Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Płock. Titas Milasius: Był już gwiazdą i tłumaczem. Czas na rolę solidnego ligowca?

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Urodzony w Wilnie i wychowany przez Escolę Titas Milasius związał się z Wisłą Płock już zimą. Wiosną grając w Warszawie, pomagał tłumaczyć treningi Kibu Vicuny. U Leszka Ojrzyńskiego reprezentantowi Litwy U-21 umiejętności lingwistyczne się nie przydadzą. Na debiut w ekstraklasie musi po prostu zapracować.

Spośród szesnastu drużyn występujących w sezonie 2018/2019 w Centralnej Lidze Juniorów U-18 tylko pięć nie należało do klubów posiadających swoich przedstawicieli w ekstraklasie. Po ostatniej kolejce cztery z nich musiały pożegnać się z rozgrywkami i w nowym rozdaniu będą grały poziom niżej. Na kolejny sezon w najbardziej prestiżowej spośród juniorskich lig została jedynie Escola Varsovia. Założona w 2011 roku, ostatnio udowadnia, że aby mieć najlepszych juniorów, nie trzeba wcale mieć dobrej drużyny seniorskiej.

Jak dotąd najbardziej spektakularnym transferem warszawskiej drużyny był ten Marcina Bułki do Chelsea (obecnie młody golkiper jest we francuskim PSG), ale nie bez echa przeszły przenosiny Żana-Luka Lebana do Evertonu czy Balthazara Pierreta do Nicei. Przy tych wszystkich firmach pozyskanie Titasa Milasiusa przez Wisłę Płock wypada nieco blado. Zwłaszcza, że Litwin od dłuższego czasu uznawany był za największą gwiazdę swojego rocznika. Rocznika 2000, który w czerwcu zakończył swój byt w Centralnej Lidze Juniorów. – Titas jest skrzydłowym; może grać na pozycji 7-11. To zawodnik, który mocno wyróżniał się na kolejnych juniorskich szczeblach – mówi o nim Marek Gołębiewski. Szkoleniowiec miał okazję prowadzić Milasiusa w Escoli. O swoim podopiecznym wypowiada się w samych superlatywach. – Jak każdy zawodnik, który daje drużynie jakość, jest dla trenera skarbem. Bardzo skoncentrowany na pracy, uporządkowany. Na treningach nie gwiazdorzył, chociaż kontrakt podpisany z Wisłą Płock mógł dawać mu ku temu podstawy.

- Już miałem taki moment, że czułem się gwiazdą – przyznaje sam Milasius. – Sezon 2017/2018 był dla mnie bardzo udany, strzelałem gole w praktycznie każdym meczu. Do tego przefarbowałem włosy na blond, ale z biegiem czasu wiem, że to nie był najlepszy pomysł.

Wysoka skuteczność sprawiła, że już rok temu przykuł uwagę skautów. – Gdyby nie te bramki, w ogóle nie miałbym tamtej fryzury. Po jednym z meczów umówiłem się z kolegą, że jeżeli strzelę więcej niż 10 goli w najbliższych spotkaniach, to pójdę w jego ślady. Miałem wtedy niezłą rundę, więc się udało. Kolor włosów trzeba było zmienić, ale stwierdziłem, że całkiem dobrze wyglądam w jasnych. Zostały więc na dłużej i na pewno gdzieś mnie wyróżniały. Momentami aż za bardzo, dlatego wróciłem do czarnych. Nie chcę się na boisku wyróżniać fryzurą, tylko moją grą – przyznaje pokornie zawodnik, który ostatecznie zawodnikiem Escoli pozostał jeszcze na rundę jesienną, a zimą związał się z Wisłą Płock.

Podpisanie umowy poprzedziły testy w innych krajach. - Byłem tydzień w angielskim Stoke City, stamtąd prosto pojechałem na Słowację. Wydawało mi się, że wyglądam tam dobrze, ale nikt tam się ze mną nie kontaktował. Po zakończeniu treningów z zespołem nie powiedziano mi czy zostanę dłużej, czy może mam pakować się z powrotem do Polski. Trochę nie wiedziałem co ze sobą zrobić, ale wieczorem zadzwonił do mnie prezes Escoli. Poinformował mnie, że rano mam samolot na Cypr, gdzie już czeka na mnie Wisła. Ucieszyłem się, bo to jednak drużyna z ekstraklasy – wspomina pomocnik. - Byłem tam przez cały obóz, później trenowałem z zespołem także w Polsce. W sumie na testach we wszystkich trzech klubach spędziłem ponad miesiąc. Dobrze, że zakończyło się podpisaniem kontraktu.

Negocjacje z Wisłą trwały długo głównie ze względu na złożoność umowy. Litwin ostatecznie podpisał z Nafciarzami 2,5-letni kontrakt. Przez pierwsze pół roku miał jednak występować w walczącej o utrzymanie w Centralnej Lidze Juniorów Escoli. – Zależało mi na tym, żeby pomóc zespołowi w tak trudnej chwili. To klub, który mnie wychował i dał mi szansę zaistnieć w piłkę. Nie mogłem go po prostu zostawić. Istotna też była regularna gra – przyznaje Milasius.

To wypożyczenie również nie należało do typowych. W weekendy 18-latek miał walczyć o ligowe punkty w Warszawie, natomiast w tygodniu trenować w Płocku z pierwszą drużyną. Wówczas Nafciarzy prowadził jeszcze Kibu Vicuna. Hiszpan wcześniej pracował pół roku w litewskim FK Troki. Tam też miał okazję współpracować z innym urodzonym w 2000 roku Litwinem, Justinasem Marazasem. Zimą zdecydował się ściągnąć go do Polski na zasadzie półrocznego wypożyczenia i był to pierwszy zagraniczny transfer młodego reprezentanta Litwy. Sprowadzenie Milasiusa, którego Marazas znał ze zgrupowań kadry U-21 miało ułatwić aklimatyzację. W kuluarach mówiło się, że wychowanek Escoli pełni na treningach rolę tłumacza. Jego kolega potrafił porozumieć się jedynie w rodzimym języku. - Sama znajomość języka nie wystarczyła, by zapracować na tak długi kontrakt. Na boisku też musiałem coś pokazać, bo za samo tłumaczenie nie zapłaciliby ani mi, ani Escoli takich pieniędzy – śmieje się dzisiaj pomocnik. – Na pewno jednak to, że znałem i litewski i polski bardzo mi pomogło. Co ciekawe, po przyjeździe do Polski wcale nie chciałem się go uczyć. Na Litwie, szczególnie w Wilnie, z którego pochodzę, nie jest najpopularniejszy. Gdy miałem szesnaście lat, myślałem, że nie będzie mi potrzebny. W internacie nie było jednak wyjścia. Nikt nie mówił po angielsku, a jakoś trzeba było sobie poradzić – wspomina.

Zimą dla swojego rówieśnika okazał się niezwykle pomocny. To również dzięki Milasiusowi Marazas zakończył swoją przygodę z Wisłą z sześcioma występami w ekstraklasie. Wcześniej nie utrzymywali regularnego kontaktu, w Polsce rozmawiali ze sobą codziennie. – Po debiucie w seniorskiej reprezentacji przypomniałem mu, że to też mój sukces. Liczę, że nie zapomni o mnie w kolejnych klubach i zawsze jakieś bilety na mecze uda się załatwić – żartuje pomocnik. Ze współpracy z ekipą z ekstraklasy wyniósł jednak nieco więcej niż nową przyjaźń. - Treningi w Wiśle Płock pokazały mi, że … za dużo krzyczę na boisku.. Pracując z seniorami zdałem sobie sprawę, że jestem jeszcze bardzo młody. Tak naprawdę nie wiedziałem nic, więc nie miałem podstaw, aby mówić innym jak mają się zachowywać. A traciłem na to mnóstwo energii, nie skupiałem się na swoich boiskowych zadaniach. Te pierwsze treningi z seniorami nauczyły mnie pokory. A ona z kolei pomogła w skupieniu się na pracy.

Gotowość do niej będzie dla Titasa kluczową. Teraz, kilka miesięcy później, znajomość litewskiego w Wiśle nijak mu nie pomoże. Choć płocczanie mieli opcję wykupu Marazasa, nie zdecydowali się na nią. Z klubem nie współpracuje już także trener Kibu Vicuna. W rundzie finałowej stery objął Leszek Ojrzyński i to pod jego okiem Milasius przystąpił do letniego okresu przygotowawczego. - Przede mną pierwszy sezon w seniorskiej piłce. Rywalizacja o miejsce w składzie Wisły jest duża i praktycznie jeden błąd może posadzić mnie na ławce na długie miesiące – trzeźwo przyznaje zawodnik.

Swój debiut w seniorach już zaliczył, bo zagrał w lidze okręgowej w seniorskiej drużynie Escoli. Było to zaledwie kilka występów, bo cały czas był ważnym punktem drużyny w Centralnej Lidze Juniorów. Ta zakończyła sezon dopiero w czerwcu, stąd zaledwie kilka dni wolnego Milasiusa. Zarówno Litwinowi, jak i trenerom Wisły zależało bowiem na tym, aby w Płocku pojawił się już na pierwszych treningach. - Wiosną oglądałem mecze Wisły, więc zdaję sobie sprawę jak wygląda ta drużyna. Nie mogę odpuszczać żadnej jednostki treningowej – przyznaje zawodnik, który dopiero poznaje Ojrzyńskiego. Po jego przyjściu do Wisły rzadziej pojawiał się w Płocku. Trudne chwile Wisły w ekstraklasie sprawiły, że czasu na szkolenie młodego zawodnika po prostu nie było.

- W Wiśle Płock jestem nikim. I tyle. Nikt mnie tutaj nie znał, nikt nie widział moich poprzednich sezonów. Nie liczy się to, gdzie byłem wcześniej, zaczynam od nowa. Mam czystą kartę, muszę ją zapisać. Cały problem, żeby zrobić to jak najlepiej – przyznaje piłkarz. Jak dotąd wychodzi mu to całkiem dobrze. Regularnie występuje w sparingach, a kibicom pokazał się już przepięknym trafieniem zdobytym w towarzyskim meczu z Olimpią Grudziądz. Ekipa z ekstraklasy mając następnego dnia zaplanowane starcie z Rakowem Częstochowa, wyszła na boisko nieco młodszym składem. Mimo to zdołała wygrać 3:1, ale tak urodziwym okazał się tylko gol Milasiusa. Litwin nie boi się bowiem strzałów z dystansu. W poprzednim sezonie w Escoli był odpowiedzialny za wykonywanie stałych fragmentów gry. Tych w Płocku w najbliższym czasie raczej nie dostanie. Żeby wypracować sobie tak mocną pozycję w drużynie potrzeba czasu. W Escoli po raz pierwszy pojawił się w 2011 roku, nieprzerwanie w jej barwach występuje natomiast od początku rozgrywek 2016/2017.

- Budowa szkółki FC Barcelony w stolicy Polski odbiła się szerokim echem również na Litwie. Tata, wiedząc że mi i bratu bardzo zależy na piłce, zdecydował się przywieźć nas na testy. Przeszedłem je, ale warunkiem była przeprowadzka do Polski – opowiada Milasius. - Na szczęście praca rodziców pozwoliła na ten krok i przyjechaliśmy wszyscy. Całą rodziną wyprowadziliśmy się z domu, bym mógł trenować w Warszawie. Trenować, a nie grać. Aby zagrać w rozgrywkach ligowych, jedno z moich rodziców musiałoby pracować w Polsce. Same treningi dały mi sporo, ale bez występów w meczach na dłuższą metę nie miały sensu. Po roku wróciliśmy więc do kraju – wspomina sezony 2011/2012 i 2012/2013.

Mimo niesprzyjających okoliczności z gry w piłkę nie zrezygnował. O swoje marzenia walczył w kraju, gdzie piłka nożna nie jest sportem numer jeden, a nawet w najwyższej lidze występują kluby półamatorskie. – Futbol na Litwie jest dużo słabszy i mniej rozwinięty od polskiego – tłumaczy Milasius. Jego słowa potwierdza nie tylko ranking FIFA, ale też nagrody, które rokrocznie rozdaje tamtejsza federacja. Najlepszym litewskim piłkarzem 2018 roku został Arvydas Novikovas, a najlepszym juniorem Marazas. Obaj byli już wówczas związani z naszymi klubami. – Dla nas wyjazd z kraju to właściwie jedyna szansa na profesjonalną grę i powołania do reprezentacji – dodaje. Przez ostatnie dwa lata regularnie otrzymywał powołania do kadry U-21. Był jedynym piłkarzem Centralnej Ligi Juniorów występującym w tak wysokiej kategorii wiekowej. Urodzony w 2000 roku, grał ramię w ramię z zawodnikami starszymi nawet cztery lata. – Po raz pierwszy zaproszono mnie w marcu 2018 i miałem tam okazję spotkać piłkarzy grających już w seniorskich drużynach. Zobaczyłem jak ich praca i różni się od tej w juniorskiej piłce. Wydaje mi się, że to zmieniło moje podejście do futbolu i do pracy. Uświadomiłem sobie jak wiele jej jeszcze przede mną – opowiada. Do tej pory rozegrał cztery mecze w tej kategorii wiekowej. Wcześniej występował także w młodszych reprezentacjach swojego kraju. - Po wyjeździe z Warszawy wróciłem do mojego pierwszego klubu, w którym grałem przed wyjazdem. Tam zobaczyli mnie skauci Narodowej Akademii. To najlepsza szkółka piłkarska w kraju. Jej przedstawiciele jeżdżą po różnych miastach i wybierają do siebie najbardziej perspektywicznych młodych zawodników, aby trenowali razem pod okiem jednego szkoleniowca. Później w młodzieżowych reprezentacjach występują właściwie zawodnicy tylko tej Akademii. Właśnie tą drogą dostałem się do młodzieżowej kadry i ja.

Także to sprawiło, że latem 2016 roku wrócił do Warszawy. - Gdy miałem szesnaście lat, odezwał się do mnie trener Marek Brzozowski, który pamiętał mnie jeszcze z tego mojego poprzedniego pobytu w Polsce. Ponownie zaprosił mnie do Escoli, przyjechałem tym razem już bez rodziców. Początki były ciężkie, ale teraz nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej – przyznaje. - Zżyłem się z tym krajemi też z Escolą. Kiedyś na pewno chciałbym do niej wrócić, bo to ona wychowała mnie nie tylko piłkarsko. Może na koniec kariery uda się zagrać w seniorach? Mam nadzieję, że do tej pory awansują o parę szczebli.

Na razie awans zaliczył sam Milasius. Szansę na debiut ma już za nieco ponad dwa tygodnie. Spotkanie inaugurujące dla Wisły sezon 2019/2020 już 22 lipca, a stadion przy alei Ignacego Łukasiewicza 32 odwiedzi Górnik Zabrze. Dla Milasiusa występ w tym meczu byłby spełnieniem marzeń. Poprzednim był kontrakt z Wisłą. – Kilka lat temu postanowiłem sobie, że od 18. urodzin będę utrzymywał się sam. Na to pozwoliła mi dopiero umowa z Płockiem. Względem pierwotnego planu spóźniłem się tylko kilka miesięcy – mówi urodzony w grudniu piłkarz. – Jestem więc zadowolony. Rodzice przed laty poświęcili dla mojej piłki bardzo wiele, nie chciałbym naciągać ich na kolejne koszty.

CENTRALNA LIGA JUNIORÓW w SPORTOWY24.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Płock. Titas Milasius: Był już gwiazdą i tłumaczem. Czas na rolę solidnego ligowca? - Sportowy24

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki