Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy pytania do Jarosława Kalinowskiego, posła Parlamentu Europejskiego

Rozmawiała Elwira Kosewska

- Czy już oswoił się Pan z nową rolą i okrzepł w nowej, europejskiej rzeczywistości?

- Współpraca ze strukturami europejskimi nie jest mi obca, ponieważ zetknąłem się z nią będąc w rządzie. Ale tutaj, w Parlamencie Europejskim, jesteśmy wszyscy w ciągłym biegu. Jestem właśnie w trakcie sesji parlamentarnej w Strasburgu. Tak się składa, że obszar rolnictwa, którym m.in. ja zajmuję się w Parlamencie Europejskim zajmuje bardzo dużo miejsca i skupia na sobie bardzo dużo uwagi. Ostatnio doszedł nam kryzys w branży mleczarskiej. Obecnie debatujemy także nad zmianami klimatycznymi. Problemów jest całe mnóstwo. Dlatego praca tutaj zajmuje mi dużo więcej czasu. W poniedziałki wyjeżdżam z Polski, wracam w czwartki. W piątki odwiedzam biuro poselskie w Warszawie, bo tu też mam dużo pracy. Zostaje mi sobota i niedziela, ale ten czas też musze niestety dzielić między dom, rodzinę a obowiązki polityczne, spotkania w całej Polsce. Tak więc tego czasu dla najbliższych jest bardzo mało, bo przecież wcześniej nigdy nie mieszkałem poza domem, nawet pracując w Warszawie, codziennie dojeżdżałem, ale wieczorami wracałem do domu. To się teraz zmieniło. Ale ja tego nie żałuję, bo to była przemyślana decyzja. Po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, Parlament Europejski będzie nie tylko opiniował, ale i współdecydował o przyszłości Europy.

- Czy wobec tylu zajęć i nowych obowiązków sprawy wewnętrznej polityki Polski nadal Pana absorbują?

- Tak, jestem przede wszystkim cały czas aktywnym członkiem PSL. Na przykład nawiązując do ostatniej tzw. afery hazardowej, to z perspektywy unijnej mogę teraz ocenić, że u nas panuje ewidentnie patologia w tej kwestii. Jest kompletny bark dozoru ministra finansów nad tą branżą. Te salony z automatami i innymi grami hazardowymi to istne pralnie brudnych pieniędzy. Państwo nie powinno łaszczyć się na dochody z takiej działalności. A co z uzależnieniami wśród młodych ludzi, którzy nałogowo grają na tych "jednorękich bandytach"?

- Skoro już nawiązał Pan do "afery hazardowej"… Gdy ta sprawa ujrzała światło dzienne pomyślał Pan, że to koniec rządzącej koalicji?

- Nie, ponieważ w tej sprawie odróżniam dwie warstwy: polityczną od merytorycznej. O merytorycznej już po części wspomniałem. Potrzeba prawnych regulacji nad działalnością hazardową. Najlepiej świadczy o tym fakt, że niemal 100 proc. Skontrolowanych salonów gier funkcjonowało na nielegalnie "przerobionych" automatach. I to jest patologia. Natomiast w warstwie politycznej Prawo i Sprawiedliwość uwierzyło, że ta "afera" da mu szansę na powrót do władzy. Natomiast ja wierzę, że tak nie będzie. Nie widzę żadnego zagrożenia dla koalicji rządzącej. W tej kadencji nie ma alternatywy dla tej koalicji. My jako PSL zdecydowaliśmy się nie uczestniczyć w wojence między PO a Pis, ale jesteśmy za tym, by tę sprawę wyjaśnić. Trzeba koncentrować się na rzeczywistych problemach, o których wspomniałem wcześniej, a nie prowadzić polityczne wojny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki