Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wojna z mlekiem i rosołem

Jarosław Sender
Mleko szkodzi. Nie jedzmy rosołów. Precz z fast-foodami! Jeszcze niedawno takie wypowiedzi przysparzały dr Danucie Myłek wrogów. Teraz akceptują je kolejni lekarze. I pacjenci.

Kontrowersyjne rady na zdrowie

Dziś niemal każdy z nas wie, że jedzenie może wywołać objawy chorobowe. Gdy matka wprowadza nowe pokarmy do diety niemowlęcia, robi to stopniowo. I obserwuje, czy maluch nie reaguje na kulinarne nowinki wysypką, katarem lub płaczem. Dla współczesnego człowieka taka wiedza to elementarz.

- I pomyśleć, że jeszcze trzy dekady temu pukano się w głowy, gdy twierdziłam, że jedzenie może mieć związek z astmą, chorobami przewodu pokarmowego, mózgu czy stawów - śmieje się dr nauk med. Danuta Myłek, alergolog i dermatolog.

Zupa na wodzie
- Denerwuję się, gdy słyszę, jak dzieciom uparcie kładzie się do głowy: "Pij mleko - będziesz wielki". To dobra rada, ale dla cielęcia! Zawsze wtedy dodaję: Będzie wielkim, ale alergikiem - mówi lekarka.

Wojnę wypowiedziała także rosołowi, sztandarowej polskiej zupie, która gości na niedzielnych i świątecznych stołach. Zupie, która urosła do rangi naturalnego leku, gotowanego zawsze, gdy któryś z domowników kicha i prycha.

- Żadnych wywarów na kościach i mięsie - powtarzam pacjentom. - A na czym? - pytają. - A na wodzie - odpowiadam - mówi ze śmiechem dr Myłek.

I argumentuje: - Przecież w zupie najcenniejsze są witaminy i minerały z warzyw. A z kości i mięsa do bulionu trafiają hormony wzrostu, antybiotyki i inne szkodliwe substancje, którymi faszerowano zwierzęta w przemysłowych hodowlach. Dlatego jeśli ktoś chce przygotować rosół to tylko z babcinego drobiu lub z gospodarstwa ekologicznego.

Też była alergikiem

Dr Myłek przyznaje, że nie zostałaby alergologiem, gdyby sama od dziecka nie cierpiała na alergię.

- W dzieciństwie miałam atopowe zapalenie skóry, później obrzęki stawów i krtani, polipy, przewlekłe zapalenie zatok, problemy z układem pokarmowym, migrenę, astmę, urodziłam martwe dziecko - wspomina.

Przełomem był wyjazd wraz z mężem do Indii pod koniec lat 70. Po kilku miesiącach pobytu w nowym kraju kłopoty ze zdrowiem zaczęły stopniowo maleć.

- Doszłam do wniosku, że jedyną istotną różnicą pomiędzy życiem w Indiach i w kraju było jedzenie. Tam nie jadłam wieprzowiny, ziemniaków, mniej pszennej mąki bogatej w gluten, za to więcej warzyw, owoców i orzechów - wylicza pani Danuta.

Kolejnym krokiem milowym był pobyt w Angolii, w Afryce, gdzie dr Myłek, wówczas świeżo upieczony derma¬tolog, pracowała w klinice dermatologicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Lu¬andzie.

- Była tam wspaniała biblioteka lekarska, w której znalazłam zachodnie publikacje o związkach pomiędzy występowaniem alergii a dietą. Okazało się, że moje przemyślenia na ten temat szły w dobrym kierunku. Zrozumiałam, że odnalazłam swoją zawodową ścieżkę - mówi. - I choć moje poglądy raczej nie przysparzały mi zwolenników, uparłam się dopiąć swego. Zajęło mi to kilka lat, ale się udało - wspomina lekarka.

Jeździła po całej Polsce z wykładami, w których przekonywała, że mleko matki to najlepszy pokarm dla jej nowo narodzonego dziecka.

- To jedno z moich największych zawodowych osiągnięć. Wraz z garstką innych zapaleńców udało nam się przywrócić dzieciom pierś matki. Od początku lat 60. twierdzono przecież, że nie ma znaczenia: mleko matki czy krowy. Dziś trudno uwierzyć, że zastępy kobiet przez trzy dekady wierzyły w taką piramidalną, pesudonaukową bzdurę! - kręci głową dr Myłek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki