Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczy o powrót do normalnego życia

possowski
Mężczyzna przetrwał rekordowe mrozy w spalonym domu. Przy pomocy kolegów i znajomych rozpoczął remont. Wierzy, że już niedługo będzie mógł normalnie żyć…

Nie wahał się nawet przez moment. Kiedy zauważył jak przez szpary w oknach i drzwiach jego domu wydobywa się dym, biegiem ruszył, by ratować dobytek. Ugasił ogień, zanim płomienie ogarnęły cały dom. Poparzył przy tym dłonie i twarz. Gdyby przyszedł kilkanaście minut później, nie miałby już czego ratować.

- To szczęście w nieszczęściu - mówi 34-letni Robert Polak z Siemiątkowa w gm. Troszyn. Po kilku dniach zdał sobie sprawę, że było o włos od tragedii.

Wszystko jest czarne
Niewielki, stary, drewniany domek stoi na końcu wsi. Na podwórzu murowana obora, pusta. Widać, że gospodarstwo czasy świetności ma już dawno za sobą. 2 lutego obok domu leży sterta gratów - czarne szafki, czarne płyty kartonowo-gipsowe, czarne karnisze. Na trzepaku i na płocie wiszą dywany w czarne plamy. Wszystko pokryte jest sadzą. A swądu spalenizny nawet mroźne, rześkie powietrze nie jest w stanie do końca zlikwidować.

Pożar wybuchł 27 stycznia, ok. godz. 10.00. Robert Polak był wtedy u sąsiadki.

- Chciałem zrobić pranie. Nie mam pralki, więc zamierzałem zagrzać wodę w dużym garnku. A ponieważ pożyczyłem go sąsiadce, poszedłem go odebrać.

Kiedy wracał do domu, dostrzegł dym. Biegiem ruszył ku drzwiom. Wpadł do pomieszczenia. Dym wdarł się do nosa, gardła, drażnił oczy.

- Niewiele widziałem. Wchodziłem na trochę, a potem musiałem wychodzić na dwór. Jeszcze dwa dni później bolały mnie oczy. Ale jakoś sobie poradziłem - relacjonuje. - Tu powstał pożar - pokazuje kąt tuż przy drzwiach wejściowych. - Prawdopodobnie przez zwarcie instalacji elektrycznej. Na pierwszy ogień poszła lodówka.

Obok lodówki stała kuchenka gazowa, przy niej zlewozmywak, a pod nim butla z gazem. To wszystko mogło się naprawdę źle skończyć.

Pierwszą noc po pożarze Robert Polak spędził w niedalekim domu, należącym do rodziny. Nikt już w nim nie mieszka.

- Ale przestraszyłem się, że mogę zamarznąć, bo tam nie działa ogrzewanie - mówi. Wrócił więc do siebie. Do zniszczonego przez płomienie i dym, ale ogrzewanego, wnętrza.

Szkoda kuchenki
Robert Polak mieszka tu samotnie. Prowadził kiedyś gospodarstwo rolne - hodował krowy, sprzedawał mleko. Dzisiaj nie ma stałego źródła dochodu. Pracuje dorywczo, zimą rzadko udaje mu się znaleźć zatrudnienie.

- Poza tym mam problem z palcami - pokazuje prawą dłoń. - Miałem wypadek w pracy - tłumaczy. - Do dziś nie odzyskałem pełnej władzy w tej ręce.

Do tego dochodzą oparzenia, które powstały wskutek pożaru.

- Tu mam kwas borny - sięga do osmalonej kuchennej szafki, którą pewnie wkrótce będzie musiał wyrzucić. Polewa dłoń. To jedyny środek, którym zabezpiecza poranione przez płomienie miejsca.

- Straciłem prawie wszystko - rozgląda się po mieszkaniu Robert. - Nad zlewozmywakiem wisiała suszarka z naczyniami - stłukły się. Lodówka, telewizor, dvd do niczego się nie nadają. Najbardziej szkoda mi kuchenki gazowej, którą niedawno kupiłem - prowadzi do "wiatrołapu", gdzie wyniósł urządzenie.

Może uda się uratować narożnik z kuchni. Stoi na podwórku. Wietrzy się.

- Stopił się żyrandol, zegar właściwie spłynął po ścianie, pękło lustro, spaliły się obrazki - kolejne straty wymienia Robert. - Instalację elektryczną też trzeba będzie wymienić - wzdycha.

W całym mieszkaniu śmierdzi spalenizną. Mimo to Robert zdecydował się tu spać.

- A gdzie mam pójść, to przecież mój dom - tłumaczy. - Poza tym gdybym w takie mrozy zostawił dom na kilka dni, straty byłyby jeszcze większe. Pewnie popękałyby rury.

Znajomi pomagają
Kilka lat temu zrobił remont w kuchni. Odnowił ściany, kupił meble. Teraz znów zakasał rękawy. Rodzina zaapelowała na lokalnych stronach internetowych o wsparcie dla Roberta. Sąsiedzi i znajomi zaoferowali pomoc w remoncie. Troszyński Ośrodek Pomocy Społecznej dał pieniądze, za które Robert kupił podstawowe materiały budowlane. 2 lutego w remoncie pomagali mu koledzy z pobliskiej wsi, Czesław i Leszek.

- Robert miał tego dnia do mnie przyjechać - mówi Leszek. - Mieliśmy ciąć drzewo. Ale zadzwonił i powiedział, że nie może ruszyć ciągnikiem. A niedługo potem znów zadzwonił. I powiedział o tej tragedii - dodał.

Panowie ostrożnie zrywali ze ścian i sufitu okopcone płyty gipsowo-kartonowe.

- Może część byśmy zostawili - zaproponował Robert. - Nie wiem, czy wystarczy tych, które kupiłem.

- No coś ty, przecież one się do niczego nie nadają. Zobacz jak to wszystko wygląda - zrugał go Leszek.

Zdjęli ze ścian szafki kuchenne, w okleinie dębowej.

- Nie da się ich domyć - z żalem mówi Robert. - Kobiety ze wsi próbowały. Szorowały też ściany w pokoju.

W piątek ponownie odwiedzam Roberta Polaka. Wiozę mu trochę rzeczy, m.in. ciepłą kołdrę, ręczniki, szklanki.

- Co u pana - pytam, uprzedzając telefonicznie o przyjeździe.

- Jakoś leci, trochę już zrobiliśmy - mówi o postępach w remoncie.

Faktycznie, kuchnia, która najbardziej ucierpiała w pożarze, wygląda już całkiem przyzwoicie. W spalonym kącie i na suficie zamontowane są nowe płyty gipsowo-kartonowe, położona jest nowa instalacja elektryczna. Pomieszczenie przejaśniało i nie śmierdzi już tak potwornie jak dwa dni wcześniej.

- Jak pomaluję, to będzie pachniało świeżością - mówi gospodarz.

Czeka na kolegów, którzy pomagają w remoncie.

- Przyjeżdżają na dwie zmiany - śmieje się.

Tyle tylko, że remont wkrótce się skończy, bo wyczerpały się fundusze. Może nasi Czytelnicy zechcą pomóc Robertowi Polakowi w doprowadzeniu jego mieszkania do porządku. Może komuś zostały po remoncie (czy budowie) materiały budowlane i mógłby je przekazać. Przydałyby się również przedmioty codziennego użytku, jak naczynia. Nasi Czytelnicy wiele razy pokazali, że troszczą się o osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji. W tej sprawie prosimy o kontakt z autorką artykułu, tel. 697-770-536.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki