Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyszkowski lekarz był w Smoleńsku przy identyfikacji ciał ofiar katastrofy TU-154. Dziś zdradza szczegóły

Redakcja
Do niedawna był jednym z tysięcy lekarzy-ratowników w Polsce. Po wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Wprost" Dymitr Książek stał się bodaj najbardziej rozpoznawalnym ratownikiem w kraju. W szczerej, momentami szokującej rozmowie z dziennikarką lekarz m.in. wyszkowskiego szpitala opowiedział o nieznanych dotąd szczegółach identyfikacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Wywiad Dymitra Książka dla tygodnika "Wprost" odbił się szerokim echem w całym kraju. Wiele osób dopiero z niego dowiedziało się, że ten lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który jest także m.in. ordynatorem Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wyszkowie, był członkiem zespołu medycznego, towarzyszącego rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w Moskwie podczas identyfikacji zwłok. Od momentu katastrofy Dymitr Książek o tym nie mówił, bo - jak przyznaje w wywiadzie - taka była niepisana umowa między nim a kolegami po fachu.

- Nie, nie mówiliśmy nic przez dwa i pół roku. Tak się umówiliśmy między sobą, że nic. Nawet razem z kumplami, z ratownikami nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy tam, w Moskwie. To była taka… Ech, nie będę przeklinał… Wie pani, kiedy w czwartek 15 kwietnia przyjechałem do domu, to do żony powiedziałem: "Wiesz, Aga, jeszcze wszystkich będą ekshumować". Byłem jak w amoku. Spaliśmy tam po godzinie, po dwie. Rodziny w ogóle nie spały - zdradza we "Wprost" dr Książek.

Milczenie przerwał po ujawnieniu wyników ekshumacji ciała Anny Walentynowicz i faktu pomylenia jej z inną ofiarą katastrofy.

- Nie mogę milczeć - powiedział w mediach Dymitr Książek. - Chciałem przez to moje świadectwo wyrazić szacunek dla zmarłych i dla rodzin. Zgodziłem się na ten wywiad (…) bo mam dość tej obłudy jednych i drugich, ludzi których tam nie było, a powinni być, żeby wspierać i przypilnować; zgodziłem się, bo rzygać mi się chce, gdy pseudoludzie bez zasad, szacunku dla rozpaczy, odprawiają upiorny taniec chochoła na grobach, z szacunku dla P. Kopacz - tej, która była tam dla tych ludzi, a została brutalnie wciągnięta w brudne rozgrywki, u której widziałem szczere łzy i słyszałem jej szloch...

Ujawnione przez Dymitra Książka szczegóły przebiegu identyfikacji zwłok polskich ofiar katastrofy z udziałem ich rodzin w Moskwie, są wstrząsające. Lekarz pracujący na co dzień w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym i wyszkowskim SOR poleciał do Rosji na polecenie ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz i dyrektora swojego macierzystego szpitala. Przyznaje, że początkowo ustalenia były takie, że on i jego koledzy będą zajmować się rodzinami ofiar. Ostatecznie sami także uczestniczyli w identyfikacjach zwłok. Lekarz ze szczegółami opisuje potworny chaos, bałagan, zamieszanie i brak kontroli nad przebiegiem procesu identyfikacji oraz składania ciał do trumien. Po tym, co zobaczył, przeczuwał, że wszystkie ofiary będą w Polsce ekshumowane.

- (…) Ja nie mam pewności, czy w tych trumnach nie ma worków wypchanych trocinami albo jeszcze czymś innym. Tam było pięć stołów sekcyjnych, a po bokach kawałki ciał do niczego niepasujących - mówi dziennikarce "Wprost".

Lekarz poddał w wątpliwość czy prowadzone były badania genetyczne ofiar.
- Do identyfikacji wzrokowych w ogóle nie powinno dojść. Wystarczyłyby przecież badania DNA. Ale naszych patomorfologów do takich nie dopuszczono - ujawnia te i inne wstrząsające szczegóły m.in. z przebiegu identyfikacji ciała Marii Kaczyńskiej.

Wywiad natychmiast spotkał się z krytyką środowiska lekarzy-ratowników, którzy zarzucili nawet Dymitrowi Książkowi złamanie tajemnicy lekarskiej.

- Tajemnica zawodowa, wrażliwość na ludzkie cierpienie, szacunek dla osób zmarłych oraz ich rodzin, powinny wykluczać - naszym zdaniem - publikacje podobne do tej, która się ukazała. Zawód lekarza, ratownika medycznego, pielęgniarza to niestety również obecność podczas umierania i rozmowy o śmierci z rodzinami. Ze względu na okoliczności były to bardzo trudne przeżycia, jednak nie usprawiedliwiają one komentarzy pana doktora Dymitra Książka - napisali w oświadczeniu dla mediów Łukasz Chalupka, Robert Gałązkowski, Piotr Łukiewicz oraz Krzysztof Przybysz z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Niech będzie - dostanę po dupie, ale powiedziałem to, co powinienem, żebym bez wstydu patrzył w lustro. Dumny z siebie jestem, że się odważyłem - oświadczył na Facebooku Dymitr Książek.

W rozmowie z GW Dymitr Książek podkreślił: - Nie żałuję, że udzieliłem tego wywiadu i jeszcze raz zrobiłbym to samo.

Więcej informacji z Wyszkowa i powiatu wyszkowskiego znajdziesz tutajWyszków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki