Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko złe się spala

possowski
W maratonie warszawskim Ryszard Ropiak zajął II m. w kategorii do 70 lat
W maratonie warszawskim Ryszard Ropiak zajął II m. w kategorii do 70 lat
Bieganie maratonów na poważnie Ryszard Ropiak zaczął po czterdziestce

Kalendarz imprez maratonowych na ten rok nie jest jeszcze gotowy, ale Ryszard Ropiak z Myszyńca ma już zapisane w swoim notesie co najmniej 10 zaproszeń. W zeszłym roku było ich 23 a bywało po 30. W ubiegłym roku przebiegł z powodzeniem swój 150. maraton. Gdyby biegał po obwodzie Ziemi, właśnie byłby na drugim kółku: zaliczył 50 tys. km. Wśród maratończyków jest weteranem, ale daje sobie radę z młodszymi.

- Najważniejsze, że biegam jako kurp z Myszyńca - podkreśla zawodnik. - Wszyscy, którzy organizują maratony i półmaratony w kraju, już mnie z daleka poznają, właśnie po koszulce z napisem "Polska Kurpie Myszyniec". Muszę tłumaczyć, co to takiego Kurpie, bo ludzie nie wiedzą.

Wyjazdy opłaca sam
Szczególnie lubi bieg w Lęborku, bo jest tam witany z entuzjazmem, jako jeden z trzech zawodników, którzy od początku istnienia imprezy ukończyli wszystkie lęborskie zmagania. Oczywiście wybiera się tam i w tym roku, bo tytuł mistrza weteranów zobowiązuje. Ceni też Maraton Warszawski, gdzie na starcie staje 4 tys. osób oraz Mistrzostwa Polski Samorządowców. Startuje tam jako emerytowany pracownik ostrołęckiego ratusza. Dzięki temu czasem dostaje od urzędu wsparcie, czyli dofinansowanie podróży. Koledzy-urzędnicy zrzucili się też na buty, które potrafią kosztować 400 zł i to nie za model z najwyższej półki.

Koszty to trudny temat: Ryszard Ropiak jest członkiem LKS "Kurpie Myszyniec", ale wyjazdy opłaca sam. Jak twierdzi, jedni na emeryturze wydają pieniądze na kolejne wędki, on woli jechać na maraton. Zdarzały się też imprezy zagraniczne, w Niemczech, we Włoszech, na Ukrainie. Przebiegł oryginalną trasę Maraton - Ateny. Uczestniczył w Maratonie Milenijnym w 2000 roku, który startował z placu św. Piotra, pod okiem papieża Jana Pawła II.

Uciekaj przed zawałem
Jak to się zaczęło?

- Kiedyś nie było takich możliwości rozwoju i startów, jak teraz - wspomina. - Dopiero jak poszedłem do szkoły średniej w Olsztynie, trener namówił mnie do startu w zawodach. Startowałem bez przygotowania, ja, chłopak ze wsi, w tenisówkach. Zostawiłem olsztyniaków 200 m z tyłu. Od tej chwili stali się moimi kolegami. Jednak do wyczynu było mi daleko. W wojsku biegałem krótkie dystanse, do 1,2 km. Kolega namawiał: pobiegnij ze mną maraton. Nie wyobrażałem sobie, jak to możliwe. Jednak ta myśl mnie nie opuszczała. Zwiększałem dystans. Po trzech latach wystartowałem w maratonie.

Bieganie na poważnie zaczęło się dla Ryszarda Ropiaka po czterdziestce. Dlatego dzisiaj może mówić, że na to nie ma wieku.

- Wciągam kolegów, udało mi się nawet namówić ludzi do startu na nartach biegówkach, w Rajdzie Chłopskim w Rajczy i w Biegu Piastów w Jakuszycach. Pobiegli ludzie, którzy dopiero w czasie przygotowań mieli pierwszy raz narty na nogach. Ja wszystkich namawiam: uciekaj przed zawałem. Choćby truchtem, po lesie - mówi.
Namówił kolegów do takich wyzwań, bo sam lubi próbować czegoś nowego. Uczestniczył w biegach 100-kilometrowych oraz w 24-godzinnych.

- Jak się tylko siedzi za biurkiem, to człowiek tumanieje - podsumowuje. - W czasie maratonu niejedno zdąży się przemyśleć. Wszystko złe się spala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki