U sąsiadów wakacje są atrakcyjne, zatem kierunek: zamiastkowo!

Może nie jest z nami tak jak z mieszkańcami Radomia i Kielc czy Bydgoszczy i Torunia, ale nie da się ukryć, że i my mamy swoje lokalne animozje. My, czyli mieszkańcy Ostrołęki i Łomży. Od razu wyjaśniam i objaśniam - nie mam nic przeciwko takim animozjom!

Póki noże w powietrzu nie latają, a rywalizacja dwóch podobnych miast (bo zawsze dotyczy to miast w jakimś stopniu podobnych) ogranicza się do dowcipnych złośliwostek, jestem za. Sam czasem nazywam Łomżę Zamiastkowem (wiadomo dlaczego) lub Kapslowem (bo napis „Ostrołęka” można w świecie znaleźć na Łuku Triumfalnym w Paryżu, a napis „Łomża” co najwyżej na kapslu od piwa). Nie zmienia to jednak faktu, że Łomżę lubię. I z tej sympatii - powodowany jednakże lokalnym ostrołęckim patriotyzmem - różnych rzeczy im zazdroszczę. Aktualnie zazdroszczę na przykład tego, że w tym podlaskim (wybaczcie łomżanie tę złośliwość) mieście zdecydowanie więcej się w wakacje dzieje niż u nas.

Właśnie zaczął się tam ciekawy cykl koncertów pod hasłem Cafe Kultura (po szczegóły odsyłam na naszą stronę: www.to.com.pl), u nas natomiast - tak jest od lat - wakacje mają nie tylko uczniowie, ale także „ludzie od kultury”. Wakacyjna oferta kulturalna ubożutka jest i proszę mi nie mówić, że w wakacje i tak by frekwencji nie było, bo ludzie wyjeżdżają z miasta. Pewnie, że wyjeżdżają (no bo co tu mają do roboty), ale przecież nie wszyscy. Trochę zostaje, zwłaszcza tych młodszych. A do kogo adresować kulturalną ofertę, jak nie do młodzieży?!

Sąsiednia Łomża pokazuje, że i w wakacje można „robić kulturę”. I to na poziomie. W te wakacje wiele się już zrobić nie da, ale zalecam „ludziom od kultury” w Ostrołęce, żeby się do Łomży wybrali, coś podpatrzyli, o coś podpytali. Tak, żeby w przyszłe wakacje wakacje to łomżanie musieli do nas przyjeżdżać! Nazwa na Łuku Triumfalnym do czegoś przecież zobowiązuje!