Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To prawdziwa katastrofa - Bug wymarł ! (zdjęcia)

Elwira Czechowska
Miliony ryb z Bugu, Narwi i ich dopływów wymarło wskutek braku tlenu w wodzie, czyli tzw. przyduchy. Najstarsi wędkarze nie pamiętają takiej przyrodniczej katastrofy. Nasze rzeki to teraz tykające ekologiczne bomby. Nie wolno się w nich kąpać, łowić ani spożywać pochodzących z nich ryb.

Śnięte ryby nadal są zbierane

Brudna, ciemnobrązowa woda, smród ciągnący się od wody na kilkaset metrów od brzegu, zgniłe, rozkładające się ryby - to obraz, jaki można spotkać w ostatnich dniach nad Liwcem i Bugiem. Wędkarze łowiący w Bugu załamują ręce i mają łzy w oczach. Takich ryb, jakie w tej chwili płyną rzeką do góry brzuchami, większość z nich w życiu w Bugu nie złowiła a nawet nie widziała. Przez ostatni tydzień w samym powiecie wyszkowskim wyłowiono ich ponad 26 ton, a akcja odławiania śniętych ryb wciąż trwa. Pozostawienie ich w rzece niosłoby bowiem ze sobą wysokie ryzyko skażenia biologicznego.

- Powodem śnięcia ryb była tzw. przyducha. Z powodu ulewnego deszczu, który zalewał łąki i pola, rolnicy nie mogli skosić lub zebrać skoszonych już traw. Te zaczęły gnić, a gnicie jak wiadomo zabiera wodzie tlen, co prowadzi do wymierania ryb - informuje sekretarz powiatu Zdzisław Bocian.

Śmierć rzeki

Już we wtorek 7 lipca rano Liwiec i Bug w okolicach Brańszczyka oraz Wyszkowa zaczęły zapełniać się śniętymi rybami. Straż rybacka i państwowa i ochotnicza straż pożarna odławiała je podbierakami z brzegów oraz z łódek. Do akcji błyskawicznie włączyli się także przedstawiciele wyszkowskiego koła Polskiego Związku Wędkarskiego. Jednak eskalacja zjawiska miała dopiero nastąpić. W środę 8 lipca rzeki były już białe od śniętych ryb a z drugiej strony zielono-brunatne od płynących nurtem zanieczyszczeń. Ekipy odławiające ryby pracowały pełną parą. Na wodzie niemal bez przerwy były łódki straży pożarnej, WOSiR-u, PZW i prywatne łódki wędkarzy. Ryby pakowane do worków odbierała firma, która poddaje je utylizacji (koszt to około 60 groszy za kilogram). Samochód - chłodnia zapełniał się błyskawicznie. Na brzegu rzeki rosły sterty worków wypełnionych rybami. Były tam niemal wszystkie gatunki - od prawie dwumetrowych sumów, przez szczupaki, klenie, leszcze, brzany, po rzadko spotykane w Bugu tołpygi. Wędkarzom krajało się serce.

- Od '52 roku wędkuję, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Były "przyduchy", ale nie na taką skalę - mówił obserwujący akcję z brzegu Kazimierz Żak.

- To jest tragedia. To jakby śmierć rzeki - mówili inni wędkarze.

Z każdą godziną problem narastał. Wędkarze i strażacy zaczęli głośno mówić, że nie poradzą sobie sami z jego skalą.

- Tu powinno być wojsko, z jakąś amfibią i wyławiać te ryby, bo my wszystkich nie wyzbieramy - mówili uczestnicy akcji. - Ludzie są zmęczeni, po kilku godzinach pływania jest im niedobrze od tego fetoru rozkładających się ryb i od zanieczyszczonej zgnilizną rzeki. Wymiotują. Przydałoby się też więcej łódek.

Nad rzekę przychodziły tłumy gapiów. Ludzie z zatkanymi nosami i z niedowierzaniem w oczach obserwowali pojemniki pełne padłych ryb, które czekały na transport do zakładu utylizacyjnego.

- Nawet nie przypuszczałam, że w Bugu żyje tyle ryb i że są tam takie okazy - mówiła jedna z wyszkowianek.

Ludzie zastanawiali się, czy na rzece nie można by rozciągnąć sieci, która zatrzymałaby płynące martwe ryby.

- To na nic. Nurt jest za silny, a rzeką płyną konary, które zrywają sieci - wyjaśniali wędkarze.

Uwaga na zakazy

Poza odławianiem śniętych ryb, najważniejsze było także dotarcie do społeczeństwa z informacja o potencjalnym zagrożeniu. W Wyszkowie na Bugiem ustawiono tablicę informujące o zakazie kąpieli. Pojawiły się komunikaty ostrzegające przed kupowaniem i spożywaniem ryb niewiadomego pochodzenia. Zdarzały się bowiem, wcale nie sporadyczne przypadki, wyławiania ryb przez osoby postronne, które zabierały je do domu. zachodziła obawa, że mogą próbować prowadzić je do handlu np. na targowiskach. Od 6 rano w piątek 10 lipca pracownicy Sanepidu kontrolowali targowisko w Wyszkowie, aby temu zapobiec. Nie natrafiono na szczęście na żaden tego typu przypadek. Tomasz Liwartowski ostrzega jednak, że spożywanie takich ryb może prowadzić do ostrego zatrucia pokarmowego.

Sanepid pobrał ponadto próbki wody do analizy laboratoryjnej. Wyniki poznamy 14 lipca, jednak już zawczasu, biorąc pod uwagę zanieczyszczenie oraz nieprzyjemny zapach wody, wyszkowski Sanepid wydał decyzję o zamknięciu kąpieliska i bezwzględnym zakazie wchodzenia do wody. W szpitalu zabezpieczono około trzystu dawek szczepionki przeciw tężcowi, głównie na wypadek poranienia przez osoby uczestniczące w akcji odławiania ryb.

Akcja z wojewodą i generałem

W piątek do Wyszkowa przyjechał wojewoda Jacek Kozłowski, który wraz z wojewódzkim sztabem zarządzania kryzysowego debatował nad dalszymi działaniami, mającymi ustrzec rzeki przed skażeniem bakteriologicznym i nie dopuścić do zanieczyszczenia Zalewu Zegrzyńskiego. Problem obejmował już wówczas dziewięć powiatów Mazowsza. Do piątku 10 lipca w powiecie ostrowskim odłowiono 6 ton śniętych ryb, w łosickim - 0,5 tony, węgrowskim - 3 tony, siedleckim - 1 tonę, wołomińskim - 0,5 tony, legionowskim - 1,5 tony. Najtrudniejsza sytuacja była w powiecie wyszkowskim. Dlatego wojewoda głównie do Wyszkowa i nad Zalew Zegrzyński skierował pomoc. W sobotę do Wyszkowa przyjechało dodatkowych osiem łódek, maski, rękawice jednorazowe. Wojewoda zapewnił, że na akcję będą pieniądze. Wydatki liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych. W sobotę do powiatu wyszkowskiego przyjechał gen. Wiesław Leśniakiewicz, komendant główny PSP, który obserwował akcję z rzeki.

Cały reportaż w bieżącym papierowym wydaniu "Głosu Wyszkowa"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki