Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędrowcze, zatrzymaj się

Jarosław Sender
Co może łączyć Siedlce, Płock, Zaręby w gminie Chorzele, rzekę Omulew i Stanicę Kostrzewy? Okazuje się, że więcej niż można by przypuszczać. Wszystko klamrą spinają... harcerze ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Koło Zarąb przez trzy tygodnie swoje lokum mieli członkowie ZHR z hufca w Siedlcach. Dołączyli do nich skauci z Płocka i tak powstał obóz harcerski, co się zowie. Obozowicze mieszkali w tzw. Stanicy Kostrzewy - specjalnym miejscu, wydzierżawionym na rzecz ZHR przez miejscowego człowieka, Edwarda Kos-trzewę. Stało się tak za namową księdza Stanisława Marszała, dawnego proboszcza w Zarębach i wielkiego orędownika ZHR. Obóz rozbito blisko Omulwi i ta rzeka była celem częstych wycieczek przebywającej tu młodzieży.

Siste, viator!
Dojechać do obozu łatwo nie było. Co prawda, w samych Zarębach jest strzałka, by skręcić z głównej drogi w bok, ale potem długo, długo nic. Po kilkuset metrach kończy się wygodny asfalt i trzeba wjechać w las. Gdzieś miga pojedyncze obejście, dawna leśniczówka. Ale jechać trzeba dalej. Trochę błądzimy, przez telefon pilotują nas miejscowi strażacy, którzy często wspierali harcerzy. Wreszcie docieramy na miejsce.

Kiedy wjeżdżamy do obozu, ten już powoli przestaje istnieć. Odwie-dzamy harcerzy dzień przed ich powrotem do domu. Wita nas młody, zaledwie 22-letni komendant, Bar-tłomiej Ciok. On będzie naszym przewodnikiem.

- Nazwaliśmy nasz obóz Siste Viator, co znaczy po łacinie: "Wędrowcze, zatrzymaj się". Chcemy przez to podkreślić, że nie zamykamy się przed nikim i chętnie ugościmy każdego, kto nas odwiedzi - tłumaczy komendant. - Było tu sporo gości i wszyscy wyjechali z uśmiechem: nawet policja, straż pożarna czy sanepid - śmieje się szef obozu.

W Stanicy Kostrzewy funkcjonuje kilka obozów.

- Jesteśmy podzieleni na cztery podobozy. Każdy z nich leży gdzieś w pobliżu, trochę na uboczu. Tu, gdzie jesteśmy, jest centrum życia obozowego - komendant wskazuje na kuchnię polową i wiatę, służącą za stołówkę. Z komina dymi, aż miło. Dziś kuchnia serwuje na obiad barszcz ukraiński i biały ser z kluskami. Na słodko.

- Wczoraj było spaghetti i kalafiorowa - dorzuca kwatermistrz Dawid Okliński, równie młody jak komendant członek kadry

19 dni w kurniku

Harcerze z Siedlec i Płocka nigdy wcześniej nie byli w okolicach Zarąb. Jak zgodnie twierdzą, miejsce jest urzekające, a tutejsi mieszkańcy - niezwykle pomocni.

- Wielkie ukłony przesyłamy strażakom ochotnikom z Zarąb, gdyż otrzymaliśmy od nich wiele dowodów sympatii - mówi Bartłomiej Ciok. Harcerze urządzili sobie na miejscu wygodne prysznice i piękną jadalnię. Jednakże o wielu wygodach nie ma mowy. Dawne czasy sienników i prycz zbijanych z drewna leśnego ma przypominać "kurnik" - czyli wielka, piętrowa chata z sosnowym szkieletem, na który naciągnięto niebieski brezent.

- "Kurnik" to nasze centrum dowodzenia. Tu śpią członkowie kadry, tu mamy swoje odprawy - tłumaczy komendant. - Wszystko zbudowaliśmy sami, choć łatwo nie było. Projekt takiego domku wykonaliśmy jeszcze w Siedlcach, ale na miejscu okazało się, że trzeba go znacznie zmodyfikować.

W środku prycze ze sznurków, stoły, ławeczki... Wszystko wykonane własnoręcznie, już na miejscu. Harcerze nie chcą iść na łatwiznę.

- Młodzi ludzie przyjeżdżają tu, żeby nauczyć się zaradności i tego, jak być pewnym siebie. Musimy im więc umożliwić samodzielną pracę - twierdzą członkowie kadry obozu ZHR.

Harcerze z Siedlec i Płocka spędzili pod Zarębami niemal trzy tygodnie. W sumie 83 osoby w wieku od 12 do 18 lat. Kadra wytrzymała prawie trzy tygodnie w "kurniku".

Harcerzu, żegnaj...

- Staram się co roku wybierać inne miejsce na obozowisko. W Polsce jest mnóstwo różnych ciekawych miejsc, które warto odwiedzić - tłumaczy Bartłomiej Ciok. On sam w harcerstwie jest od 10 lat. To niemal pół jego życia. Od czterech lat ma uprawnienia instruktorskie. Mimo młodego wieku, nie boi się odpowiedzialności.

- Zawsze coś może się stać, ale przecież nie znaczy to, że mamy siedzieć tylko w domu - odpowiada młody komendant na pytanie, zadawane zwykle w takich przypadkach: "A gdyby coś się stało?". - Uczono mnie, bym radził sobie w każdych warunkach - dodaje. Bartłomiej Ciok zwiedził dzięki takim obozom niemal całą Polskę - od Podkarpacia po Szczecin. Zarębami jest, jak mówi, urzeczony.

- Będę namawiał kolejne drużyny, by tu spróbowały swoich sił za rok - uśmiecha się "szef" obozu. Następnego dnia przestanie być już komendantem. Praca, którą włożył w przygotowanie obozu, jest wolontariatem.

- Nikt z kadry nie otrzymuje żadnej gaży. Robimy to z pasji. Harcerstwo dało mi tyle satysfakcji, że nie umiem z tego zrezygnować - dodaje.

Kadra jest też zadowolona z postawy podopiecznych. Choć była tu młodzież dorastająca, kłopotów wychowawczych raczej nie było. Nikt nie tęsknił do internetu i telewizji. Program był tak intensywny, że niektórzy nie mogli nadążyć ze wszystkimi zadaniami.

Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. 23 lipca po obozie pozostało już tylko letnie wspomnienie. Do harcerzy przyjechaliśmy przed tzw. watrą - pożegnalnym ogniskiem, które będzie płonąć przez całą noc.

- Wtedy nikt nie powinien iść spać. Pewnie popłynie przy ognisku niejedna łza. Ale takie chwile pamięta się potem długie, długie lata - mówi poważnie nasz obozowy przewodnik. - Z watry płynie jeszcze jeden pożytek. Po takiej nocy młodzież wracająca do domu jest wyjątkowo spokojna - śmieją się członkowie kadry.

Letnia przygoda w Zarębach dla harcerzy z Siedlec i Płocka dobiegła właśnie końca. Przy watrze harcerze zaśpiewali sobie pewnie słowa obozowej piosenki "Przyjdzie rozstań czas. I nie będzie nas. Na polanie tylko pozostanie po ognisku ślad..."n

Michał Wiśnicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki