Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z widłami na policjantów

Ewa Pyśk-MamiŃska
Czasami sam widok pistoletu odstrasza przestępcę
Czasami sam widok pistoletu odstrasza przestępcę E. Pyśk
Policjanci, którzy przyjechali do Tobolic nie przypuszczali pewnie, jak zakończy się ta, z pozoru rutynowa interwencja. Na posesji, gdzie schronił się pijany kierowca, jego kolega potraktował ich widłami i metalową rurą. Policjanci użyli broni, strzelili w powietrze, żeby ostrzec napastnika, bo ich życie było zagrożone.

Była sobota wieczór, 22 lipca. W Tobolicach było spokojnie, pod sklepem kilku mężczyzn raczyło się zimnym piwem. Około godz. 19.00 ktoś z Tobolic zadzwonił na policję z informacją, że po wsi jeździ citroĎnem pijany kierowca. Telefonujący opowiadał policjantom, że mężczyzna prowadzi auto z iście ułańską fantazją i że może dojść do nieszczęścia - tak opowiadają ludzie.
Człowiek, który zadzwonił na policję, poinformował jednocześnie dyżurnego w Ostrołęce, że będzie śledził citroĎna, żeby wskazać policji miejsce postoju auta.
Kierowca citroĎna widząc radiowóz, zajechał na "ranczo" (tak to miejsce jest określane w Tobolicach). Policjanci skręcili za nim na posesję. Kierowca zaczął się awanturować. Na początku wyzwał policjantów, znieważył ich, wykorzystując do tego serię słów, uznanych powszechnie za obraźliwe. Kierowca, 55-letni mężczyzna, Edward K. miał w wydychanym powietrzu ponad 2 promile alkoholu. Okazało się, że mieszka w Ostrołęce na osiedlu Dzieci Polskich.
Kiedy policjanci walczyli z nim, z baraku, który stoi na posesji wyszedł kompletnie pijany mężczyzna. Widząc, że jego kolega jest w "niebezpieczeństwie", chwycił metalową rurę i wymachując nią szedł w stronę policjantów. Mężczyzna krzyczał przy tym, groził, próbował wyrzucić mundurowych z "rancza".
Starszy posterunkowy Kamil Kwiatkowski wyjął broń służbową i wezwał mężczyznę do odrzucenia niebezpiecznego przedmiotu. Napastnik zareagował na polecenie, ale w sposób, którego nikt się nie spodziewał. Rzucił wprawdzie rurę, ale złapał za widły. W tym momencie za broń chwycił drugi z policjantów, Tomasz Winkler. Trzymając pistolet krzyknął "policja" i oddał strzał ostrzegawczy w powietrze. Dopiero wtedy udało się mężczyznę obezwładnić. W tym czasie na "ranczo" na sygnale jechały z Ostrołęki policyjne posiłki. Krzepkim obrońcą pijanego kolegi-kierowcy okazał się 46-letni Ryszard M. Miał 1,5 promila alkoholu.
Policjanci zatrzymali jeszcze jednego uczestnika alkoholowej zabawy na posesji w Tobolicach, okazał się nim Ludwik M., który jednak aktywnego udziału w opisywanych wydarzeniach nie brał. Po przesłuchaniu został wypuszczony do domu, nie postawiono mu zarzutów.
To jeszcze nie koniec historii. Kiedy Edward K. znajdował się już w radiowozie, nie omieszkał zdemolować auta: wybił m.in. szyby w tylnych prawych drzwiach policyjnego auta.
Sąd zadecydował, że Ryszard M. spędzi w areszcie tymczasowym dwa miesiące. Potem będzie sądzony za m.in. czynną napaść na funkcjonariusza i groźby karalne. Grozi mu za to od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Właściciel pojazdu i jednocześnie pijany kierowca, Edward K. po przesłuchaniu wyszedł na wolność. Będzie sądzony za jazdę po pijanemu, będzie musiał zapłacić za zniszczenie radiowozu. Policja straty oszacowała na 1200 zł.

Policjanci strzelają na ostrzeżenie

- Jeżeli byłoby zagrożone moje życie lub życie innych nie zawahałbym się użyć broni - mówi Dariusz Wesołowski, rzecznik prasowy ostrołęckiej policji. Zdaniem policji, funkcjonariusze, którzy w opisywanej sytuacji użyli broni, zachowali się właściwie.
- To było postępowanie bardzo profesjonalne - ocenia Wesołowski.
Takie przypadki zdarzały się w Ostrołęce i na terenie powiatu co najmniej kilkakrotnie.
W marcu 2004 roku funkcjonariusze strzelili w koła uciekającego samochodu, tylko dlatego złodziej auta zatrzymał pojazd. Działo się to w Ostrołęce.
Miesiąc później, w centrum miasta, przy sklepie "Cymes" policjanci użyli broni - oddali strzały ostrzegawcze, gdy patrol zaatakowało 20 młodych mężczyzn. Kiedy padły strzały, napastnicy uciekli.
We wrześniu 2005 roku pod Troszynem policjanci strzelali do niebezpiecznego psa, który atakował dzieci. Zwierzę nie zginęło, zostało uśpione, ale strzały odstraszyły psa.
W marcu 2006 roku policjanci z Łysych strzelali do mężczyzny, który nie zatrzymał do kontroli drogowej.
W żadnych z tych zaledwie kilku przytoczonych przypadków wewnętrzne policyjne postępowanie nie wykazało nieuzasadnionej potrzeby użycia broni.
Policjanci kilka razy w roku sprawdzają swoje umiejętności strzeleckie. Ostatnio miało to miejsce kilka tygodni temu.
Ostrołęccy funkcjonariusze dysponują bronią krótką, m.in. P-64 (32 naboje) i walterem (34 naboje). Mają też broń długą, kałasznikowy KBK AK, używaną w nadzwyczajnych sytuacjach i glocki.
Broń ma każdy policjant na służbie, przede wszystkim sekcje prewencji, drogówka i kryminalna. Policja prowadzi ewidencję wydawanych nabojów, policjanci muszą się więc rozliczać z tego, ile pocisków zużyli i do jakiego celu.
Zupełnie inną kwestą jest to, że policjanci niechętnie używają broni - tak nam mówią. Każdy przypadek użycia broni jest szczegółowo badany i zdaniem funkcjonariuszy robi się sobie niepotrzebny kłopot. Niemniej jednak są sytuacje, kiedy nie mają wyjścia i muszą strzelać.

W walce o samochód

Najczęściej broń używana jest, żeby zatrzymać uciekającego kierowcę auta: bo samochód jest skradziony, bo kierowca jest nietrzeźwy.
Kilka tygodni temu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał policjantom wytyczne: mają zabierać samochody kierowcom, którzy prowadzą auta mając w organizmie ponad promil alkoholu. Wytyczne wytycznymi, ale cała procedura jest niejasna.
3 lipca o sposobie realizacji zaleceń ministra sprawiedliwości rozmawiali komendant wojewódzki policji w Radomiu i prokuratorzy okręgowi z Ostrołęki, Radomia, Siedlec i Płocka. Zgodnie z ministerialnymi wytycznymi ustalono, że kierowca, który wydmucha 1 promil i więcej, straci samochód - będzie on zabierany przez policjantów i odstawiany na policyjny parking. Następnie prokurator wydaje postanowienie o zabezpieczeniu majątkowym na poczet przyszłej kary grzywny. Kiedy sąd postanowi o wysokości grzywny, a kierowca pieniądze wpłaci, może pojazd odebrać.
Jak mówi prokurator Tomasz Mierzejewski, skala zjawiska jest bardzo duża: w pierwszym półroczu 2006 roku prokuratury skierowały do sądów 1282 akty oskarżenia przeciwko pijanym za kierownicą. Zdecydowana większość, bo ponad 750 dotyczyła kierowców pojazdów mechanicznych, reszta to rowerzyści.
Na parkingu, gdzie trafiają samochody pijanych kierowców nie jest jeszcze tłoczno. W Ostrołęce znajduje się on w pobliżu bazy MZK. Od czasu wprowadzenia w życie zaleceń Ziobry, ostrołęccy policjanci odstawili na parking kilka aut, których kierowcy mieli powyżej 1 promila alkoholu w organizmie. Sąd nie orzekł jeszcze o wysokości grzywien.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki