Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

“Wyszedł z domu, miał wypadek, leży w szpitalu." Paweł cały czas walczy o życie...

Beata Modzelewska
Fot. archiwum
Wreszcie zaczął wychodzić na prostą. W domu sytuacja była trudna, konflikt z ojcem nie ustawał. Ale znalazł pracę, jego życie się zmieniało. Na lepsze. Dobrą passę przerwał wypadek.

W sobotni ranek, 22 maja, 22-letni Paweł z Ostrołęki wsiadł do opla kolegi - 30-letniego Sebastiana. Jechali w stronę Kadzidła trasą krajową nr 53. W Zabrodziu, na prostym odcinku drogi, Sebastian wyprzedzał kolumnę samochodów. Nagle stracił panowanie nad kierownicą. Opel uderzył w drzewo. Kierowca wyszedł z wypadku właściwie bez szwanku, Paweł odniósł bardzo poważne obrażenia. Trafił na oddział intensywnej opieki medycznej ostrołęckiego szpitala. Cały czas walczy o życie…

Dosłownie się złamał

- Usłyszałem okropny huk - o sobotniej tragedii opowiada mężczyzna, który dotarł na miejsce zdarzenia tuż po tym, jak samochód Sebastiana. uderzył w drzewo.

- Mężczyzna, który siedział na fotelu pasażera, ruszał głową. Kierowcy, którzy zatrzymali swoje auta, widząc wypadek, próbowali wyciągnąć go z tego opla. Powiedziałem, żeby go nie ruszali. Kierowca leżał pod swoim fotelem - relacjonuje. - W pewnym momencie zauważyłem dziecięcy fotelik. Krzyknąłem, czy jechali z dzieckiem. Któryś z nich zaprzeczył. Ktoś wezwał pogotowie. Karetka pojawiła się bardzo szybko. Dotarły też dwa wozy strażackie. Strażacy wycinali obu mężczyzn ze zgniecionego samochodu.

Mój rozmówca dodaje, że na miejscu wypadku słyszał, jak do niego doszło. Ktoś opowiadał, że Sebastian wyprzedzał kilka samochodów. Zobaczył auto nadjeżdżające z przeciwka i chciał wrócić na swój pas jezdni. Podobno mocno przyhamował i wówczas stracił panowanie nad pojazdem. Skosił znak drogowy i uderzył w drzewo (kora jest zdarta na wysokości ok. 2 m! - red.).

- Ten samochód dosłownie się złamał - mówi mężczyzna. - To cud, że oni przeżyli.
Kilka dni po wypadku w Internecie pojawił się apel o pomoc dla Pawła. Jego przyjaciel - Marcin - opublikował filmik, który opatrzył komentarzem. Prosił o oddawanie krwi dla Pawła. Napisał też m.in., że jego przyjaciel jest dobrym człowiekiem, że niesie pomoc innym, a teraz sam jej potrzebuje.

Ojciec i syn na wojennej ścieżce

Paweł mieszka wraz z rodzicami i młodszą siostrą na jednym z ostrołęckich osiedli.
Małe, dwupokojowe mieszkanie w bloku. Drzwi otwiera mężczyzna w średnim wieku. Ojciec Pawła. Pytam, czy opowie o synu.

- A co tu mówić. Wyszedł z domu, miał wypadek, leży w szpitalu. Więcej nie wiem, nie było mnie tam.

Nie zamyka mi jednak drzwi przed nosem. Wychodzi na klatkę schodową i zwraca uwagę na jej stan.

Faktycznie, klatka prezentuje obraz nędzy i rozpaczy. Dyskutujemy chwilę o problemach lokatorów tego bloku, ale rozmowa wraca do głównego tematu - jego syna. Wyraźnie widać, że mężczyzna waha się czy kontynuować tę rozmowę. Ale w końcu zaprasza do mieszkania.

Ojciec prowadzi mnie do pokoju. Mniejszego, należącego do Pawła i jego 19-letniej siostry, Eweliny. Dwa tapczaniki, szafa wnękowa, dwa małe biurka, stolik, na którym ktoś zostawił słodycze oraz stolik, na którym stoi kwiat. To wszystkie meble, które udało się zmieścić na tej niewielkiej powierzchni. Na tapczanie Pawła wylegują się dwa psy, grzywacze chińskie. Na mój widok zrywają się z tapczanu i warczą.

- Proszę się nie bać, one nie zrobią krzywdy - uspokaja gospodarz. Rzeczywiście, po chwili psy kręcą się przy moich nogach, domagając się pieszczot.

Ponownie pytam o Pawła. Dotarły do mnie słuchy o trudnych relacjach ojciec - syn. Jeden z kolegów Pawła jego stosunki z ojcem określił mianem gehenny.

Ojciec Pawła milczy. Przez chwilę na mnie patrzy, po czym wstaje.
- Coś pani pokażę - wychodzi do pokoju obok i przynosi plik dokumentów. Podaje mi jeden z nich - postanowienie o umorzeniu postępowania dotyczącego znęcania się. Sprawę zgłosił Paweł. Powiadomił policję, że w latach 2008-2009 ojciec znęcał się nad nim fizycznie i psychicznie. Chłopak opowiadał policjantom, że ojciec nie pozwalał mu korzystać z łazienki, lodówki, komputera, Internetu. Mówił, że pod nieobecność matki musiał tułać się po sąsiadach, albo włóczyć ulicami, bo bał się zostawać w mieszkaniu tylko z ojcem. Postępowanie zostało umorzone w marcu 2010 roku. To było drugie umorzone postępowanie w tej sprawie. Przez kilka miesięcy rodzina była też objęta procedurą Niebieskiej Karty (zakładanej przez policję w przypadku przemocy w rodzinie bądź podejrzenia o przemoc - przyp. red.).

- Paweł jest zarozumiały. Może i jestem dla niego twardy, ale chodzi mi tylko o to, aby zaczął coś w życiu robić - usprawiedliwia się ojciec. - On przecież nie uczy się, nie pracuje, matka daje mu na wszystko i na wszystko pozwala. Ona jest wobec niego nadopiekuńcza - puentuje.

Naszą rozmowę przerywa szczęk kluczy w zamku. Do pokoju, w którym siedzimy, zagląda niska, drobna blondynka. To Teresa - mama Pawła.

Ojciec zostawia nas. Wyjawiam kobiecie powód swojej wizyty. W jej oczach pojawiają się łzy, a myśli wędrują do szpitala…

Obszerny materiał na ten temat znajdziecie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki