Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upozorował porwanie - podobno ze stresu

Jarosław Sender

Siedmiu młodych ludzi z Sypniewa spędziło noc w ostrołęckim areszcie, bo znajomy oskarżył ich o porwanie

Mieszkańcy Sypniewa do dziś wspominają ten wieczór, 13 listopada.

- Było jak na amerykańskim filmie - opowiadają. - Wieś już prawie śpi, a tu nagle zajeżdża osiem policyjnych radiowozów. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Policja rozjechała się pod różne domy.

- Dochodziła dziewiąta wieczorem, gdy do domu weszło trzech policjantów. Powiedzieli, że zostało popełnione przestępstwo i podejrzany jest nasz syn. Mało się nie przewróciłam - wspomina mama Tomka M. - Syna akurat nie było w domu. Godzinę wcześniej wyszedł do kolegi. Mąż zadzwonił po syna i Tomek przyjechał. Policjanci pytali, co robił między piąta a szóstą. Powiedzieli, że dostali zawiadomienie o porwaniu Jacka Ż. Tomek jest podejrzany o udział. Powiedzieliśmy, ze to absurd. Syn całe popołudnie był w domu, wyszedł przed ósmą. Policjanci przeszukali całe obejście - dom, stodołę, chlewy, piwnicę. Niczego nie znaleźli, ale zabrali Tomka na przesłuchanie. Do dziś nie mogę o tym spokojnie mówić.

Tomek ma 20 lat. Jest studentem jednej z ostrołęckich uczelni.

Naprzeciwko Tomka mieszka Paweł M.

- Do nas policja zastukała o dziewiątej - mówi ojciec Pawła. - Paweł akurat wziął prysznic, siedział przed komputerem. Policjanci przesłuchali mnie, pytali, czy mogę zaręczyć, że syn cały dzień był w domu. Zaręczyłem, bo był. Tylko na pół godziny do ośrodka zdrowia wyszedł, na lampy. Przesłuchiwali Tomka. Nie pozwolili mu nawet z pokoju po szklankę wody wyjść. Żona musiała mu podać. To okropne wrażenie, gdy nagle w domu się pojawia trzech uzbrojonych, rosłych policjantów i mówią, źe syn jest podejrzany o przestępstwo.

Paweł jest absolwentem technikum gastronomicznego. Pracuje dorywczo w Warszawie. Szuka stałej pracy.

Do domu Michała Ł. policja zastukała około 20.00. Policjanci byli z komendy wojewódzkiej, bo ojciec Michała też jest policjantem makowskiej KPP.

- Wpadli, zrobili rewizję, powiedzieli, że otrzymali zgłoszenie o porwaniu Jacka Ż. Podejrzany o to jest Michał. Porwany podał numery mojego BMW, którym rzekomo go porwano. Ale mój samochód stoi akurat na lawecie, po wypadku, który miałem w październiku - mówi ojciec Michała. - Trudno się dziwić policji, że po takim zgłoszeniu wykonywała czynności, które do niej należą.

Michał, kierowca z zawodu, jest pracownikiem firmy "Polindus".

Policja tego wieczoru zrewidowała także domy Adama Z., Pawła Sz., Michała K., Kamila Ż. Wszystkich zabrano na przesłuchania do Ostrołęki. W tym czasie trwały poszukiwania Jacka Ż.

Wszyscy podejrzani o porwanie są skazani wyrokiem sądu na kary w zawieszeniu, za pobicie Jacka Ż. na wiejskiej zabawie, półtora roku temu. W listopadzie uprawomocnił się wyrok. Dwóch - Michał K. i Michał Ł. złożyli wnioski o apelację. Ma się odbyć 29 listopada.

Żegnam was, kochana rodzino

- Późnym popołudniem, 13 listopada zgłosili się do naszej komendy rodzice Jacka Ż. - mówi komendant policji w Ostrołęce, Janusz Pawelczyk. - Powiedzieli, że dostali od syna sms-a z informacją, że został uprowadzony czarnym BMW ze stacji benzynowej w Nowej Wsi Zachodniej. Że było czterech napastników w kominiarkach, w tym na pewno Michał K. i Michał Ł. Że leży pobity w bagażniku i wiozą go do lasu. Podjęliśmy natychmiast działania zmierzające do zlokalizowania tego samochodu. Ale okazało się, że samochód jest rozbity po wypadku. Szukaliśmy jednak nadal Jacka Ż. Jego rodzice czekali w komendzie i cały czas odbierali od niego sms-y. Żegnam was, kochana rodzino - pisał. Byli zrozpaczeni. My też nawiązaliśmy z nim kontakt. Mówił, że jest gdzieś w lesie, nie wie gdzie. W tym czasie, w trakcie przesłuchań, ustaliliśmy, że tych siedmiu podejrzanych, których wskazali rodzice, zostało niedawno skazanych za pobicie Jacka Ż. Rodzice zeznali, że w czasie trwania śledztwa w tej sprawie i w toku sprawy synowi częstokroć grożono pobiciem, śmiercią. Jak mówią, także 13 listopada Michał Ł. i Michał K. grozili mu w Krasnosielcu.

- To nieprawda - mówi ojciec Michała Ł. - Syn był cały dzień w pracy.

Jacka Ż. policja zatrzymała około północy na jednej z ostrołęckich ulic.

- Był potłuczony, pobrudzony, bardzo zdenerwowany. Twierdził, że był bity - informuje komendant Pawelczyk. - Skierowaliśmy go na badania do szpitala. Po badaniach, po uspokojeniu się stwierdził podczas przesłuchania, że ze strachu, z powodu tego straszenia, które miało miejsce podobno także tego dnia, wymyślił tę całą historie z porwaniem i z biciem. Z desperacji. Może chciał zainteresować sprawą policję.

A może to prowokacja?

Rodzice zatrzymanych młodych ludzi domyślają się czego innego.

- Wiedzieliśmy, że jak tylko uprawomocni się wyrok, on coś nam wywinie - mówi jedna z matek. - Nawet powiedziałam to policjantom. Ale taki numer nie przyszedł nam do głowy.

- Dwóch chłopaków odwołało się od decyzji sądu. Będzie sprawa apelacyjna. To całe zamieszanie przed sprawą, pomówienia o zastraszanie i groźby jest umyślne - uważa inny rodzic.

-Jacek Ż. nie jest spokojnym duchem, skrzywdzonym przez kolegów. Pobili go, to fakt. Sąd ich za to ukarał. Mają nauczkę na resztę życia. Ale Jacek Ż. ma na swoim koncie też inne bójki - twierdzi ojciec Michała Ł.

Rodzice podejrzanych rozumieją niepokój rodziny Jacka Ż.

- Sami byśmy na pewno tak samo się zachowali - mówią. - Ale dlaczego policja przetrzymała chłopaków aż do następnego dnia, mimo że niby-porwany się odnalazł?

- Dlaczego nie było choćby jednego słowa przepraszam od policji? To tak mało kosztuje, a tak dużo znaczy - mówi ojciec Pawła M.

- W Sypniewie do tej pory niektórzy nie wiedzą, co się tak naprawdę stało. Pytają mnie, czy syn siedzi. Ludzie widzieli, jak ich wywozili. A nie było żadnego wyjaśnienia tej sprawy. Tak być nie powinno - uważa matka Tomka M.

Nie poniesie konsekwencji

Podejrzani o porwanie pytają, czy Jacek Ż., który je sfingował, poniesie jakiekolwiek konsekwencje - za to, że siedmiu ludzi przesiedziało noc w areszcie? Że naraził policję na niepotrzebne działania?

- Zawiadomienie o porwaniu złożyli rodzice, w pełnym przekonaniu, że stało się coś złego. Byli tutaj cały czas z nami, nieświadomi, że to blef. Trudno ich za to winić, a tym bardziej karać - mówi komendant Pawelczyk. - Jacka Ż. też nie można ukarać, bo nie on złożył doniesienie o przestępstwie. Ponieważ jego rodzice zeznali, że synowi ustawicznie grożono, przesłaliśmy dokumenty do Prokuratury Rejonowej w Przasnyszu do rozpatrzenia sprawy o groźby karalne. Uruchomiliśmy w tej sprawie całą machinę - osiem radiowozów, ponad 20 policjantów było w akcji. Ale uważam, że lepiej wytężyć wszystkie siły, by uniknąć takiej tragedii, jaka na przykład zdarzyła się niedawno w Ełku. Gdzie zaginioną dziewczynę znaleziono zbyt późno. Już nie żyła.

Rodzina Jacka Ż. nie chciała z nami rozmawiać. n

Aldona Rusinek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki