
"Zarząd Gminny Polskiego Stronnictwa Ludowego w Troszynie wzywa Wójta Gminy Troszyn oraz panią Dyrektor Zespołu Ekonomiczno Administracyjnego Obsługi Szkół i Przedszkoli do przestrzegania prawa i zaprzestania działań represyjnych w stosunku do naszego członka kol. Janusza Złotkowskiego. Wykorzystywanie stanowiska służbowego do realizacji osobistej zemsty mającej podłoże polityczne jest naszym zdaniem nie tylko niegodne, ale i uwłaczające funkcji wójta (...)".

Kto chciał rozgłosu?

O wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się do osoby, w stosunku do której wójt wykazuje, zdaniem PSL, "działania represyjne". Janusz Złotkowski nie jest zadowolony z faktu, że jego problemy zostały nagłośnione.
- Za dużo już przeżyliśmy. Nasze problemy ciągną się od pół roku, kiedy to straciłem pracę. Ostatnio w mojej sprawie policja przychodziła do żony do pracy. Kobieta najadła się wstydu, czuła się poniżona. Nie chcemy mieć jeszcze większych kłopotów. Przecież musimy tu jakoś żyć z tymi ludźmi - powiedział nam Janusz Złotkowski odmawiając ?ze względów rodzinnych? dalszej rozmowy.
Złotkowski twierdzi, że o ogłoszeniu kolegów z PSL dowiedział się w ostatniej chwili, gdy już trafiło do TO. Nie potwierdza tego Stanisław Tyl, szef Zarządu Gminnego PSL w Troszynie:
- Janusz wiedział o naszej inicjatywie i ją zaakceptował. Może pod wpływem rodziny teraz zmienił zdanie?
Ponieważ Złotkowski nie chciał z nami rozmawiać, przebieg wydarzeń, które rozegrały się w połowie maja w Troszynie przedstawił nam Stanisław Tyl.
Janusz Złotkowski wygrał sprawę przed ostrołęckim sądem pracy, który przywrócił go na stanowisko pracy w Zespole Ekonomiczno-Administracyjnym Obsługi Szkół i Przedszkoli. Po korzystnym dla siebie rozstrzygnięciu pan Janusz udał się tam, zgłosić gotowość do podjęcia pracy.

Policja poucza, PSL broni

- Wyrok sądu był wprawdzie nieprawomocny, ale Złotkowski uważał, że skoro wygrał, to powinien pójść do swojego zakładu pracy. Trudno, żeby wszyscy znali przepisy i wiedzieli jak się zachować. Gdy zameldował się na stanowisku pracy, przyszedł pan wójt i powiedział, że nie może tu przebywać, bo jest nielegalnie i wezwie na niego policję, jeśli nie opuści budynku. Pan Janusz wziął zaświadczenie o tym, że zgłosił gotowość pracy i wyszedł. W międzyczasie przyjechała policja. Nie zastali go, więc pojechali do banku, gdzie pracuje jego żona. Tam zaczęli ją pouczać, by mąż nie zgłaszał się do pracy, bo jest tam nielegalnie - powiedział nam Tyl.
Gminny PSL zbulwersowało właśnie to, że wójt wezwał bez powodu policję, by, jak twierdzą, postraszyć człowieka.
- Wiadomo, że tu chodzi o politykę, ale tak się nie postępuje. To już nie te czasy.
Jak twierdzi Tyl, o płatnym ogłoszeniu w TO zadecydował Zarząd Gminny PSL.
- Nie do końca byłem za tym, bo cztery lata temu konkurowałem z wójtem w wyborach (wójt startował z listy AWS - przyp. red.) i może to być odebrane jako walka polityczna. Ale decyzja zarządu była taka, że nie możemy pozwolić na niszczenie ludzi przez wójta. To jest łamanie prawa. Musimy bronić swojego członka - uważa Stanisław Tyl. - U nas wszyscy się boją. Niektórzy porównują rządy wójta do tego, co dzieje się na Białorusi. Chcieliśmy, by wójt zrozumiał, że nie można tak postępować z ludźmi. I że jest ktoś, kto będzie ich bronił.

Wójt zgodny z literą

Edwin Mierzejewski uważa działania miejscowego PSL za przedwyborczą grę polityczną.
- Nie czuję się winny. Janusz Złotkowski pracował u nas jako konserwator kotłowni. Nie robił jednak tego, co do niego należy. Musieliśmy płacić firmom, które wykonywały jego robotę. Stworzyliśmy mu możliwość by się przekwalifikował, ale z niej nie skorzystał - mówi Edwin Mierzejewski. - Przeprowadziliśmy reorganizację i nie było dla niego pracy. Otrzymał więc trzymiesięczne wypowiedzenie.
Po korzystnym wyroku sądu, były pracownik ZEAOSiP w Troszynie, usiadł za swoim byłym biurkiem i zdaniem wójta, zaczął w nim grzebać i telefonować ze służbowego aparatu.
- Akurat nie było pani dyrektor i pracownicy poprosili mnie o interwencję. Grzecznie wyjaśniłem temu panu, że bez prawomocnego wyroku przebywa tu nielegalnie i poprosiłem go o opuszczenie budynku. Nie chciał wyjść, dlatego zawiadomiłem policję - powiedział nam wójt.
Edwin Mierzejewski jest przekonany, że postępował zgodnie z literą prawa.
- Złożyliśmy pismo do sądu pracy o uzasadnienie wyroku i na pewno złożymy od niego apelację. Oczywiście, uszanujemy wyrok sądu, jeżeli ten prawomocnie przywróci Janusza Złotkowskiego do pracy. Tymczasem przygotowałem już pismo do prokuratury, która powinna zająć się Zarządem Gminnym PSL, w związku ze szkalującym mnie listem - powiedział nam wójt gminy Troszyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki