Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ty też możesz pomóc Robertowi! Potrzebne są pieniądze na leczenie

M. Bubrzycki
Roberta Zakrzewskiego odwiedziliśmy w środę w szpitalu
Roberta Zakrzewskiego odwiedziliśmy w środę w szpitalu M. Bubrzycki
Szansę na życie dać mu może drogi lek, rodzina zbiera pieniądze

Robert Zakrzewski mieszka w Zarębach Kościelnych z matką i dwoma młodszymi siostrami. Ma 27 lat.

Do 2010 roku żył normalnie, jak każdy młody człowiek. Po ukończeniu gimnazjum poszedł do liceum ekonomicznego w Ostrowi Mazowieckiej.

Wtedy zmarł ojciec. Szpiczak to nowotwór, który przerwał jego życie.

- Pod koniec 2010 roku zacząłem chorować - wspomina Robert. - Objawy przypominały grypę. Wciąż gorączkowałem, spuchła mi szyja, okazało się, że mam powiększone węzły chłonne.

Trafił do szpitala w Ostrowi. Zrobiono mu badania, wtedy usłyszał, że ma nowotwór. Gdy powiedziano mu, że to, co go zaatakowało, to chłoniak Hodgkina, nie bardzo wiedział, co to takiego. Teraz wie znacznie więcej, musi żyć ze zdiagnozowanym chłoniakiem w IV najwyższym stopniu zaawansowania.

Po zdiagnozowaniu nowotworu Robert Zakrzewski trafił do kliniki w Warszawie, gdzie przeszedł pierwsze chemioterapie i miał naświetlenia. Kilka miesięcy był na zwolnieniu, potem wrócił na siedem miesięcy do pracy. W październiku ub. roku znów jednak poczuł się źle. To oznaczało nawrót choroby.

Znów trafił na oddział hematologii i onkologii warszawskiego szpitala przy ul. Banacha. Od tamtej pory przeszedł pięć morderczych cykli chemioterapii. Zwalcza ona nowotwór, ale też wyniszcza organizm.

Kilka miesięcy temu dowiedział się od lekarzy, że jest lek, który może przywrócić mu zdrowie. To adcetris (Brentuximab vedotin). Produkują go w USA. To lek skuteczny, ale bardzo drogi, a w Polsce nie jest - niestety - refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Do wyleczenia potrzeba dwunastu dawek leku.

- Po przyjęciu dwóch, trzech dawek, jeśli byłaby poprawa, miałbym autoprzeszczep szpiku - mówi Robert.

Problem polega na tym, że jedna dawka leku kosztuje ok. 10 tys. euro. Trzeba na początek przyjąć minimum dwie dawki, co kosztuje 80 tys. zł.

- Nas na to nie stać - mówi Marlena Zakrzewska, siostra Roberta.

Dowiedzieli się, że mogą zbierać pieniądze poprzez fundację "Zdążyć z Pomocą". Załatwianie formalności trwało krótko.

W kwietniu w Zarębach i okolicach pojawiły się plakaty i ulotki z prośbą o pomoc dla Roberta. Napisała je i skopiowała Marlena, siostra Roberta.

- Zaskoczyła nas reakcja ludzi na nasz apel - mówi dziś Marlena. - Pomogło nam bardzo wiele osób. Pieniądze zbierano w szkole w Zarębach, a także w Czyżewie, gdzie uczy się najmłodsza siostra. W kościele była specjalna taca na ten cel. W zbiórkę zaangażowały się urzędy i firmy z gminy. Wszystkim serdecznie dziękujemy.

W ostatnich dniach stan Roberta pogorszył się. Byliśmy u niego w szpitalu. Nie czuł się najlepiej, pogorszyły mu się wyniki.

- Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc - powiedział nam. - Ten lek naprawdę może mi pomóc. Liczy się każdy grosz i każda złotówka. Jestem niezmiernie wdzięczny za pomoc. Dziękuję.

11 czerwca Robert Zakrzewski ma jechać do Warszawy. W klinice przy ul. Banacha lekarze przeprowadzą badania i podejmą decyzje co do dalszego leczenia. Albo będzie to chemioterapia, która wyniszcza organizm, albo Robert dostanie pierwszą dawkę leku, który jest dla niego szansą. Do tej pory jednak musi zebrać odpowiednią kwotę. Czy się uda? To zależy także od ciebie.

***
Wpłaty na zakup leku, który może uratować życie Roberta, można wpłacać na konto: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Łomiańska 5. 01-685 Warszawa, Bank BPH S. A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 tytułem: 21218 - Zakrzewski Robert - darowizna na pomoc i ochronę zdrowia. DZIĘKUJEMY!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki