Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Włoszech Polakom najtrudniej jest zacząć. Są jednak perspektywy

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Szymon Żurkowski ulubieńcem Włochów był zanim zadebiutował we Fiorentinie, teraz podobnie jak Filip Jagiełło oraz Sebastian Walukiewicz najlepszej reklamy młodym Polakom nie zrobił. Są jednak perspektywy.

Gol i asysta i tytuł najlepszego gracza meczu z Belgią, wyjściowy skład podczas wszystkich trzech meczów reprezentacji Polski podczas czerwcowych mistrzostw Europy U-21. Włoscy dziennikarze deklarowali, że ich kraj pokochał podczas tego turnieju Szymona Żurkowskiego, a działacze Górnika Zabrze mogli tylko żałować, że zdecydowali się sprzedać pomocnika jeszcze przed jego rozpoczęciem. Brylujący w ekstraklasie 22-latek pod koniec stycznia został wykupiony przez Fiorentinę za kwotę 3,7 miliona euro. Wydawało się, że „Viola” zrobiła świetny interes – za stosunkowo niewielką cenę zyskała piłkarza gotowego na pierwszy skład. Przecież błyszczał w starciu z Włochami, którzy w większości grają w Serie A (1:0). Czas pokazał, że zakupiła jednak tylko rezerwowego.

Jeszcze wiosną wydawało się, że jedynym co może stanąć Żurkowskiemu na drodze, będą problemy ze zdrowiem. Urazy dotykały go już w przeszłości, jednak w Italii jak na razie nie musiał się z nimi zmagać. Teraz walczy jedynie z konkurencją w środku pola i dotąd tę walkę raczej przegrywa. Przez 18 kolejek uzbierał zaledwie dziesięć minut, dwukrotnie pojawiając się na boisko. Pozostałe spotkania oglądał z perspektywy ławki rezerwowych, a przecież Fiorentina nie może pochwalić się wysoką formą. Po raz ostatni wygrała w lidze w październiku 2019, a 18 zebranych punktów pozwala tylko na miejsce w drugiej połowie tabeli. Grudniowa zmiana szkoleniowca tylko pogorszyła sytuację Polaka. Giuseppe Iachini w meczu z Bologną nie zdecydował się wziąć go do meczowego składu.

18. kolejka okazała się więc najgorszą dla Żurkowskiego, lecz najlepszą dla Sebastiana Walukiewicza. Środkowy obrońca, podobnie jak trzy lata starszy pomocnik, został wykupiony z ekstraklasy już ubiegłej zimy i tak jak on oraz Filip Jagiełło pierwsze pół roku spędził na wypożyczeniu zwrotnym. W poniedziałek 6 stycznia, dokładnie 355 dni od podpisania kontraktu z włoskim klubem, zadebiutował w Serie A. Szkoleniowiec Cagliari rzucił go na głęboką wodę: choć jesienią Polak dostał szansę tylko w jednym meczu Pucharu Włoch, teraz wyszedł w pierwszym składzie na spotkanie z aktualnym mistrzem kraju Juventusem. Choć drużyna z Wojciechem Szczęsnym w bramce wygrała aż 4:0, 19-latek zebrał pozytywne opinie. „Rocznik 2000. Sprawiał wrażenie perspektywicznego" – napisała o nim La Gazetta dello Sport. Być może Rolando Maran w dłuższej perspektywie to właśnie reprezentanta Polski U-21 widzi w pierwszym składzie, zwłaszcza że zebrał najwyższe noty z całej drużyny za przegrany w poniedziałek mecz.

Rok 2020 może należeć nie tylko do Walukiewicza, ale i do Filipa Jagiełły. Pomocnik Zagłębia, podobnie jak Żurkowski, rozpoczął swoją włoską przygodę od roli rezerwowego. Zadebiutował w październiku, a na swój kolejny występ musiał czekać aż do grudnia. Jak już jednak pojawił się na boisku, teraz otrzymał szansę w trzech spotkaniach z rzędu. W dwóch ostatnich od pierwszej minuty. I choć jeszcze ani razu nie rozegrał pełnych 90, to jego rola w Genoi rośnie. Na nim zresztą nie kładziono równie wysokich oczekiwań jak na Żurkowskim, a włosi zapłacili Zagłębiu Lubin tylko niecałe 1,5 miliona euro.

Więcej, bo 2 miliony euro, za Patryka Dziczka otrzymał latem Piast Gliwice. Mistrz Polski, w przeciwieństwie do Górnika Zabrze czy Pogoni Szczecin, nie sprzedał swojego zawodnika przed młodzieżowym turniejem, a czekał na rozwój wypadków. Te ułożyły się po myśli Piastunek i latem ofert za defensywnego pomocnika nie brakowało. 21-latek zdecydował się na Lazio Rzym z błyskawiczym wypożyczeniem do występującej poziom niżej US Salernitany. W przeciwieństwie do rodaków, zmagał się tam nie tylko z konkurencją, ale i kontuzją, której doznał na rozgrzewce przed planowanym debiutem. Kontuzja kolana, która przytrafiła mu się w listopadzie, nie okazała się jednak bardzo poważną i jedynie odłożyła debiut urodzonego w 1998 roku zawodnika. Do końca 2019 roku zdążył jeszcze rozegrać pięć ligowych meczów, w których zanotował dwie asysty. Stał się podstawowym zawodnikiem Salernitany i wydaje się, że po powrocie rozgrywek po zimowej przerwie, znowu może liczyć na wyjściowy skład.

Jeśli tendencja się utrzyma, w lipcu wróci do Lazio Rzym ze znacznie mocniejszą pozycją. Zwiększy wówczas polską kolonię w Serie A, która teraz, w przeciwieństwie do lat poprzednich, tej zimy może nie urosnąć. Brak bowiem plotek o zainteresowaniu włoskich klubów polską młodzieżą. Tym razem nikt nie robi jej tak dobrej reklamy, jak Krzysztof Piątek jesienią sezonu 2018/2019.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: We Włoszech Polakom najtrudniej jest zacząć. Są jednak perspektywy - Sportowy24

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki