Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyszkowskie morsy już się kąpią. Dołącz i Ty!

Adam Wnęta
Józef Wasilewski
Podobno najgorsze jest wejście do lodowatej wody, ale nie trzeba o tym myśleć, tylko ruszać się w wodzie a po chwili jest tylko wspaniałe uczucie pokonania lęku i własnych słabości, pełnia energii i zahartowanie ciała na całą zimę. Taką receptę na przeziębienie mają wyszkowskie morsy, które właśnie rozpoczęły sezon. Jeśli chcesz do nich dołączyć, przyjdź w niedzielę nad Bug.

Spotykają się co niedzielę w tym samym miejscu – Długie Doły za ul. Łączną nad Bugiem. Zimno im nie straszne a łączy ich wspólny cel – przełamywanie barier. Ci, którzy chcieliby spróbować prawdziwego wyzwania i zanurzyć się w lodowatej wodzie, ale wahają się, powinni rozważyć plusy i minusy. Czy warto?

- Jasne, chciałbym naprawdę polecić, a zarazem zachęcić do kąpieli wraz z nami – przekonuje Dawid Grzywacz z Wyszkowa, uczeń trzeciej klasy technikum informatycznego w ZS nr 3, jednoroczny mors. - Jednym z argumentów może być to, że każdy z moich znajomych, który odważył się z nami wejść, nigdy nie wypowiedział się źle o przeżytej przygodzie a do tego prawie każdy z nich to powtórzył. Kiedyś widząc w gazecie ludzi kąpiących się w zamarzniętej wodzie jedyną myślą było: "wow, ja bym się nigdy nie odważył". A jednak! Każdy z nas ma swoje granice i przekraczanie ich sprawia wiele przyjemności. Jak to się często powtarza: "raz się żyje". I to jest prawda, bo jeżeli nie spróbujemy to nawet nie będziemy wiedzieli czy rzeczywiście jest się czego obawiać – dodaje.

Zimowe zabawy to nie tylko robienie "orzełków" na śniegu. Można też spotkać się w grupie, pójść nad wodę, wyciąć przerębel w lodzie i wskoczyć do wody. - Zimno idzie od nóg, przełamywanie tej bariery jest piękne, bo wtedy czujemy się silniejsi, odważniejsi, że potrafimy zapanować nad ciałem. A wszystko siedzi w głowie – tłumaczy Bożena Borkowska, która morsem jest drugi sezon a na co dzień pracuje na wyszkowskim basenie.

- Nie trzeba umieć pływać, wystarczy zanurzyć się po pachy. Od kiedy odważyłam się spróbować, powtarzałam to co niedzielę i wręcz nie mogłam doczekać się. Po wejsciu do wody z każdą minutą jest lepiej, człowiek czuje się fantastycznie, lekki, pełen energii. Odkąd jestem morsem nie miałam nawet lekkiego katarku. Atmosfera wśród morsów jest super, witamy się jak rodzina – opowiada pani Bożena, która ideą morsowania zaraziła też swoje córki.

- Od czasu do czasu kąpie się także moja najstarsza córka Paulina, która ma 23 lata. W tym roku dołączyła moja druga córka – 13-letnia Patrycja i jest bardzo zadowolona – uśmiecha się dumna mama.

Rzeczywiście trudno znaleźć osobę, która po takiej kąpieli wypowiadałaby się negatywnie. - Po trzech sezonach morsowania jestem przekonany, że będę to kontynuwał do czasu, aż w Polsce w zimę doczekamy się tropikalnych upałów – żartuje Karol Augustynik. - Morsowanie daje mi ogromną satysfakcję oraz rewelacyjne samopoczucie, żadna choroba sie nie czepia. Wszystkim niezdecydowanym "gorąco" polecam, to tylko z boku wygląda tak "lodowato" a po pierwszych kilku sekundach robi się naprawdę ciepło i przyjemnie – poleca pan Karol. Osoby chętne mogą zjawić się w każdą niedzielę o godz. 12 na Długich Dołach i... zostać morsem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki