Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił ją ojciec

JarosŁaw Zaradkiewicz
Adrian Bałdyga, cioteczny brat zamordowanej, niósł przed trumną portret Małgosi
Adrian Bałdyga, cioteczny brat zamordowanej, niósł przed trumną portret Małgosi Jaz
Bohaterka - dopisywali ludzie w Warszawie na klepsydrach obwieszczających uroczystości pogrzebowe 19-letniej Małgosi Gniado. Zasztyletował ją ojciec podczas rodzinnej kłótni, gdy stanęła w obronie matki. Została pochowana na cmentarzu w Krasnosielcu, stąd wywodzi się jej mama.

Gdy Grzegorz G. siedział na dachu bloku w Warszawie, śledziła to na ekranie telewizorów cała Polska. Kościół w Krasnosielcu w dniu pogrzebu Małgosi wypełnił się po brzegi.
- Telewizja też pewnie przyjedzie, skoro wcześniej poświęcili tej sprawie cały program - komentowali ludzie.
Przez siedem godzin, 14 maja, oczy gapiów skupione były na dachu jednego z bloków przy ulicy Grójeckiej na warszawskiej Ochocie, gdzie trwały negocjację z desperatem, który chciał się rzucić z dachu. Uciekł tam po rodzinnej awanturze, podczas której kilkakrotnie ranił swoją córkę nożem w klatkę piersiową.
Jak mówią sąsiedzi, rodzina w której rozegrała się tragedia ostatnio żyła w strachu przed 43-letnim Grzegorzem G., który oficjalnie jest bezrobotny. Jego żona Anna jest właścicielką zakładu fryzjerskiego na warszawskiej Ochocie. Często skarżyła się, że mąż ją bije. Policja potwierdziła, że w tym domu było kilka interwencji policyjnych związanych z przemocą w rodzinie, ostatni wraz na kilka dni przed tragedią. O tym, co działo się w rodzinie wiedzieli sąsiedzi, jednak niespecjalnie się tym przejmowali.
- Nikt z nas nie spodziewał się, że kiedyś dojdzie do czegoś takiego - mówili po tragicznych wydarzeniach.
Do tragedii doszło w sobotę rano, gdy Grzegorz G. po raz kolejny rozpoczął rodzinną awanturę. Podczas kłótni w obronie matki stawała Małgorzata, najstarsza córka. To zazwyczaj wystarczało do zakończenia rodzinnej sprzeczki. Tym razem było inaczej.
- Dlaczego wtedy nie uciekłaś z domu? Dlaczego? - pytał nad trumną, przez łzy cioteczny brat Małgosi, Adrian Bałdyga.
Rozdrażniony Grzegorz G. chwycił za nóż i kilkakrotnie dźgnął dziewczynę, która chciała bronić matki. Nie wiedział jednak czy dziewczyna przeżyła? Uciekł na dach bloku. Według świadków początkowo zachowywał się bardzo nerwowo, później usiadł na krawędzi dachu. Rozpoczęły się negocjacje, które na zmianę prowadziło dwóch policjantów i dwie policjantki. W stanie gotowości byli też antyterroryści. W trakcie negocjacji, ktoś z gapiów krzyknął: "Skacz! Zabij się, tak jak zabiłeś swoją córkę!" Zdesperowany Grzegorz G. chciał się rzucić z dachu. Do stojącej pod blokiem karetki przeniesiono ubraną w rzeczy Małgosi policjantkę, bo dziewczyna już nie żyła. Po siedmiu godzinach udało się sprowadzić desperata z dachu.
- Co tym ludziom teraz strzela do głowy - zadziwiali się mieszkańcy Krasnosielc, gdy w sobotę 21 maja ulicami miasteczka szedł kondukt żałobny. - Ciekaw jestem co on teraz czuje, na jego miejscu powiesiłbym się w tym więzieniu - komentował ktoś na ulicy.
Księża podczas uroczystości pogrzebowych podkreślali, że śmierć to nie koniec, a przejście do nowego życia. Apelowali też by nie osądzać, nie wydawać wyroków na mordercę i podejść do wydarzeń z chrześcijańskim miłosierdziem.
- Nie mówmy żegnaj, powiedzmy do zobaczenia - powiedział ksiądz Szczepan Borkowski, proboszcz parafii Amelin, skąd pochodzi matka zamordowanej dziewczyny.
- Dawno temu wyprowadzili się do Warszawy. Tutaj często przyjeżdżali na weekendy i wakacje. Małgosia miała dobry kontakt z rodziną matki - dowiadujemy się w Amelinie.
Jednak od kilku lat w życiu rodziny wiele się zmieniło.
- Jeszcze trzy lata temu byli wzorową rodziną - mówi ich dobry znajomy.
- Czy Grzegorz miał jakieś problemy? Pił?
- Nie pił, miał jeden problem - dodaje ktoś. Tym problemem była kobieta z którą spotykał się Grzegorz G. Żona chciała, aby się wyprowadził z tego powodu z domu, ale tak nie zrobił.
Rodzina mordercy nie chce z nami rozmawiać. 43-letniemu mężczyźnie grozi nawet dożywocie.
Małgorzata chodziła do XXI Liceum im. Hugona Kołłątaja w Warszawie.
- Była w trakcie matury, nie skończyła jej - mówią jej koledzy, którzy przyjechali do Krasnosielca na pogrzeb. Bliska przyjaciółka Gosi pytana o nią długo nie może wydobyć z siebie słów. Po chwili zbiera się i mówi tylko: "Chciała kochać i być kochana. Kochała dzieci, bardzo chciała mieć swoje dzieci". Właśnie z dziećmi chciała pracować Małgorzata i myślała o studiach związanych z resocjalizacją, jednak matka chciała by Gosia wybrała się na medycynę. Nie zdążyła jednak podjąć decyzji o wyborze kierunku.
Uroczystości pogrzebowe zarówno w Warszawie, jak i w Krasnosielcu przebiegały spokojnie, nikt głośno nie żądał surowej kary dla mordercy, w prywatnych rozmowach wszyscy dziwili się temu co zrobił Grzegorz G. Ludzie zastanawiali się, jak mogło dojść do tego, że targnął się na życie własnej córki.
Świadkiem rodzinnej tragedii oprócz matki była młodsza 9-letnia córka, która następnego dnia miała przystąpić do Pierwszej Komunii Św. Nie poszła. Przystąpiła do niej w Amelinie, 22 maja, wraz z piętnaściorgiem dzieci, które wcześniej przygotowywały się tutaj do uroczystości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki