Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To bratobójcza wojna. Chcą go wyrzucić z rodzinnego domu

(mb)
Bogdan Szyszkowski nie ma za co wykończyć swego domu
Bogdan Szyszkowski nie ma za co wykończyć swego domu
Do niedawna wszystko było w tak zwanej normie.

Bogdan Szyszkowski mieszka w Grądach od urodzenia, czyli od 43 lat. Cały czas na ojcowiźnie, w drewnianym domu. Dwoje rodzeństwa poszło w świat, w Grądach pozostał on z najmłodszym bratem.

Kiedy brat ożenił się, zajął jedną połowę domu. Bogdan wraz z rodzicami mieszkał w drugiej części, czyli w kuchni z pokojem.

Tak jest do dziś, choć matka od kilku lat nie żyje i Bogdan mieszka z ojcem. Brat natomiast zaczął budować drugi dom na ojcowiźnie, murowany i pół roku temu wprowadził się do niego.

- To było niedługo przed ślubem brata - mówi Bogdan Szyszkowski. - Matka wtedy jeszcze żyła i całe gospodarstwo przepisane zostało na młodszego brata.. Zrobili to bez mojej wiedzy, a ja dowiedziałem się o tym po fakcie i machnąłem na to ręką. Potem starałem się to zanegować, ale powiedzieli mi, że minęło już pięć lat i jest za późno.

Kiedy jeszcze żyła matka, kupiła Bogdanowi kawał ziemi. W 2005 roku zaczął budować dom przy szosie, matka pomogła finansowo. Dziś dom jest w stanie surowym i trzeba jeszcze sporo pieniędzy, żeby w nim zamieszkać.

- Skąd jednak wziąć na to kasę ? - pyta Szyszkowski. - Do 2006 roku pracowałem w sumie przez piętnaście lat, na umowach o pracę, ale zwolnili mnie. Od tamtej pory nie mam stałej pracy, a jak nawet jakąś dostanę, to na krótko. Nie wiem, kiedy będę się mógł tu wprowadzić. Kredytu na to nie wezmę, bo z czego go spłacę?...

Niedawno listonosz przyniósł Bogdanowi Szyszkowskiemu list polecony. W kopercie było pismo podpisane przez ostrowskiego prawnika, który powołując się na pełnomocnictwa udzielone mu przez brata Bogdana Szyszkowskiego wzywa go do opuszczenia domu do końca kwietnia, a także do płacenia comiesięcznego czynszu w wysokości 400 zł. Żąda także, aby zapłacił zaległy czynsz za ostatnie 10 lat w wysokości - bagatelka - 48 tysięcy złotych. Gdyby Bogdan Szyszkowski zignorował to wezwanie, sprawa trafi do sądu.

- Nie mogłem uwierzyć, że brat coś takiego zrobi - mówi Bogdan Szyszkowski. - Ja całe życie pracowałem na gospodarstwie i coś mi się za to należy. Nie chcę, oczywiście, mieszkać tam do końca życia, bo buduję dom i kiedy tylko go skończę, wyprowadzę się.

Pismo, które wysłał prawnik w imieniu brata Bogdana Szyszkowskiego, to efekt zaognienia sytuacji między braćmi w ostatnich miesiącach. Życie w drewnianym domu na kolonii Grądów było coraz bardziej nerwowe. Wzywana była policja, a Bogdan Szyszkowski oskarża brata o pobicie, do którego miało dojść 9 marca. Na pierwszej rozprawie sędzina namawiała braci o ugody, ale nic nie wskórała.

Gdy byliśmy w Grądach, brat Bogdana Szyszkowskiego był w pracy, a jego żona poinformowała, że wraca zawsze bardzo późnoi nie chciała dać umeru telefonu do niego. Sama chętnie i przez kilkadziesiąt minut opowiedziała nam, jak szwagier przez tyle lat korzystał ze wszystkiego, co jest w domu i obejściu, za nic nie płacił, różne rzeczy wynosił na budowę, a w sumie złym człowiekiem jest. Zła - jej zdaniem - jest także starsza siostra Bogdana, bo trzyma jego stronę. Swoje wypowiedzi bratowa okrasza wyrafinowanymi przekleństwami.

- Nie widzę tu żadnego problemu. Dlatego powinien się stąd wynosić, bo to jest nasz dom i nasza działka - podsumowała swoją opowieść. - Chcemy ten stary dom rozebrać, a dziadka zabierzemy do siebie. Dopóki jednak on mieszka, nie możemy tego zrobić.

Także ojciec Bogdana Szyszkowskiego mówi źle o synu. Twierdzi, że wszystko chce zniszczyć i nie ma serca. Synowa i drugi syn są - jego zdaniem - w porządku, bo przynoszą mu jeść, doglądają go i pilnują, aby brał lekarstwa na cukrzycę. Ojciec daje im co miesiąc emeryturę.

Ojciec nie wie natomiast, że młodszy syn chce wyrzucić Bogdana z domu. Gdy pytam starszego pana, jak to ocenia, unika odpowiedzi, a skupia się na tym, jak niedobrym synem jest Bogdan.

- Widzi pan sam, jak to jest - podsumowuje Bogdan Szyszkowski. - Robią ze mnie bandziora i złodzieja. Mówić się po prostu nie chce…

Szyszkowski odpisał mecenasowi, który żąda, aby wyniósł się z domu. Stwierdził w piśmie, że nie zgadza się na opuszczenie domu, bo dom należał do rodziców, a on pozostanie bez dachu nad głową. Poddał w wątpliwość wysokość żądanego czynszu, zadeklarował też, że może ponosić koszty wody i prądu, ale według ich faktycznego zużycia. Czeka na odpowiedź.

Spytaliśmy bratową Bogdana Szyszkowskiego, czy nie mogliby wycofać tego pisma z żądaniem eksmisji. Odpowiedziała zdecydowanie, że nie

Więcej przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki