Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski podróżnik opowiada o swoich wyprawach do miejsc niezwykłych i niebezpiecznych [ZDJĘCIA]

Janusz Gajdamowicz
Janusz Gajdamowicz
Wrocławski podróżnik niezwykle ceni sobie pamiątkowe zdjęcia z wyjątkowej podróży do Pakistanu.Zobacz kolejne zdjęcia za pomocą kursora lub strzałki.
Wrocławski podróżnik niezwykle ceni sobie pamiątkowe zdjęcia z wyjątkowej podróży do Pakistanu.Zobacz kolejne zdjęcia za pomocą kursora lub strzałki. Andrzej Gliniak/Archiwum prywatne
O wyjątkowej podróży do Pakistanu, niezwykłych i niebezpiecznych, ale też fascynujących miejscach, w tym ciężko dostępnym dla zwykłego turysty azjatyckim kraju, opowiada wrocławianin Andrzej Gliniak, podróżnik, autor podcastu „Jak NIE zwiedzać świata”, a na co dzień dziennikarz i spiker wydarzeń sportowych w Polsce. Przeczytajcie poniżej.

Kiedy przed naszym spotkaniem przeglądałem pana stronę w internecie poświęconą podróżowaniu okazało się, że wyprawa do Pakistanu to już kolejny etap poznawania świata. Jak się to wszystko zaczęło i skąd takie zainteresowania?

Czasami ciężko jest mi wytłumaczyć ten magnes, czy to „coś”, co ciągnie mnie w świat, szczególnie do miejsc, które powszechnie są uznawane za bardzo niebezpieczne dla każdego turysty. Moją pasją jest podróżowanie do państw naznaczonych konfliktami, burzliwą historią, terroryzmem, a nawet ludobójstwem. Staram się, aby były to mało komercyjne i nietypowe zakątki, ponieważ spędzanie czasu w luksusowym hotelu, popijanie drinków z palemką czy opalanie się i kąpiele w basenie, szybko mnie nudzą. Przełomowym momentem, który zachęcił mnie do takich wypraw, była projekcja filmu pt. „Helikopter w ogniu”, jaką obejrzałem kilkanaście lat temu. Sam film opowiada o misji amerykańskich komandosów w Somalii i zrobił wtedy na mnie takie wrażenie, że pomyślałem sobie – ja muszę kiedyś tę Somalię zobaczyć! I nadal pozostaje to moim najważniejszym podróżniczym marzeniem. Mam nadzieję, że uda się je spełnić.

Jak zatem wyglądały te pierwsze podróże i czy zastana w różnych miejscach rzeczywistość pokrywała się z wyobrażeniami o wybranym kierunku?

Zawsze, zanim gdzieś się wybiorę, zaglądam na stronę internetową Ministerstwa Spraw Zagranicznych i zakładkę „Polak za granicą”. Każde państwo, do którego nasz MSZ kategorycznie odradza podróży, choćby ze względu na porwania, przestępstwa, rabunki czy terroryzm, ja chcę właśnie zobaczyć. Mam w sobie taki imperatyw, żeby to osobiście sprawdzić i kiedy już tam docieram, paradoksalnie okazuje się, że w takich miejscach jestem zawsze wyjątkowo goszczony i trafiam na dobrych, przemiłych ludzi.

Z czego może wynikać ta rozbieżność między tymi oficjalnymi komunikatami a rzeczywistością?

Myślę, że ci ludzie są bardzo zmęczeni ciągłym życiem w nerwach, pod napięciem. Jak mi często opowiadają, największą trwogą podczas wszelkich konfliktów jest to, czy przeżyją kolejny dzień i co ich jeszcze złego spotka. Mają tego dość, bo w rzeczywistości niewielka grupa terrorystów czy ekstremistów powoduje, że dane miejsce jest kojarzone z tym całym złem, jakie się tam dzieje, a praktycznie nikt nie mówi o 99 proc. rdzennych mieszkańców, którzy w rzeczywistości przecież mają swoje rodziny, martwią się o swoje dzieci i chcą w spokoju żyć, spełniać swoje podstawowe i codzienne potrzeby. W gruncie rzeczy to są fantastyczni ludzie, którzy po prostu boją się że zginą, a kiedy się ich odwiedza z dobrym słowem, to otwierają swoje domostwa i przyjmują nas niezwykle uprzejmie.

To jeszcze kilka słów o miejscach, które zrobiły na Panu największe wrażenie, poproszę.

Bez wątpienia jednym z nich była Srebrenica leżąca obecnie w Bośni i Hercegowinie, gdzie w lipcu 1995 r. dokonano ludobójstwa na ok. 8 tys. mieszkających tam bośniackich muzułmanach. Do dzisiaj czuje się tam to wyjątkowe napięcie i że wydarzyło się coś tak okrutnego, a przecież można powiedzieć, że to niemal środek Europy i minęło dwadzieścia kilka lat od tych wydarzeń. Ciągle stoją opuszczone domy, na których są ślady po kulach, a niezwykłe wrażenie zrobił na mnie nekrolog, jaki wisiał przy drzwiach jednego z nich, na którym wypisano: „Tutaj zostali bestialsko zamordowani…” i dalej imiona, nazwiska i wiek rodziców i trójki ich dzieci. Cała rodzina straciła życie w jednej chwili, a do dzisiaj ten dom stoi tam opuszczony, z całym wyposażeniem jakie tamtego dnia po sobie zostawili. Przerażające wrażenie. Podobne odczucia miałem też w Kosowie czy też wielu innych miejscach, o których mógłbym jeszcze długo opowiadać.

Przenieśmy się do Pakistanu. Wydaje się, że dzisiaj taka podróż jest wręcz niemożliwa, a jednak dotarł Pan tam w grudniu 2021 roku.

To prawda. To nie jest wycieczka w stylu – kupuję bilet lotniczy, pakuję plecak, jadę na lotnisko i lecę w nieznane. Jest wiele takich państw na świecie, a wśród nich Pakistan, gdzie indywidualna wyprawa Polaka czy Europejczyka może skończyć się porwaniem, więzieniem, a nawet śmiercią. W najlepszym wypadku można być narażonym na ogromną liczbę wojskowych kontroli czy nawet eskortę do hotelu i wydalenie z kraju. Dlatego już kilka miesięcy przed wyprawą wraz z Magdą, moją towarzyszką podróży, nawiązaliśmy kontakt z człowiekiem, który zajmuje się zawodowo ochroną turystów, wozi ich w różne miejsca – nawet te najniebezpieczniejsze jakie sobie wymarzyliśmy. Oczywiście mówi też po angielsku i ma swoje kontakty oraz sposoby na takie podróżowanie. Dzięki jego pomocy, jako pierwsi Polacy dotarliśmy do miejsc, które wcześniej odwiedzali choćby prezydent USA Georg Bush, księżna Diana, Robert De Niro czy Jasir Arafat. To jest kraj niezwykle chroniony przez wojsko i w zasadzie na własną rękę nie da się tam podróżować, a sami Pakistańczycy nie za bardzo wiedzą jak obchodzić się z turystami.

Czy w takiej sytuacji można spotkać tam kogoś spoza Pakistanu?

W ciągu 10 dni pobytu spotkaliśmy tylko dwie takie osoby i to jeszcze w jednym z najbardziej komercyjnych miejsc tego kraju, czyli na granicy Pakistan - Indie, gdzie codziennie odbywa się taka specjalna parada podczas zmiany warty, a najbardziej zadziwiające jest to, że są to państwa, które nie pałają do siebie przyjaźnią, zaś sama granica dla jednych i drugich jest zamknięta. Pokaz odbywa się w zasadzie dla turystów, a żołnierze po jego zakończeniu przybijają sobie przysłowiowe „piątki”. W rzeczywistości panują tam niemal wojenne warunki!

Jakie wrażenie robi Pakistan, kiedy wysiada się z samolotu?

To, co widać od razu, to ogromna ilość wojska. Żołnierze z długą bronią, obstawione lotnisko, szpitale, miejsca i budynki publiczne. Przy każdym sklepie, banku, restauracji, galerii handlowej podobnie, ale tam już ochroniarze, detektory i niemal w każdym miejscu bramki do wykrywania metali. Dla nich to jest normalne, a my z kolei, już po kilku dniach prawie nie zwracaliśmy na to uwagi. Szybko też okazało się, że to my byliśmy dla nich większą atrakcją i niemal na każdym kroku prosili nas o wspólne zdjęcie. Szczególnie przypadła im do gustu moja towarzyszka i jej jasna karnacja, a skończyło się na tym, że pozowaliśmy więcej do zdjęć z nimi, a nie oni z nami. Było to bardzo miłe, ale nie ukrywam, że na dłuższą metę nawet odrobinę męczące.

Kiedy ogląda się zdjęcia z tej wyprawy na pana profilu FB, to widać na nich przede wszystkim mężczyzn i dzieci. Jak traktowane są kobiety w Pakistanie i czy faktycznie tzw. szariat jest tam przestrzegany?

O ile w samej stolicy, czyli Islamabadzie, czy kilku jeszcze większych miastach jest to mniej zauważalne, to już na północy, niedaleko granicy z Afganistanem, nie ma mowy żeby kobiety siedziały w tym samym miejscu gdzie mężczyźni, a co dopiero przy wspólnym stole. Są też odpowiednio ubrane, a u niektórych widać tyko same oczy. Pakistańscy mężczyźni uważają, że kobiety powinny zajmować się domem i dziećmi, a to oni mają pracować i zapewnić byt rodzinie.

Granica pakistańsko-afgańska to był jeden z głównych celów tej podróży. Dlaczego?

Powszechnie wiadomo, że jest to od dziesięcioleci jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w tym regionie, a nawet na całym świecie. Nasz przewodnik podkreślał to wielokrotnie, a grozy dodały też wydarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy to Talibowie ponownie odzyskali władzę w Afganistanie. Tamtędy uciekali do Pakistanu uchodźcy, a przed przewrotem ukrywało się w tym miejscu mnóstwo Talibów. O przekroczeniu samej granicy nie było mowy, bo z drugiej strony nie miałby kto nas już chronić, ale udało się nam porozmawiać z lokalną społecznością. Opowiadali, że z jednej strony Amerykanie zapewniali pewne bezpieczeństwo i próbowali wprowadzać demokrację, ale jednak w pewnym sensie byli okupantami i ci, którzy tak uważali teraz się cieszą bo znowu mogą żyć zgodnie ze swoimi zasadami. Zdania są w tej kwestii podzielone.

Udało się też dotrzeć do miejscowości, gdzie podobno złapano samego Osamę bin Ladena. Jak to jest kiedy na takie miejsce patrzy się z bliska?

Pierwsza myśl: oto w tym miejscu mieszkał jeden z największych terrorystów w historii świata i słynny przywódca Al Kaidy! Oczywiście, pojawiają się przed oczami różne obrazy z momentu jego pojmania i cała ta historia. Jednak, patrząc na to tam na miejscu, ciężko uwierzyć, że nikt w tej okolicy i samym Abbottabadzie wcześniej o tym nie wiedział. Sami Pakistańczycy opowiadali nam, że na pewno mógł to być jeden z ważniejszych terrorystów Al Kaidy, który wykonywał przysłowiową „czarną robotę”. Oni uważają, iż bin Laden zmarł raczej w jakimś pakistańskim szpitalu, albo jeszcze gdzieś indziej i tak naprawdę do końca nikt nie wie jak to było. Po tej całej akcji rząd pakistański zburzył to miejsce i dzisiaj jest tam kawałek placu, na którym lokalna młodzież gra w krykieta.

Na koniec zapytam o podróż od kuchni. Jak się dostać do Pakistanu i jakie koszty się z tym wiążą?

Do kilku pakistańskich miast latają kursowe samoloty z Europy, więc to nie jest większym problemem. Jednak potrzebna jest wiza, a żeby ją otrzymać trzeba wypełnić sporo formularzy z dosyć szczegółowymi pytaniami. Najbardziej dociekliwe dotyczą zatrudnienia i zabezpieczenia środków na sam pobyt. Jednak największe koszty stanowiły przeloty i opłacenie przewodnika, który się nami opiekował, ponieważ Pakistan jest krajem, gdzie obowiązują znacznie niższe ceny niż w Polsce. Obiad dla dwóch osób to równowartość 12 do 15 zł, hotele też nie są drogie, chociaż z jakością usług już bywa różnie. Przy granicy z Afganistanem trafiliśmy na taki, gdzie nie było ciepłej wody i ogrzewania, a do tego bałagan w pokoju i brudna pościel. W efekcie spaliśmy tam w ubraniach. Jednak cały koszt wyprawy zamknął się w kilkunastu tysiącach zł. Reasumując muszę jednak podkreślić, że Pakistan to kraj o złej reputacji, ale niesamowicie dobrych, miłych oraz gościnnych ludziach.

Co dalej? Co z Somalią?

Jak zdrowie i okoliczności pozwolą, to nadal będę podróżował do takich miejsc, a sama Somalia już gdzieś powoli zaczyna pokazywać się na horyzoncie. I co prawda podróż do Pakistanu, pod kątem bezpieczeństwa przy Somalii, jawi się w zasadzie jak przygrywka, to jeżeli sytuacja pandemiczna na to pozwoli, może w przyszłym roku, albo następnym - uda się zrobić wymarzone zdjęcie w centrum Mogadiszu. Nawiązując do słów Goethego będę mógł wtedy powiedzieć: „Zobaczyć Somalię i umrzeć”.
Rozmawiał Janusz Gajdamowicz

Zobaczcie zdjęcia:

Wrocławski podróżnik niezwykle ceni sobie pamiątkowe zdjęcia z wyjątkowej podróży do Pakistanu.Zobacz kolejne zdjęcia za pomocą kursora lub strzałki.

Wrocławski podróżnik opowiada o swoich wyprawach do miejsc n...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wrocławski podróżnik opowiada o swoich wyprawach do miejsc niezwykłych i niebezpiecznych [ZDJĘCIA] - Gazeta Wrocławska

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki