Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włochy - Polska. Mateusz Klich, czyli powrót piłkarza niebanalnego. Marcelo Bielsa stworzył go na nowo [ZDJĘCIA]

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Mateusz Klich wrócił do reprezentacji po czterech latach przerwy
Mateusz Klich wrócił do reprezentacji po czterech latach przerwy
Czas szybko zleciał. Dopiero co wyjeżdżał z ekstraklasy do Bundesligi (kontrakt z Wolfsburgiem podpisał dzień po 21. urodzinach), teraz wraca do kadry jako 28-latek po przejściach, który - sporo na to wskazuje - odnalazł w końcu w karierze właściwą ścieżkę. I być może zacznie grać na miarę przepowiedni sprzed niespełna dekady. Mateusz Klich, wychowanek Tarnovii i były piłkarz Cracovii, tej szansy nie zamierza przegapić. - Nie przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji, żeby pojeść i posiedzieć w Warszawie. Walczę o miejsce w składzie - zadeklarował zawodnik Leeds. W piątek mecz Włochy - Polska w Lidze Narodów.

- To jest już dorosły facet. Wydaje mi się, że teraz inaczej patrzy na życie, na karierę, na piłkę. W kadrze jest nowe rozdanie, a dla niego to może być nowy początek - uważa Wojciech Klich, tata Mateusza, który jeszcze jako opiekun juniorów „Pasów” uważnie kierował początkami kariery syna.

Klich junior rzeczywiście dojrzał, zmężniał, może nawet spoważniał. Powagi dodają mu okulary, które nosi na co dzień. To nie jest jednak element budowania nowego wizerunku.

- Mateusz ma delikatną wadę wzroku, ale szkła kontaktowe zakłada tylko na mecze - wyjaśnia tata, który teraz pracuje jako trener koordynator w tarnowskiej Akademii Młodych Orłów (projekt PZPN). Jednak to wcale nie dzięki okularom Mateusz zaczął, jak mówi ojciec, widzieć więcej.

Dawniej był typem uroczego rozrabiaki - historię z jego pierwszego treningu w Cracovii, gdy celowo przepuścił piłkę między nogami Marka Wasiluka, znają wszyscy. Nawiasem mówiąc, to był początek ich wielkiej przyjaźni - poza tym: boiskowym bon vivantem. Trenerzy uwielbiają takich za talent, nienawidzą za beztroskę. Na treningach chcą widzieć ciężką pracę, a nie luz i szelmowski uśmiech.

- Zdarzyło mi się wylecieć z zajęć kilka razy, między innymi w Cracovii u trenera Lenczyka - przypominał ostatnio Klich w Canal Plus. - Krnąbrny? Może coś jest na rzeczy, dlatego też w Niemczech się nie odnalazłem tak, jak chciałem. Tam jednak trzeba się dostosować i bez mrugnięcia wykonywać polecenia. Teraz mogę chyba jednak powiedzieć, że życie nauczyło mnie pokory.

Trochę to trwało. W sumie na straty mógł spisać trzy pełne sezony. Nie przez kontuzje.

- Mateusz jest takim zawodnikiem, że musi czuć zaufanie szkoleniowca. Rozkwitał tam, gdzie miał taki komfort. W Zwolle, gdy zaliczył słabszy występ, to dalej dostawał szansę. W Niemczech po jednym gorszym meczu w następnej kolejce siedział na ławce, a dwa tygodnie później - na trybunach. W takich sytuacjach gasł - opowiada Klich senior.

Mimo wszystko broni słuszności decyzji o transferze do Wolfsburga. - Moim zdaniem błąd polegał na tym, że już po pół roku, widząc jak to wygląda, powinien stamtąd się ewakuować. Gdyby wcześniej poszedł do Holandii, to może wszystko potoczyłoby się trochę inaczej. A tak - stracił trochę czasu.

Zakręty kariery zawsze prostował właśnie w Holandii. W Zwolle odżył po nieudanej pierwszej przygodzie w Wolfsburgu i skomplikowanych relacjach z trenerem Felixem Magathem. Twente Enschede uratowało go po nieudanym powrocie do Bundesligi, a potem kiepskim okresie na jej zapleczu, w Kaiserslautern. Na wypożyczeniu w Utrechcie szybko doszedł do siebie po zakończonym fiaskiem pierwszym podejściu do Leeds.

- Lubię tę ligę. Odpowiada mi podejście do piłki w Holandii. Zwraca się tam uwagę na technikę, taktykę, głównie na piłkarskie walory, a to zawsze było moją mocną stroną - tłumaczył w jednym z wywiadów.

Tyle tylko, że z Holandii było bardzo daleko do reprezentacji.

Jeszcze w sierpniu 2013 roku wydawało się, że rodzi się nowy rozgrywający kadry. W swoim drugim występie w kadrze (debiutował dwa lata wcześniej) zdobył gola w wygranym meczu z Danią. Swojego pierwszego w kadrze i jak na razie ostatniego. To były czasy trenera Waldemara Fornalika, ale jego następca Adam Nawałka też początkowo uwzględniał Klicha w swoich planach. Chociaż ich współpraca rozpoczęła się od zgrzytu. Mało kto zapewne pamięta wynik meczu ze Słowacją (0:2), za to więcej osób kojarzy go ze słowami pewnego zawodnika, który po spotkaniu w mediach społecznościowych ostro skrytykował kibiców i zaproponował... 40 tysięcy zakazów stadionowych. Klich jeszcze wtedy nie umiał gryźć się w język, a Nawałka musiał się tłumaczyć z jego zachowania.

Powołania jednak regularnie dostawał. Przestały przychodzić rok później. Ciągłe wzloty i upadki, brak stabilizacji formy - to nie są referencje kandydata na reżysera gry reprezentacji. Uciekło mu Euro 2016, uciekły mistrzostwa świata 2018. Nawałka przestał czuć do niego miętę, w przypadku rosyjskiego mundialu nie był brany pod uwagę nawet we wstępnej selekcji, a sam Klich przyznał ostatnio, że już zwątpił w możliwość powrotu do drużyny narodowej. Aż zadzwonił Jerzy Brzęczek.

Nie byłoby zapewne tego telefonu, gdyby nie nowy szkoleniowiec Leeds Argentyńczyk Marcelo Bielsa, jeden z najbardziej kolorowych ptaków trenerskiego świata. Tyleż pomysłowy, co wymagający i kontrowersyjny. Klich wrócił z Utrechtu i znalazł z nim wspólny język. W pięciu pierwszych meczach na zapleczu Premier League strzelił trzy gole, zaliczył asystę i stał się wiodącą postacią drużyny, która ma walczyć o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii.

- Takiego początku sezonu jeszcze nie miałem, odkąd gram w piłkę. Wiadomo, że trzydziestu goli raczej w tym sezonie nie strzelę, ale mam nadzieję, że taka forma utrzyma się jak najdłużej. Przepracowałem bardzo ciężki okres przygotowawczy. Treningi zaowocowały - mówił tarnowianin w wywiadzie dla wp.pl.

Wojciech Klich: - Bielsa, który jest wybitnym trenerem, zaufał mu i potrafił do niego dotrzeć. I przy okazji otworzył mu oczy. Mateusz inaczej spojrzał na futbol, zmienił się nawet styl jego gry. Teraz uczestniczy w zasadzie w każdej akcji, szuka przestrzeni na boisku, strzela bramki. Taktyka Bielsy, że drużyna ma być przy piłce, grać pressingiem, bardzo mu odpowiada. Oglądałem wszystkie jego mecze, wyglądało to naprawdę super. Początek sezonu go uskrzydlił, dzięki Bielsie dostał potężnego motywacyjnego kopa.

Co ważne - chwali go nie tylko tata.

- Mam nadzieję, że w kadrze pokażę to, co w klubie. Wróciłem po czterech latach i myślę, że teraz mogę dać od siebie więcej. I nie ma się co oszukiwać, cieszę się, że jestem z powrotem. Wiem, że moja kariera wygląda jak sinusoida, ale w tej chwili jestem w dobrym miejscu i w dobrej formie - podkreślił wczoraj Mateusz na konferencji prasowej.

- Zobaczymy, jaki pomysł na niego będzie miał trener Brzęczek, ale liczę, że zagra z Włochami - nie kryje tata. - Cała rodzina trzyma za niego kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Włochy - Polska. Mateusz Klich, czyli powrót piłkarza niebanalnego. Marcelo Bielsa stworzył go na nowo [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki