- Syn zaczął chodzić do pierwszej klasy gimnazjum i trafił na męską klasę - powiedział nam rodzic. - Nie chciałam, aby tam został, gdyż uważam, że dzieci w tym wieku lepiej się rozwijają, kiedy w klasie są też dziewczynki.
Wsadzał wódkę do torebki nauczycielki
Jak mówi, dyrektor na początku nie chciał się zgodzić na przeniesienie z klasy do klasy, jednak po interwencji wójta, zgodził się. Wtedy syn zaczął opowiadać niestworzone historie o tym, co się dzieje na lekcjach, szczególnie języka obcego.
- Jeden z uczniów, Tomek (imię zmienione - red.), zachowywał się okropnie, nie pozwalał prowadzić lekcji, siadał na biurko, potrafił wsadzić butelkę wódki nauczycielce do torebki, głośno wszystko komentował. Lekcja w zasadzie się nie odbywała - opowiada jedna z mam.
- Syn nie mówił nam co się dzieje w szkole, jest bardziej zamknięty w sobie - mówi nam ojciec gimnazjalisty, który ze szkoły w Krasnosielcu wypisał się także po pierwszej klasie. - Nauczyciele mieli więcej uwag do syna, który posiada orzeczenie lekarskie z wymaganym indywidualnym do niego podejściem, niż do takiego Tomka, który uniemożliwiał prowadzenie lekcji i wpływał destrukcyjnie na rówieśników. Kiedy syn poprosił o przepisanie, od razu się zgodziłem.
Dla nas Tomek jest ogromnym wyzwaniem
- Nie zgodzę się, że bagatelizowaliśmy problem - dyrektor Zespołu Szkół, Andrzej Maluchnik, ma żal do rodziców, że obwiniają go o brak reakcji. - Bezpośrednio do mnie nikt z rodziców się nie zgłosił. Nie wiedziałem także, że będą chcieli przepisać uczniów do innej szkoły. Poprosili jedynie wicedyrektora Mirosława Chodkowskiego, w petycji, o przeniesienie uciążliwego ucznia do innej klasy. Jaki to miałby być efekt wychowawczy? Pozbycie się problemu i przekazanie go innej klasie? Dla nas taki uczeń jak Tomek jest ogromnym wyzwaniem.
Dyrektor podkreśla, że Gimnazjum w Krasnosielcu zorganizowało dla nauczycieli warsztaty, jak radzić sobie z trudną młodzieżą.
- Byliśmy wizytatorami na lekcjach, gdzie uczeń sprawiał najwięcej problemów, zorganizowaliśmy kilka spotkań z psychologiem, ale, że były one płatne, poprosiliśmy ojca chłopca, aby kontynuował spotkania, jeżdżąc z synem do Makowa - mówi dyrektor. - Poza tym nauczycielka, która najsłabiej radziła sobie z uczniami była wtedy u nas zatrudniona na zastępstwo i już nie pracuje.
Problem dostrzega za to wójt Paweł Ruszczyński.
- Wielokrotnie starałem się rozmawiać z dyrektorem na temat dyscypliny i atmosfery w szkole. Dlatego, jeżeli rodzice widzą jakiś problem, proszę go zgłosić mnie, wspólnie zastanowimy się co zrobić.
Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika w Makowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?