Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tradycja wielkanocna, że palce lizać!

(iwa)
Wędzonka "Derte Łolsynowe" Teresy Szymczyk z Lelisa zdobyła niedawno Laur Marszałka
Wędzonka "Derte Łolsynowe" Teresy Szymczyk z Lelisa zdobyła niedawno Laur Marszałka I. Wysocka
Gospodyni z Lelisa zdradza przepis na nagrodzoną przez Marszałka, tradycyjną wędlinę.

Kolorowe kwiaty z bibuły, które własnoręcznie zrobiła gospodyni, żywy śpiew i gwara, ludowe stroje oraz znakomite tradycyjne, kurpiowskie potrawy - w domu państwa Teresy i Bogusława Szymczyków z Lelisa, którzy prowadzą u siebie gospodarstwo agroturystyczne, tegoroczna Wielkanoc na pewno będzie pięknie tradycyjna

Gospodyni domu stara się na co dzień kultywować kurpiowską tradycję, którą uważa za bezcenny skarb. - Urodziłam się w Lelisie. Święta Wielkanocne zawsze były u nas obchodzone bardzo uroczyście - podkreśla.
Od tamtej pory wiele się zmieniło, ale niektóre rzeczy pozostają niezmienne.
- W tym roku jak zwykle włożymy z córką w święta stroje kurpiowskie, a mąż garnitur strażacki i wybierzemy się do kościoła. Potem spotkamy się z rodziną - zapowiada pani Teresa.

Na stole znajdą się pyszne, tradycyjne potrawy. Jedna z nich - naturalnie wędzone wędliny - są specjalnością gospodyni (a także jej męża, który zawsze stara się pomagać żonie w żmudnych przygotowaniach).
Ich smak został niedawno bardzo doceniony. Wędliny "Derte Łolsynowe" znalazły się wśród dwunastu produktów żywnościowych, nagrodzonych laurem marszałka województwa mazowieckiego dla najlepszych produktów 2009 roku.
- "Derte Łolsynowe to produkt oparty na bardzo starej recepturze, przekazywanej od mojego pradziadka Piotra Mrozka, mojemu dziadkowi Franciszkowi, a następnie mojemu tatusiowi Aleksandrowi - tłumaczy gospodyni. - Ja również wchłonęłam i kultywuję wszelkie tradycje rodzinne w naszej małej ojczyźnie.
Przepis prosto od gospodyni
I właśnie na bazie tych tradycji odbywa się przygotowanie wędlin w domu Szymczyków. Mięso wędzą w swojej wędzarni. Do spalania używają drewna olszynowego. Pod koniec dodają mokry jałowiec, bądź gałęzie wiśni. Po kilkugodzinnym wędzeniu wędliny można wyjmować.
- W zależności od gustu i smaku można nieodparzane kroić w talarki i zajadać ze świeżo wypieczonym chlebem. Można też w gorącym roztworze wody z przyprawami odparzyć wędzonki - mówi pani Teresa i zdradza nam tradycyjny przepis na zalewę.
- Do wody trzeba dodać sól kamienną (nie jodowaną), pieprz ziarnisty, kolendrę, gorczycę, ziele angielskie, owoce jałowca, czosnek (w dzieciństwie wykorzystywaliśmy dziki czosnek, tzw. niedźwiedzi, znaleziony wśród zbóż, był bardziej aromatyczny), niewielką ilość saletry spożywczej (aby nadała mięsu piękny koloryt) - tłumaczy. - Do zalewy wkłada się wychłodzone kawałki mięs. Taki roztwór maceruje i ulepsza mięsa przez dwa tygodnie. Kawałki mięs trzeba w tym czasie kilka razy poobracać. Latem dobrze jest wierzch zalewy wyłożyć łodygami świeżej pokrzywy, która zabezpiecza przed różnymi owadami (szczególnie przed muchami).
Naturalne wędzenie sprawia że mięsa mają niepowtarzalny smak i aromat, co potwierdzamy, bo mieliśmy przyjemność skosztować wyrobu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki