Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuch w ZS nr 5. “W szkole panował chaos. Przeganiano nas jak krowy na pastwisku" (zdjęcia)

(kr)
Fot. K. Rogala
- Zarządzono ewakuację. Najpierw myślałem, że to pożar. Zacząłem się rozglądać po korytarzu, ale nie widziałem dymu - opowiada jeden z uczniów.

Wybuch w ZS nr 5

To miała być atrakcyjna lekcja. Nikt jednak nie przypuszczał, że słychać będzie o niej w całym mieście. Nauczycielka chemii przygotowywała dla uczniów eksperyment chemiczny, jednak źle zmieszała odczynniki. Substancja wybuchła i poparzyła jej twarz. Kobieta trafiła do szpitala. Na miejsce zdarzenia przyjechały policja, pogotowie chemiczne i straż pożarna.

Uczniowie zostali ewakuowani ze szkoły.
- Jak zwykle czekaliśmy na lekcje przed pracownią chemiczną - relacjonuje Kasia, uczennica drugiej klasy gimnazjum (imiona uczniów zostały zmienione, przyp. red.). - Wiedzieliśmy, że pani Salis jest w sali i przygotowuje się do zajęć. Wcześniej już wspominała, że będzie atrakcyjna lekcja. Nagle usłyszeliśmy jakiś pisk i odgłos chyba tłuczonego szkła. Nikt jednak nie miał odwagi żeby tam zajrzeć. Nie wyglądało to groźnie. Zanim przerwa się skończyła do klasy przyszła jakaś nauczycielka. Kazała nam opuścić to skrzydło i powiedziała, że chemii najprawdopodobniej nie będzie i że dostaniemy zastępstwo.

- Z tego, co wiem do wybuchu doszło około godziny 9.00 - opowiada Łukasz, uczeń liceum. - Wejścia do skrzydła, w którym zdarzył się wypadek zostały zastawione ławkami. Od rana wszyscy zastanawiali się, co się mogło stać. Między sobą snuliśmy różne przypuszczenia, ponieważ nauczyciele nie chcieli nam nic powiedzieć. Najgorzej jednak było, kiedy około 11.00 przyjechał dyrektor do szkoły.

- To było okropne - wspomina Filip, uczeń pierwszej klasy gimnazjum. - Zarządzono ewakuację. Najpierw myślałem, że to pożar. Zacząłem się rozglądać po korytarzu, ale nie widziałem dymu. Zdziwiłem się, ponieważ kazano nam przejść do drugiego skrzydła szkoły. Pomyślałem sobie, że gdyby wybuchł pożar pewnie wyprowadzono by nas z budynku. Inni uczniowie rozmawiali przyciszonymi głosami. Ktoś rzucił hasło, że była karetka, która zabrała kilka osób ze szkoły. Ktoś inny stwierdził, że to pewnie ćwiczenia ewakuacyjne i nie ma się, czym przejmować.

Według relacji młodych ludzi, spędzili oni kilka minut na korytarzu, po czym kazano im zejść na salę gimnastyczną.
- W szkole panował straszny chaos - mówi Łukasz. - Nie mam pojęcia, kto to wymyślił, ale przeganiano nas z miejsca na miejsce jak krowy na pastwisku. Młodsi uczniowie autentycznie byli wystraszeni. Na sali gimnastycznej spędziliśmy kilka kolejnych minut, po czym pozwolono nam zabrać rzeczy i iść do domu. W końcu dowiedzieliśmy się, że w pracowni chemicznej nastąpił wybuch. Wtedy wszystkim zrzedły miny. Brzmiało to groźnie.

- Więcej huku niż to warte - stwierdził zdecydowanie Waldemar Salis, dyrektor szkoły. - Nie było żadnego zagrożenia dla uczniów. Lekcje zostały odwołane, ponieważ straż na wszelki wypadek zarządziła wietrzenie szkoły. To był błąd w sztuce. Żona dwukrotnie wcześniej wykonywała to doświadczenie i wszystko było w porządku. Tym razem jednak coś nie wyszło. Na szczęście nic poważnego się nie stało.

Więcej na ten temat przeczytacie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki