Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolny zawód - sportowiec

anek
Ryszard Wolny (w środku) w czasie spotkania z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Wyszkowie. Pierwszy z lewej - Andrzej Rębowski
Ryszard Wolny (w środku) w czasie spotkania z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Wyszkowie. Pierwszy z lewej - Andrzej Rębowski A. Kowalewska
Najwybitniejszy animator wyszkowskiego sportu Andrzej Rębowski zaprosił do Wyszkowa kolejnego olimpijczyka i wielkiego sportowca. We wtorek 23 listopada z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 spotkał się Ryszard Wolny, jeden z najlepszych polskich zapaśników w stylu klasycznym, zdobywca olimpijskiego złota w Atlancie w 1996 roku.

Spotkania z olimpijczykami stały się już tradycją Szkoły Podstawowej nr 1. Od lat nauczyciel tej szkoły Andrzej Rębowski zaprasza do Wyszkowa wybitnych sportowców, chcąc poprzez najlepsze sportowe wzorce wychowywać młodych ludzi.
Na zaproszenie Andrzeja Rębowskiego przyjechał do Wyszkowa Ryszard Wolny, zawodnik Unii Racibórz, mistrz olimpijski w stylu klasycznym w kategorii 68 kg (1996), wicemistrz świata (1990), trzykrotny medalista Mistrzostw Europy (złoty - 1989, srebrny - 1995, brązowy - 1990). Owacyjnie witany przez uczniów, przez czterdzieści minut cierpliwie odpowiadał na ich pytania, potem rozdawał autografy.

Zapaśnik, syn szczypiornisty

Spotkanie rozpoczęła multimedialna prezentacja poświęcona olimpijczykowi, z której młodzież dowiedziała się, że Ryszard Wolny urodził się w 1969 roku w Raciborzu, ma czwórkę rodzeństwa, żonę Katarzynę i synka Mateusza. Sportowe pasje odziedziczył po ojcu, Krystianie - niegdyś bardzo utalentowanym graczu w piłkę ręczną. Wolny pozostaje wierny swojemu macierzystemu klubowi - Unii Racibórz. I to w barwach tego klubu odnosi swoje największe sportowe sukcesy - dziesięciokrotne mistrzostwo Polski, trzykrotne mistrzostwo Europy, wicemistrzostwo świata i najwyższe trofeum - złoty olimpijski medal z Atlanty. To, jak Ryszard Wolny zdobywał swoje olimpijskie złoto, było pokazane w filmie - relacji z olimpiady. Kiedy na ekranie Wolny odbierał olimpijski medal, cała sala odśpiewała hymn państwowy.

Wytrwały organizator Rębowski

W drugiej części spotkania uczennice redagujące szkolną gazetkę "Nowinki z Jedynki" poprowadziły konferencję prasową, w trakcie której mistrz zdradził wiele tajemnic swojego prywatnego i sportowego życia. Zanim to jednak nastąpiło, Ryszard Wolny pogratulował Andrzejowi Rębowskiemu wytrwałości w zabiegach o organizację tego spotkania.
- To były dziesiątki telefonów przez prawie cztery lata - wyjawił mistrz gratulując Rębowskiemu także wielkiej pasji wychowywania młodzieży poprzez sport. Młodzież tymczasem chciała wiedzieć więcej o rodzeństwie Ryszarda Wolnego.
- Mam brata bliźniaka, mieszka na stałe w Niemczech, siostrę Sylwię i młodszego brata Aleksandra - wyliczał olimpijczyk. Nikt z rodzeństwa nie podziela jego sportowej pasji, a tym samym pasji ojca Krystiana Wolnego.
Uczennice ze szkolnej gazetki dobrze wiedziały, że zamiłowanie do zapasów zaszczepił Ryszardowi Wolnemu nie nauczyciel wychowania fizycznego, jak to zazwyczaj bywa, ale nauczycielka geografii i wychowawczyni Regina Sedlaczek.
- Byłem wtedy w klasie sportowej, od sześciu lat trenowałem pływanie. Tymczasem mąż mojej wychowawczyni był trenerem zapasów w Unii Racibórz i wielkim miłośnikiem tej dyscypliny sportu. Wychowawczyni znając moje sportowe predyspozycje zaproponowała mi, abym wybrał się kiedyś na trening zapaśników - opowiadał uczniom Ryszard Wolny. Przyznał, że im jest starszy, tym chętniej i z większą czułością wspomina czasy swojej nauki w szkole podstawowej. - Gdy się patrzy na te lata, mając tyle lat co ja, to wydają się one miłe, radosne. Szkolne czasy to najszczęśliwszy okres w życiu człowieka. Ale nawet rozwijając już wtedy swoje sportowe pasje, nie można zapominać o nauce, bo ona jest bardzo ważna i mając dobre wykształcenie znacznie łatwiej radzić sobie w życiu - radził uczniom olimpijski mistrz. Podkreślał, że wielką zasługę w osiąganych przez niego sukcesach mają jego trenerzy.
- Oni są tym, kim nauczyciele w szkole. Bez nich nie dałoby się niczego nauczyć i trzeba zawsze mieć tego świadomość i zachowywać ich w pamięci - mówił Wolny.

Dzikość szczęściarza

Sport to talent i praca, to determinacja, ale i szczęście, to piękne wspomnienia, świadomość osiągniętych sukcesów i duma z tego, w jakim stylu udało się je osiągnąć. Ryszardowi Wolnemu nie brakowało nigdy ani talentu, ani pracowitości, ani determinacji. Docenia to zwłaszcza teraz, gdy uczestnictwem w tegorocznych letnich igrzyskach w Atenach zamknął swoją sportową karierę. Szczęście też mu dopisywało. W 1996 roku na igrzyska w Atlancie - tak bardzo dla niego szczęśliwe - pojechał zdobywszy na tydzień przed wyjazdem tzw. dziką kartę. Pojechał na dziko, wrócił ze złotem.
- Kwalifikacja odbywała się wtedy po mistrzostwach Europy, wybrana została kadra dziesięciu najlepszych i ja znalazłem się poza nią. Te mistrzostwa były dla mnie pechowe, odniosłem kontuzję i to osłabiło moją pozycję. W efekcie wszystko wskazywało na to, że stracę szansę na olimpijski start. Tymczasem na tydzień przed wyjazdem na igrzyska otrzymałem tzw. dziką kartę. To dodatkowa możliwość wyjazdu na igrzyska dla sportowców, którzy w czasie swojej kariery zasłużyli się czymś, co uprawnia ich do reprezentowania kraju, mimo że nie powiodło się im w olimpijskich kwalifikacjach - wyjaśnia Ryszard Wolny.

Ściąganie jak koksowanie

Niestety, choć często sprzyjało mu szczęście, to nie miał na nie monopolu i bywało, że w najmniej oczekiwanych chwilach dopadał go pech - jak choćby wtedy, gdy jako osiemnastolatkowi "odpadł" mu fragment mięśnia czworogłowego uda. Po skomplikowanych zabiegach powrócił do zdrowia. Nie była to jednak ostatnia kontuzja.
- W takich sytuacjach szczególnie sportowcowi nie wolno się załamywać, trzeba znaleźć w sobie siłę woli, walki. Przeszedłem kilka poważnych operacji i za każdym razem starałem się do nich podchodzić z wielkim optymizmem, wierząc, że będzie, że musi być dobrze - doradzał uczniom olimpijski mistrz, podkreślając, jak ważna jest walka fair play. Wolny niesłusznie przegrał kiedyś walkę, bo sędziowie zamiast jemu, to przeciwnikowi przyznali jego punkty. Za tę pomyłkę odegrał się kilka lat później i oczywiście wygrał. Bo w sporcie tak już jest, że najlepszy zawsze się obroni. - I w sporcie, i w szkole, i w życiu oszustwo nie popłaci, nie ma sensu, kiedy sportowiec sam siebie oszukuje, bo w ten sposób nie osiągnie sukcesu. Tak samo jak wy w szkole, gdy ściągacie, też robicie to tylko ze szkodą dla siebie - radził sportowiec uczniom.
Prowadzące spotkanie uczennice koniecznie chciały wiedzieć, dlaczego sportowiec tyle lat startuje w barwach tego samego klubu - Unii Racibórz.
- Bo to mój rodzimy klub, jestem mu wierny i bardzo z tego dumny - odpowiadał mistrz. Zdradził również, że nigdy nie miał większych problemów z utrzymaniem właściwej wagi, bo jest bardzo zdyscyplinowany.
- Jak to jest? Stać na najwyższym podium, otrzymywać medal, słuchać narodowego hymnu? - chcieli wiedzieć uczniowie.
- Trudno to tak naprawdę opisać, to po prostu trzeba przeżyć. Tę dumę, radość, satysfakcję - odpowiadał Wolny.
Sportowiec tłumaczył uczniom, jakie możliwości daje sport. Nie tylko te związane z osiąganiem sukcesów, dbałością o zdrowie i sprawność fizyczną. Sport to również możliwość poznawania najpiękniejszych miejsc na świecie, najwybitniejszych ludzi. Ryszard Wolny osobiście poznał prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz historię lekkiej atletyki, Rosjanina Siergieja Bubkę. Spotkania ze sportowcami to nie tylko okazja do poznania mistrza, posłuchania jego wrażeń, uwag i rad, zdobycia autografu. To także lekcja wychowawcza, bo ucząc o sporcie olimpijscy mistrzowie uczą o życiu i wychowują w duchu najwyższych sportowych i olimpijskich ideałów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki