Wszystko jest polityką. NATO z bronią u nogi

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz / Polska Press
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. NATO z bronią u nogi

Ryszard Terlecki

Pytanie, czy uda się uniknąć wysłania wojsk NATO na Ukrainę, zadają coraz częściej komentatorzy wojenni, wojskowi specjaliści i politycy organizujący wsparcie dla walczących z rosyjską agresją.

Wypowiedzi prezydenta Francji i litewskich polityków, przewidujących taką możliwość, uruchomiły całą lawinę komentarzy i spekulacji. Tym bardziej, że ukraińscy wojskowi mówią o rozpoczynającej się rosyjskiej ofensywie, w tym w kierunku Charkowa. Wprawdzie specjaliści twierdzą, że siły rosyjskie są w tym rejonie zbyt słabe, by podjąć próbę ataku na miasto oraz że Rosjanom zależy raczej na zabezpieczeniu swojej granicy przed atakami rosyjskich oddziałów walczących po stronie Ukrainy, to jednak najwyraźniej agresorzy przejęli inicjatywę.

Czy rzeczywiście wysłanie żołnierzy NATO na Ukrainę jest niemożliwe? Jeżeli okaże się, że pomoc Zachodu, ostatnio ponownie zwiększana, nie jest w stanie przechylić szali zwycięstwa na stronę ukraińską, to podjęcie bardziej zdecydowanych działań przez Zachód wydaje się konieczne. Przedłużająca się wojna, w której Rosja zacznie stopniowo zdobywać przewagę, będzie kompromitacją dla tych państw, które dostarczają broni Ukrainie. W pierwszym rzędzie będzie to dotyczyć Stanów Zjednoczonych. Czy Amerykanie mogą sobie pozwolić na rosyjskie zwycięstwo? Czy państwa NATO mogą w nieskończoność tolerować bombardowanie ukraińskich miast? Jedną z rozważanych opcji jest niszczenie przez NATO rosyjskich rakiet i dronów nad Ukrainą. Sprzęt, który obecnie otrzymuje Ukraina jest wyraźnie niewystarczający, a wojna może bardzo niebezpiecznie zbliżyć się do granic państw NATO, przede wszystkim do Polski.

Argumentem przeciwników wysłania wojsk jest obawa, że wówczas wojna przekształci się w konflikt globalny albo że Putin zdecyduje się na użycie taktycznej broni jądrowej. Zwolennicy ograniczonej interwencji z kolei twierdzą, że wcale tak być nie musi, bo Rosjanie dobrze wiedzą, że gdyby do tego doszło to wojnę z NATO przegrają. A możliwości mobilizacyjne Ukrainy są na wyczerpaniu i w końcu zacznie brakować nie tylko broni, ale i ludzi. Szkolenie ukraińskich żołnierzy, które odbywa się w kilku państwach Europy, nie zrównoważy potencjału mobilizacyjnego Rosji, która może kierować na front znacznie więcej żołnierzy.

Co to oznacza dla nas? Nawet gdyby Polska nie brała bezpośrednio udziału w takiej akcji, to jest oczywiste, że byłaby terenem przemieszczania wojsk, tym samym narażona na ewentualny odwet. Ochronić nas przed nim może tylko liczna i dobrze uzbrojona armia, która zniechęci i odstraszy agresora. Czy obecna władza będzie kontynuować plan zakupów broni, przyjęty przez rząd PiS? Czy jest zdolna zapewnić nam bezpieczeństwo?

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.