Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w MZK
- Nigdy nie czułem się winny i nie miałem wątpliwości, że tak to się skończy. To wszystko było od początku wyssane z palca – mówi nam były prezes MZK Ryszard Chrostowski.
Przypomnijmy. Prezydent Łukasz Kulik złożył zawiadomienie do prokuratury w związku z sygnałami, że w MZK dochodziło do procederu zaklejania w autobusach kontrolek sygnalizujących usterki.
Prokuratura uznała, że pasażerowie przewożeni byli sprawnymi autobusami i nie byli narażeni na jakiekolwiek niebezpieczeństwo wynikające z niewłaściwego stanu technicznego taboru MZK.
Jeśli chodzi o zaklejanie kontrolek, to – jak czytamy w komunikacie prokuratury: Zaklejanie kontrolek sygnalizacyjnych dotyczyło tylko jednego typu autobusów, a mianowicie pojazdów marki „Solbus”, w których zapalały się kontrolki informacyjne silnika oraz układu ABS pomimo, że zespoły te pracowały prawidłowo. Wyjaśniono, że była to usterka, z którą nie mógł poradzić sobie nawet serwis fabryczny.
Więcej o tym w naszej wcześniejszej publikacji: Ostrołęka. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w MZK, z zawiadomienia prezydenta Kulika, umorzone
- Nie ukrywam, że takie zarzuty były dla mnie bardzo przykre i bolesne – komentuje sprawę Ryszard Chrostowski. – Bezpieczeństwo pasażerów było dla mnie zawsze priorytetem. To właśnie dla bezpieczeństwa przez 10 lat prowadziliśmy w MZK inwestycje, których nie da się nie zauważyć. Wymieniliśmy tabor, stworzyliśmy warsztat obsługi, którego inni przewoźnicy mogą nam zazdrościć.
Ryszard Chrostowski o bezpieczeństwie w MZK
Były prezes MZK mówi także, że stan techniczny pojazdów MZK był także kontrolowany na bieżąco przez odpowiednie służby.
- Powiem tylko, że w całym 2018 roku nie mieliśmy żadnego przypadku zatrzymania dowodu rejestracyjnego, ani przez policję, ani przez Inspekcję Transportu Drogowego. A byliśmy naprawdę skrupulatnie kontrolowani – mówi Chrostowski.
Cała sprawa była wymyślona po to, żeby mnie zwolnić dyscyplinarnie.
- Ja rozumiem, że nowy prezydent mógł nie widzieć możliwości współpracy ze mną, byłem przygotowany na rozstanie, ale nie w takiej formie. Nie przez zwolnienie ze względy na wymyślone nieprawidłowości – mówi Ryszard Chrostowski.
I tłumaczy, że złożył już w sądach dwie sprawy. W pierwszej domaga się unieważnienia uchwały rady nadzorczej o jego odwołaniu. Ze względu na jego tryb właśnie.
Druga sprawa dotyczy – jego zdaniem należnej mu – sześciomiesięcznej wypłaty.
- W kontrakcie miałem, co jest normą w całym kraju, zapis mówiący o tym, że po ustaniu stosunku pracy obowiązuje mnie zakaz konkurencji. Jeśli przez pół roku nie podejmę pracy u konkurencji, należy mi się sześciomiesięczne świadczenie. Tymczasem nie dostałem ani złotówki – mówi Ryszard Chrostowski.
I na koniec „wrzuca jeszcze kamyczek” do ogródka obecnych władz MZK.
- A jak już mówimy o bezpieczeństwie, to pytam, czy nie było dużym narażeniem na niebezpieczeństwo dopuszczenie do sytuacji, że ktoś z terenu MZK wyjeżdża sobie autobusem w miasto? Czy ktoś za to odpowiedział? – stawia pytania były prezes MZK.
To oczywiście komentarz do niecodziennego zdarzenia, które miało niedawno miejsce. Pisaliśmy o nim Ostrołęka. Ukradł autobus MZK i wyjechał na miasto
Przeczytaj też: Ostrołęka. Ryszard Chrostowski odwołany z funkcji prezesa Miejskiego Zakładu Komunikacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?