Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchy, pożary, ostrzały. Wojna cieni na terenie Rosji

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
25 kwietnia w płomieniach stanęły rosyjskie instalacje naftowe w Briańsku
25 kwietnia w płomieniach stanęły rosyjskie instalacje naftowe w Briańsku Twitter/@AggregateOsint
Z każdym kolejnym tygodniem inwazji rosyjskiej na Ukrainę na terytorium agresora przybywa pożarów, eksplozji i awarii w obiektach strategicznych i infrastruktury krytycznej. Rosjanie na ogół nie chcą przyznać, że może to być dzieło ukraińskiego specnazu, agentów i sił powietrznych. Wolą oskarżać Ukrainę o ostrzał przygranicznych rosyjskich wsi i miasteczek.

Rosyjskie media nieustannie donoszą o ostrzale terytorium Rosji przez ukraińskie wojsko. Kijów zazwyczaj tego nie komentuje, ale zwraca uwagę, że Kreml może przeprowadzić szereg prowokacji w celu wprowadzenia stanu wojennego i ogłoszenia powszechnej mobilizacji. Eksperci uważają, że ukraińskie wojsko i wywiad faktycznie mogą stać za różnego rodzaju dywersjami czy atakami w Rosji: ale tylko na cele wojskowe i ważne dla armii oraz przemysłu zbrojeniowego. Wydaje się natomiast mało prawdopodobne, by strona ukraińska prowadziła ostrzał celów cywilnych. Co innego ataki na infrastrukturę. Choćby kolejową. W kwietniu doszło do co najmniej czterech akcji sabotażu na połączeniach wykorzystywanych do przerzutu wojska i sprzętu: w rejonie Briańska, Orła, Smoleńska i Kurska.

Ukraińcy próbują też namierzać i uderzać we wszelkie możliwe składy amunicji i paliwa. Jednak błędem byłoby przypisywanie Ukrainie każdego pożaru czy wybuchu w Rosji. Z kolei, o ile Rosjanie nagłaśniają rzekome ostrzały ludności cywilnej na swym terytorium przez Ukraińców, to w przypadku ataków na infrastrukturę i obiekty o znaczeniu strategicznym, wolą to bagatelizować i zapewniać, że nie ma tam żadnego śladu ukraińskiego. Powód jest oczywisty. Chodzi o to, żeby ludność rosyjska nie doszła do wniosku, że armia i służby nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa nawet na własnym podwórku przed atakami z zewnątrz.

Ukraińcy groźni od początku wojny

Warto przypomnieć, że jeszcze przed inwazją służby rosyjskie mówiły o rzekomych prowokacjach ze strony ukraińskiej. 19 lutego FSB poinformowała o uderzeniu rakietowym w pobliżu wsi Mitjakinskaja (obwód rostowski). Śledczy wszczęli postępowanie karne. Jednak Ukraina oficjalnie zaprzeczyła tym informacjom. 24 lutego, a więc w pierwszym dniu inwazji, Rosjanie twierdzili, że Ukraina ostrzelała pociskami rakietowymi kilka miejscowości w granicznym obwodzie biełgorodzkim, zabijając cywili.

Dzień później taktyczny pocisk balistyczny uderzył w rosyjską bazę powietrzną w Millerowie, ok. 10 km od granicy z Ukrainą, niszcząc dwa myśliwce Su-30. „W odpowiedzi na bombardowania i ataki rakietowe na ukraińskie miasta, 19. Brygada Rakietowa Sił Zbrojnych Ukrainy wykonała uderzenie na rosyjską bazę powietrzną Millerowo pociskiem balistycznym Toczka-U” - pisał wtedy ukraiński analityk wojskowy Jurij Butusow.

26 lutego FSB donosiła o rzekomym kolejnym ostrzale, tym razem z moździerzy, w pobliżu wsi Niżniekomyszinka (rejon millerowski). Oficjalne władze Ukrainy na doniesienia o ostrzale terytorium rosyjskiego nie reagują lub im zaprzeczają. Nieoficjalnie Ukraińcy przekonują, że to sami Rosjanie ostrzeliwują swe terytorium. Również później, w marcu i kwietniu rosyjskie media donosiły o szeregu rzekomych ataków na terytorium Rosji. W obwodach biełgorodzkim, kurskim, briańskim, woroneskim, jak też w Kraju Krasnodarskim i na północy Krymu ogłoszono żółty stopień alarmu terrorystycznego.

Niebezpieczne Toczki

Pierwszego marca rosyjskie siły obrony powietrznej informowały o rzekomym zestrzeleniu ukraińskiego pocisku Toczka-U w Taganrogu w obwodzie rostowskim. Fragmenty pocisku miały spaść na lotnisko. 23 marca ukraiński pocisk miał uderzyć w przygraniczną miejscowość Żurawlewka w obwodzie biełgorodzkim. Według Rosjan uszkodził kilkanaście domów, i mieli być ranni oraz zabici. Dwa dni później wybuchł potężny pożar w dwóch obiektach naftowych w Briańsku, 130 km od granicy z Ukrainą. Rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych oficjalnie potwierdziło pożar w magazynie ropy naftowej. Nie podano przyczyny.

29 marca strona rosyjska poinformowała o szeregu ataków na jej terytorium. Tego dnia ukraińskie wojsko rzekomo wystrzeliło co najmniej trzy pociski Toczka-U w kierunku obwodu biełgorodzkiego. Ośmiu Rosjan miało zostać rannych. Kolejny „atak”, ale bez ofiar i zniszczeń, miał – według Rosjan – miejsce tego dnia w obwodzie kurskim. Miejscowość Tjatkino miała być jakoby ostrzelana z moździerzy i broni maszynowej. Ale pewne jest tylko jedno: tego dnia seria eksplozji zniszczyła skład amunicji w pobliżu wsi Krasnyj Oktjabr w obwodzie biełgorodzkim.

Do jednego z najbardziej spektakularnych ataków na rosyjską infrastrukturę doszło 1 kwietnia: wybuchł potężny pożar w magazynie ropy naftowej w Biełgorodzie, niecałe 50 kilometrów od granicy. Uszkodzeniu uległ nie tylko magazyn ropy, ale także wiele budynków. Byli ranni. Na wielu filmach umieszczonych na Telegramie widać było, jak dwa helikoptery Mi-8 przelatują nisko nad okolicznymi wioskami krótko przed katastrofą. Gubernator regionu powiedział, że helikoptery były z Ukrainy. Analitycy Conflict Intelligence Team przyznają, że faktycznie mogli tego dokonać piloci ukraińscy. Jeśli tak, to śmigłowce leciały na bardzo niskim pułapie, aby pozostać poza zasięgiem rosyjskich sił obrony przeciwlotniczej, przez około 100 km.

Dezinformacja i pożar

Piątego kwietnia Rosjanie odnotowali "ostrzał" przejścia granicznego w Sudzie w obwodzie kurskim. 9 kwietnia doszło do kolejnego ataku w tym regionie. Podobno ukraińskie wojsko ostrzelało punkt kontroli granicznej w rejonie Głuszkowa. 13 kwietnia rosyjskie media podały, że Ukraina ostrzelała trzy przejścia graniczne na granicy rosyjsko-ukraińskiej w obwodzie briańskim i jedno w obwodzie kurskim. W czasie ostrzału w punktach kontrolnych znajdować się mieli uchodźcy ukraińscy. Co tylko jest argumentem, że chodzi o rosyjską prowokację. 14 kwietnia w rejonie Biełgorodu ostrzelano rzekomo wsie Żurawlewka i Spodarjuszino. W obwodzie briańskim dwa ukraińskie helikoptery uderzyć zaś miały w co najmniej sześć budynków mieszkalnych w Klimowie.

Do najbardziej tajemniczego zdarzenia doszło 21 kwietnia. W nieznanych okolicznościach wybuchł wielki pożar w Centralnym Instytucie Badawczym Wojsk Obrony Powietrzno-Kosmicznej w Twerze. Pracowano tam m.in. nad Iskanderami. Jak podała agencja TASS, co najmniej 20 osób zginęło. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Istnieje hipoteza o niesprawnym systemie przeciwpożarowym i łapówkach dla odpowiednich służb wręczanych przez przedstawicieli instytutu. Jeśli zaś jednak był to sabotaż jakichś ukraińskich agentów, to FSB nigdy się do tego nie przyzna.

Drony na polowaniu

W ostatnim czasie Ukraińcy coraz odważniej używają do ataków na cele na rosyjskim terytorium swoich dronów. Na przykład Bayraktar może, przebywając nad terytorium Ukrainy, prowadzić rozpoznanie i uderzać na terytorium rosyjskie. 25 kwietnia w obwodzie kurskim rozbił się właśnie taki Bayraktar. Tego samego dnia mieszkańcy Briańska, położonego około 155 km na północny wschód od granicy z Ukrainą, ujrzeli o świcie niebo zasnute gęstym dymem z płonącego dużego rurociągu naftowego. Gubernator obwodu Aleksandr Bohomaz powiedział, że pożar wybuchł w składzie ropy naftowej Transneft-Drużba, ale nie podano przyczyny.

27 kwietnia trzeba było gasić pożar w składzie amunicji w obwodzie biełgorodzkim, we wsi Staraja Nielidowka. Magazyn znajduje się około 30 km od granicy z Ukrainą. Tej samej nocy mieszkańcy Kurska usłyszeli eksplozje. Poinformował o tym gubernator obwodu kurskiego Roman Starowojt. Według wstępnych doniesień, w regionie zadziałał system obrony przeciwlotniczej. O udanym zniszczeniu drona przez system obrony przeciwlotniczej w pobliżu Woroneża 27 kwietnia informował z kolei gubernator obwodu Aleksander Gusiew. Wczesnym rankiem tego samego dnia, na polu na południowy zachód od Kurska, około 100 km na północny wschód od granicy z Ukrainą, rozbił się dron. Okazało się, że to Bayraktar TB2, dron tureckiej produkcji, który może prowadzić obserwację na duże odległości, ale także zrzucać bomby kierowane lub wystrzeliwać pociski przeciwpancerne.

Również tego samego dnia, 27 kwietnia, podczas wystąpienia przed komisją senacką sekretarz stanu USA Antony Blinken został zapytany, jak Stany Zjednoczone oceniają ukraińskie ataki na terytorium Rosji. Odpowiedział, że to do Ukrainy należy zrobienie wszystkiego, co "jest konieczne do obrony przed rosyjską agresją".

źr. Currenttime.tv, RFE/RL, Belsat.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybuchy, pożary, ostrzały. Wojna cieni na terenie Rosji - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki