Zamiast świętować osiemnastkę, usłyszał wyrok skazujący go na 25 lat pozbawiania wolności. Na taki wyrok zasłużył Robert K. - chłopak, który w październiku minionego roku zabił Elżbietę J., właścicielkę sklepu w Przasnyszu. Miał wówczas siedemnaście lat.
Sędzia nie miał wątpliwości
Bezpośrednią przyczyną zgonu kobiety było krwawienie z naczyń krwionośnych szyi. Nawet natychmiastowa pomoc lekarska prawdopodobnie nie uratowałaby życia kobiecie. Ponadto biegli stwierdzili u oskarżonego upośledzenie umysłowe lekkiego stopnia - na co duży wpływ miało środowisko, w jakim Robert K. się wychowywał.
Niemniej objawów choroby psychicznej nie stwierdzono. Biegli uznali, że oskarżony był w stanie zwykłego upicia alkoholowego. Wyrok zapadł 9 listopada w Sądzie Okręgowym w Ostrołęce. Sędzia nie miał wątpliwości i skazał oskarżonego na 25 lat pozbawiania wolności oraz 10 lat pozbawienia praw publicznych.
Trunki szybko się skończyły
Co wydarzyło się przed rokiem? W niedzielę 5 października Robert K. i jego dwaj koledzy postanowili spędzić wieczór pijąc alkohol. Spotkali się w jednym z mieszkań budynku socjalnego przy ul. Szpitalnej. Nie mieli dużo pieniędzy. Starczyło zaledwie na dwie tanie nalewki i po piwie na osobę. Trunki szybko się skończyły.
Aby kontynuować picie wygrzebali z kieszeni kilka złotych, dołożyli dwie puste butelki po winie i podjęli decyzję, że trzeba udać się do najbliższego sklepu na zakupy. Osobą, która miała się tym zająć, był Robert K. Chłopak, zanim wybrał się po alkohol, odwiedził swoje mieszkanie - również w budynku przy Szpitalnej.
Z mieszkania zabrał również worek i drewniany wałek do ciasta. Przy sobie miał także własnoręcznie zaostrzony kawałek płaskownika, z którym nigdy się nie rozstawał. Kiedy Robert dotarł do oddalonego o kilkaset metrów od jego mieszkania sklepu przy ulicy Zawodzie, zbliżała się północ. Zapukał w okno. Kobieta go rozpoznała (znała go od dawna i nie raz dawała mu bułki, bo chłopak pochodził z bardzo biednej rodziny) i otworzyła drzwi.
Wykrwawiła się na tarasie
Robert K. tuż po wejściu uderzył właścicielkę drewnianym wałkiem w tył głowy, a kiedy ta upadła, zaczął wrzucać do przygotowanego wcześniej worka papierosy i alkohol. Nie pogardził także drobnymi pieniędzmi.
Był tak zajęty pakowaniem łupów, że nawet nie zauważył momentu, w którym kobieta odzyskała przytomność, wyczołgała się na taras sklepu i zaczęła wzywać pomocy. Zareagował dopiero jak usłyszał krzyk. Niewiele myśląc podbiegł do ratującej się właścicielki, po czym sześciokrotnie dźgnął ją zaostrzonym płaskownikiem w szyję oraz klatkę piersiową. Teresa J. krwawiąc osunęła się na taras i ucichła.
Kiedy było już po wszystkim, Robert zabrał worek ze skradzionym towarem, wsiadł na rower i odjechał do oczekujących na alkohol kolegów. Przed godziną 6.00 zwłoki kobiety, leżące w kałuży krwi na tarasie sklepu, odkrył dostawca pieczywa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?