Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawski wstyd. Czy niedzielne race na meczu Legia Górnik zmienią polską ekstraklasę?

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Sylwester Wojtas
Dwukrotne przerwanie meczu Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze to najlepsza ilustracja problemu, który dosłownie i w przenośni dusi polską Ekstraklasę.

Dwukrotne przerwanie meczu Legii z Górnikiem ze względu na toksyczne zadymienie po odpaleniu rac przez kiboli przyćmiło samo - niezłe przecież widowisko - na szczycie Lotto Ekstraklasy. Przerwy trwały po kilkanaście minut, które piłkarze i sędziowie spędzili w okolicach szatni, a komentatorzy Canal+ stosowali karkołomne konstrukcje słowne, by nie potępić jednoznacznie wybryków stołecznych fanów. Zabrakło też reakcji arbitra Jarosława Przybyła, który po pierwszym racowisku nie zdecydował się na uprzedzenie gospodarzy, że kolejny taki wybryk będzie oznaczał definitywne zakończenie meczu.

ZOBACZ:
Kibice na meczu Legia - Górnik [OPRAWA, DOPING, RACE]

Teraz warszawskim pasztetem zajmie się Komisja Ligi Ekstraklasy. Karomierz, jaki można zastosować, jest szeroki. Obejmuje zarówno grzywny finansowe, jak i częściowe lub całkowite zamknięcie stadionu na okres do roku po nakaz rozgrywania spotkań poza miejscowością stanowiącą siedzibę klubu.

Nie tylko race. Co jeszcze wydarzyło się na Legii? Piszemy o tym TUTAJ

W obecnym sezonie KL za podobne ekscesy nałożyła kary na dwanaście klubów. Najwyższą otrzymał Lech - 50.000 złotych po meczu z Legią. Kolejorz przywoływany był zresztą do porządku aż trzykrotnie, w sumie kosztowało go to 90.000 zł. Tyle samo razy na dywaniku lądowały Śląsk Wrocław (w sumie 40.000 zł) i Wisła Kraków (25.000 zł plus 7.000 w zawieszeniu). Po kieszeni dostał też Piast Gliwice (40.000 zł plus odwieszone 5.000; 30.000 zł z tego to konsekwencje zadymy na derbach w Zabrzu, po których także Górnik zapłacił 10.000 zł).

Generalnie grzywny nie są jednak jak widać szokujące i nie stanowią większego powodu do zmartwień dla klubowych skarbników. I właśnie to poczucie bezkarności wydaje się największym problemem. Brak też jednoznacznych rozwiązań regulaminowych w postaci groźby automatycznego zakończenia meczu np. w takim przypadku, z jakim mieliśmy do czynienia w Warszawie, czyli drugiej wymuszonej przerwy związanej z zadymieniem stadionu.

A przecież można racowiska potraktować podobnie jak wtargnięcia kibiców na murawę. Wtedy organizatorzy dostają jedną szansę - ograniczony czas na doprowadzenie sytuacji do porządku. Drugi przypadek definitywnie kończy mecz i jest równoznaczny z walkowerem.

Warszawski niedzielny wstyd ma szansę i powinien stać się punktem zwrotnym w walce z bezczelnym łamaniem prawa na trybunach, w dodatku - co stanowi tajemnicę poliszynela - przy cichym współudziale samych klubów i pracujących dla nich agencji ochroniarskich Czy organizatorom rozgrywek starczy odwagi by tak właśnie się stało? Papierkiem lakmusowym ich postawy będzie właśnie surowość kary dla warszawskiej Legii. Łagodne potraktowanie mistrzów Polski stanowiłoby nie tylko akceptacją podobnych wybryków, ale i kompromitację Ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Warszawski wstyd. Czy niedzielne race na meczu Legia Górnik zmienią polską ekstraklasę? - Dziennik Zachodni

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki